Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2009, 00:31   #4
Mae
 
Mae's Avatar
 
Reputacja: 1 Mae nie jest za bardzo znany
Otworzyła oczy. Żyła, o ile jej egzystencję można nazwać życiem, a była przekonana, że jest to wykonalne. Poruszyła dłońmi, była cała, nie zanotowała żadnych uszkodzeń, choćby draśnięcia. Dziwne. Słońce muskało jej skórę, sielski obrazek nie przypominał niczego, co widziała do tej pory, nawet wymiarowe obrazy przedstawiające lasy blakły przy tym, co mogła teraz oglądać z tak bliska. Mnogość barw i dźwięków powinny ją teraz przytłoczyć, ale sprawiły tylko, że jej usta ułożyły się w szczery, słowiański uśmiech. Wtem dostrzegła i inne postacie wkoło siebie, no nic, w końcu nie jest nikim, czy też niczym, wyjątkowym. Wzięła z nich dobry przykład i również dźwignęła się z trawy, dając sobie moment na zbadanie jej faktury opuszkami palców. Wiatr tak przyjemnie targał jej włosami, długie, rude włosy oplatały się wokół ramion, muskały nos, usta, sczepiały się z rzęsami, to było nieprawdopodobne doznanie, więc zajęło to chwilę, nim przyswoiła je jako normalne, bo w końcu nie mogło być mowy o żadnej symulacji, gdy nie była podłączona do żadnego urządzenia.

Owo rudowłose cudo techniki miało niezwykłą sylwetkę, esencja kobiecości, chciałoby się rzec, a jednak coś było nie tak. Długie nogi - nienazbyt, a jednak dłuższe niż przeciętne, smukłe, przyodziane w lekkie, nieprzezroczyste, białe pończoszki, zwieńczone drobnymi, lakierowanymi butami, co świadczyło o tym, że stopy również nie były zbyt duże. Do tego biust i talia, pierwsze podług gustu niektórych (najczęściej kobiet) za duże, a drugie zbyt wąskie by mogło to wytrzymać jakiekolwiek ludzkie stworzenie, nie mając złamanego wpół kręgosłupa. Oczy o cudnym wiśniowym odcieniu tęczówek również mogły wydawać się zbyt duże, ale miało to swój urok, szczególnie, że powieki okalały gęste, grube, lecz nienazbyt długie rzęsy. Brwi, cienkie i wyraziste, unosiły się teraz w czymś na kształt zdziwienia czy zadumy, a lekko zadarty, drobny nosek pozostawał lekko zmarszczony z powodu tegoż grymasu. Usta duże, ładnie zarysowane, lekko uchylone, co dopełnia ową śliczną, urokliwą buzię (jakoby nie skalaną żadną głębszą myślą). Odziana była, ha, w nieprzyzwoicie krótki strój pokojówki, który uwydatniał tylko jej biust, a do tego ledwo przykrywał koronkową bieliznę. W swej lewej dłoni trzymała klucz, który do złudzenia przypominał większą wersję owych kluczy służących do nakręcania zegarów.

Powiodła wzrokiem za resztą ocaleńców, kierując swe spojrzenie na statek. Taki widok lepiej jej było przyswoić, bo mimo otwartości umysłu jakoś nie mogła pogodzić się z wylądowaniem „na zielonej trawce”. Lecące w ich stronę pudło nie zrobiło na niej zbytniego wrażenia, nie drgnęła nawet o milimetr. Ludzie - to ją upewniło, że i tym razem nie zawiesił się jej system. Ci, którzy podeszli wydali się całkiem sensowni, byli grzeczni, przedstawili się, przywitali ich... No, prawie idealnie.

Poczekała, aż podenerwowany mężczyzna skończy swój wywód o demonach i innych niedorzecznościach. Z drugiej strony - rozumiała go, sama winna być zaskoczona, zbulwersowana i przerażona swoim położeniem, to byłoby doprawdy ludzkie. Powiodła jeszcze wzrokiem po dwóch osobnikach płci brzydszej, pozwoliła sobie na stylową pauzę, a wyczuwając odpowiedni moment, zabrała głos w sprawie, niesiona ciekawością, pomieszaną z nienaturalną fascynacją zaistniałą sytuacją, czego nijak nie dało się wyczytać na jej twarzy. W końcu buzię miała niby z porcelany, gładką, pozbawioną zmarszczek mimicznych i niezwykle jasną, jedynie odrobinę przyprószoną różem.

- Witam, jestem Drew. Miło mi panów poznać... - Głos miała nadzwyczaj miły dla ucha. Rozczapirzyła palce i machnęła do, najwyraźniej, tych, którzy wybawili ją z opresji. Jakkolwiek by nie było, było dobrze, ot, firmowa dewiza. Nie widziała sensu w panice, panika była nielogiczna, paniki nie miała zaprogramowanej, więc nie musiała się przejmować tym, gdzie teraz jest, nawet, jeśli tak naprawdę jej nie ma - co też było całkiem prawdopodobne. - i baaardzo dziękuję za ratunek... - Dodała dalej szczebiocząc radośnie, co w takim momencie mogło się wydawać absurdalne. - Jeśli możemy już o coś pytać, to chciałabym wiedzieć, co właściwie teoretycznie zdechła, potencjalna superbohaterka mogłaby tu dla siebie znaleźć? - Delikatnie sparafrazowała słowa Aarona, zerkając w jego stronę i lekko przekrzywiając głowę.
 
__________________
Smile, if you're horny!

Ostatnio edytowane przez Mae : 24-06-2009 o 00:59.
Mae jest offline