Wątek: Tabula Rasa
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2009, 03:44   #10
Julian
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Wóz sunął niezwykle wolno, ale Julianowi to nie przeszkadzało, tak długo jak miał pod sobą miękkie siano i nie musiał nic robić, fura mogła nawet stać w miejscu. Z drugiej strony miał taką straszną ochotę zapalić, a palenie nie jest najlepszym pomysłem gdy leży się na sianie. Westchnął i chwycił swoją gitarę, która leżała na nim przewieszona na skórzanym pasku przez jego ramię.



Przejechał palcami po strunach, wbudowany w ciężką gitarę głośnik wydał cichy lecz nieprzyjemny odgłos. Muzyk skrzywił się i przekręcił jedno z pokręteł na korpusie instrumentu, po czym przymykając oczy zaczął grać spokojną, prostą melodię. Z nawpół zamkniętymi oczyma skierowanymi w niebo rozmyślał nad swoją nową drogą życia. Prawdopodobnie za dwa, trzy lata wszystko miało wrócić do normy, ale teraz... Teraz odkrywał świat na nowo. Uświadamiał sobie powoli jaką małą, odizolowaną cząstką świata było jego rodzinne miasto, które rzadko dotąd opuszczał. Żałował tylko, że odkrywał ten świat samotnie.
- Hej, rudy! - usłyszał krzyk dziewczynki siedzącej bardziej z przodu wozu
"A może nie tak całkiem samotnie..." pomyślał. Zawsze w końcu znajdował się ktoś życzliwy, z kim mógł podzielić się swoim czasem.
- Co jest, młoda? - odpowiedział
- Nie zasypiaj tam, już prawie jesteśmy na miejscu.
- Już?!
Zerwał się z miejsca szybko, zapominając o ciężkiej gitarze przerzuconej przez ramię, przez co prawie powrócił do pozycji leżącej. Dziewczynka odwrócona w jego stronę zachichotała widząc jego zryw. Odpiął pasek przypięty do instrumentu, wstał i odwrócił się aby spojrzeć w kierunku jazdy furmanki. Wyraźnie widział już mury Wasserdampf, zeppeliny płynące powoli przez kłęby dymu unoszącego się nad miastem i tłumy ludzi przy bramie.

* * *

Julian dalej leżał wygodnie na miękkim sianie, jednak wóz sunął jeszcze wolniej niż wcześniej z powodu większej ilości ludzi na drodze. Nic dziwnego, byli już pod samymi murami miasta. Jadąc tak powoli mijał przeróżnych ludzi, którym ze swojej ciekawskiej natury dokładnie się przyglądał. Handlarze, paru żołnierzy, rzemieślnicy wszelkiej maści, chłopi, jakiś chłopak wyglądający mu na złodziejaszka, prostytutka która puściła do niego oko, kilku żebraków... Inkwizytorzy.
Byli oni jedną z niewielu rzeczy które psuły Julianowi wizję jego nowego świata. W Danawald, jego rodzinnym mieście, kościół nie miał wielkich wpływów, a ludzie nie byli zbyt religijni, więc i inkwizycji raczej się nie widywało. W dodatku ci tutaj krzywo patrzyli na jego gitarę. Chyba nie przepadali za technologią i uczonymi. "Nic dziwnego, ciemnotą łatwiej kierować" pomyślał.
Chociaż jakby na to nie patrzeć, jemu nauka też wchodziła w drogę... To właśnie pogoń za wiedzą odciągnęła od niego jego ukochaną. Ewka, jak mu jej było brak. Sięgnął do kieszeni po zegarek, otworzył go i zamarł na chwilę w tej pozycji. Nie sprawdzał jednak godziny, lecz wpatrywał się w zdjęcie wprawione w klapkę zegarka. Schował go i zapatrzył się w niebo. Palce muzyka same, bez jego wiedzy zaczęły szarpać struny gitary wygrywając prostą melodię „Thanais znajduje się jakieś 130 mil na południe… gdyby tak zdobyć pieniądze na zeppelina?” Uśmiechnął się na myśl o spotkaniu z ukochaną. „Gdyby tak najął się w jakiejś…”

Rozmyślania przerwał mu pisk jakiejś przerażonej dziewki tuż za nim.

Odwrócił się spięty i zobaczył, jak zaraz obok jego wozu stał kolejny inkwizytor trzymając młodą dziewczynę, czy też „niegodziwą wiedźmę” jak ogłaszał wszystkim wkoło, jedną ręką za włosy a drugą mocno ściskając jej ramię. Prawił swoje formułki na temat herezji i odprawiania czarów, a ludzie tłumili się wokół. Pospólstwo najwyraźniej lubiło rozrywkę z inkwizycją w roli głównej. Julian szybko wstał, wziął swoje rzeczy i zeskoczył z furmanki żegnając się wcześniej krótko z jej właścicielem i jego córką. Dołączył do tłumu gapiów stając za plecami inkwizytora i wyjął z kieszeni zapalniczkę. To co chciał zrobić było co najmniej głupie, ale stał niedaleko bramy do miasta, więc mógł zawsze tam uciec.
Stał zaraz za plecami tego krzykacza w czerwonych szatach inkwizycji. Przykucnął i rozejrzał się, wydawało się, że tylko ludzie stojący zaraz obok niego zwracają na niego jakąkolwiek uwagę. Nie łudził się, że nikt go nie zauważy, ale im więcej osób było skupionych na inkwizytorze tym lepiej. Chociaż z drugiej strony, kto w tym tłumie odmówiłby sobie okazji zobaczenie płonącego inkwizytora? Szybkim ruchem odpalił zapalniczkę i przystawił ją do czerwonej szaty po czym od razu cofnął się w głąb tłumu. Inkwizytor dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, skąd czuje dym i czemu ludzie wokół niego tak dziwnie się zachowują. Okazało się, że jednak inkwizytorzy nie przepadają zbytnio za ogniem którym tak chętnie oczyszczają innych. Julian właśnie przeciskał się przez furtę prowadzącą do miasta, kiedy inkwizytor zaczął miotać się i wrzeszczeć.
 
Julian jest offline