Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2009, 21:59   #5
Mono
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Samuel był wewnętrznie rozbity… i to dosłownie…

Młodzik stał i z oddali, ukryty w cieniu budynków, obserwował starania do ekspedycji. Nie wiedział, co ma zrobić. Jego zdrowy rozsądek mówił mu, że nie ma czego szukać wśród takich znakomitości na tak niebezpiecznej wyprawie. Jednakże druga część jego, dokładnie ta, która chodzi po burdelach i krytykuje jego dobrą naturę, mówiła mu, iż musi popłynąć, bo tam czekają odpowiedzi, na które czekał całe życie ("no i pewnie można się będzie nieźle obłowić"). Mógł wyruszyć na tą wyprawę i podczas niej zginąć lub nie, ale zostając tutaj nic prócz cierpienia, głodu i śmierci nie czekało na niego na pewno. Rachunek był chyba prosty…

…rozdarty między naturami, wątpliwościami i możliwościami. Decyzja, choć trudna i wymagająca czasu na podjęcie, mogła być tylko jedna – wyrusza na wyprawę.

Samuel podniósł rękawicę rzuconą przez los. Jednako pojawiły się problemy innej materii – ekwipunek. Nie miał on zielonego pojęcia, co na taką wyprawę trzeba zabrać. Miał, co prawda znaleźną, za dużą kolczugę, którą przerobił na własny użytek, miecz półtora ręczny i ten dziwny sztylet, ale obawiał się, że to może nie wystarczyć. Słyszał, że wybrańcy księcia „mają opływać w dostatki i wyposażenie najwyższej jakości”(wyposażenie w dzielnicy portowej kojarzyło się tylko i wyłącznie z przyrodzeniem męskim i wszyscy mówili dziewkom, że mają najwyższej jakości – toteż Sam uśmiał się nie najgorzej), ale wolał się zabezpieczyć na wypadek, iż jest to zwykła zachęta dla niezdecydowanych i z rzeczywistością ma mało wspólnego. Postanowił powęszyć i namierzyć jakiegoś „wybrańca”, a potem podpytać jako zwykły, przygłupi wielbiciel, co też jego „idol” zabiera na tak wspaniałą i niebezpieczną wyprawę.

Zniknął między budynkami… szedł dobrze mu znanymi wąskimi uliczkami. Był ostrożny, wiedział dobrze, iż owe ciasne przejścia są ulubionym miejscem tych, którzy później mówią o sobie w karczmach: „byłem szybszy, chytrzejszy”. Oj tak, łatwo jest tu stracić życie dla czyjejś uciechy, już o dobrach nie wspominając. Kilka razy Sam ominął, co bardziej podejrzanie wyglądający zaułek i w końcu dotarł do karczmy „Pod Ryjem Lochy”. Głos w jego głowie zawsze miał dużo do powiedzenia na temat tego typu nazw nadawanych karczmom. Swoja drogą, kto wymyśla te nazwy? Może niedługo zaczną nadawać nazwy typu: „Przyrodzenie Wielbłąda” albo „Chędożona Maciora” (chyba kiedyś obudził się w burdelu o podobnej nazwie…). Miał na ten temat zawsze dużo przemyśleń i zwad w swojej głowie, ale nigdy nie wypowiadał się o nich na głos – można było kogoś niepotrzebnie urazić, a to może kosztować.

Wszedł do gospody i usiadł w pobliżu baru tak, aby widzieć wszystkich w izbie. Prawie od razu odnalazł swoją „ofiarę”.



Był nią wysoki, barczysty, zakuty w zbroję (i prawdopodobnie o zakutym łbie sądząc po zachowaniu) mężczyzna, choć bardziej wypadałoby powiedzieć samiec, bo albo osobnik był tak brzydki, że aż od niego odrzucało wzrok, albo to nie był człowiek. Ten wraz z teatrzykiem gapiów robiło wokół siebie mały cyrk w postaci popisów i opowieści jak to „uciął głowę smokowi” jak „sam rozgromił trzy tuziny zbrojnych” i tak dalej i tak dalej… Sam wmieszał się w grupę fanów i chwilę po tym żałował tego niezmiernie. Wielkolud ział zapachem piwska, którego sądząc po chwiejnej postawie musiał wypić multum, oraz mieszanki cebuli z czosnkiem, no i chyba swoim naturalnym zapachem zgniłego jaja…

- Jam jest Gorginth Potężnyyyy zbójca dziewic i wyzwoliciel smoooków… i choć jeszczem nie dostał listu, to na pewno Księciu o mnie nie zapomniał – usiadł ciężko na drewnianą ławę i łyknął sporo prosto z dzbana.
- ekheem… szanowny panie ehem Potężny Samuel wyraźnie łechtał próżność jegomościa – cóż zabiera Pan na tak niebezpieczną wyprawę, pewnie specjalnie przygotowany i niezwykły zestaw nietuzinkowych przedmiotów?! Gorginth wyraźnie nie rozumiał większości z tych wyrazów z osobna, nie mówiąc już o zestawieniu słów.
- Jo dobre żelastwo wziąłem sobie, same kurewsko dobre i mocne rzeczy. Dobra miecz, tarcza, zbroja, dobra zapas żywności, …

Gdy Samuel dowiedział się już dość (a rozmówca zasnął) i wyekwipował w to, co uważał, że będzie mu potrzebne (co oczywiście musiał przesiać przez rzeszoto zdrowego rozsądku, bo niby poco byłaby mu kolubryna o 10 calowej średnicy?) była już prawie pora, by ostatecznie się zgłosić w porcie. Zdeponował jeszcze pozostałość pieniędzy w banku zostawiając sobie tylko kilka złotych moment „na wszelki wypadek” i ruszył na przystań. Był zdecydowany. Podszedł do strażników i pokazał list, który w bardzo tajemniczy sposób, o którym wolał nawet nie myśleć, znalazł się w jego posiadaniu. Strażnicy bez słowa go przepuścili.

To miał być nowy początek…
 
Mono jest offline