Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2009, 21:31   #9
Kawairashii
 
Kawairashii's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znany
-…Zapach potu i Marii Skłodowskiej-Curie wisiał w powietrzu, gdy sięgnęłam po dyspozytor, któryś z tych żółtogłowych klaunów w kostiumach zwrócił na mnie uwagę. Cała akcja poszedłby w łeb, gdyby nie mój znakomity talent skrupulatnego przewidywania kroków przeciwnika i nadludzkiej wszechstronności w planowaniu na ich podstawie, kroków awaryjnych. Trzy gwiazdki powinny wystarczyć by przyszpilić jego rękę do ściany zanim wciśnie alarm. W następnej sekundzie doskoczyłam do niego i skręciłam mu kark, rzucając jeden z moich ciętych Testów na Dobranoc (Killing Quote). Ha ha, było cudownie, jeszcze tylko ukraść jeden rdzeń z głównej sali a Ubercon z pewnością nie dokończą projektu na czas. Potem wystarczy się ulotnić i zgarnąć kasę, to zapewni mi trzymiesięczny urlop na Hawaiach… Aloha Babe!. No cóż, nie śpieszyłam się zbytnio, przyznaje dałam ciała z czasem. Eksperyment właśnie ruszył, a gdy znalazłam się pod kratkami w podłodze na wzniesionej scenie naukowych zmagań, jedna z rękawic wyślizgnęła mi się z rąk trafiając prosto do mazi chłodzącej. O ja biedna, mam nadzieje, że nie zniszczy mi to lakieru paznokciach, hehe, chwyciłam jeden rozgrzanych rdzeń przy pomocy pozostałej rękawicy. Tak, już niewiele a moja skóra miała poczuć kojącą bryzę Oceanu Spokojnego. Ale niestety, poślizgnęłam się na prętach wzmacniających konstrukcję, rzucając się wprost do mazi za lecącym w powietrzu rozgrzanym do białości rdzeniem. Przed zemdleniem, najprawdopodobniej po zaliczeniu ostrego guza, usłyszałam jedynie charakterystyczne brzęknięcie odbijającego się jednego rdzenia o następny, wprowadzając rząd kolejnych w efekt domina… potem cisza, i obudziłam się tutaj. W Bawarii!

Wanda obudziła się już jakiś czas temu, obserwując okolicę i przeklinając z niewiadomego powodu pod nosem.
-Cholera to mnie będzie kosztować, wakacje. Eddie Chapman pewnie śmieje się ze mnie zza grobu. Eh, po co bawiłam się w skradanie mogłam wysadzić całą tą fabrykę, potem zwalić na kogoś winę, chociaż półtora miliona udałoby mi się z tego wyciągnąć.
Podczas gdy Black Tarantula, zagadywał do Magnusa, Ona dopiero podchodziła do grupki przebudzonych; Śpiących Królewn.

W skrócie była to smukła i atletyczna kobieta, ubrana w czerwono żółty, w pełni zakrywający jej ciało kostium super bohaterki. Jej długie muskularne łydki połyskiwały w świetle, pozostałościami chłodzącej mazi. Jędrne, zdrowo rozrośnięte biodra utrzymywały jej niechlujnie zawieszony pasek z akcesoriami na przyzwoitym poziomie. Powyżej było widać wyraźnie zakreślony kaloryferek oraz gigantyczną klatka piersiową. Plecy okrywały dwie skrzyżowane ze sobą katany. Które kołysząc się wprawiały w ruch, swymi szarpnięciami paska, dwa puszyste arbuzy umieszczone z przodu postaci, mogąc wprawić w zazdrość swą obfitością samą Miss Marvel. Prezentując swą osobą ziszczenie marzeń każdego nastolatka, o typowej Amerykańskiej Super Girl.
- Yo! Liebsien! Können Sie mir zwei Flaschen des Bären bitte geben?
Zwracając się w owej chwili do dziewczyny w przebraniu pokojówki, sięgała jedną ręką po portmonetkę. Po chwili uniosła wzrok, zza dziewczyny dostrzegając znajome twarze.
-Hej! ‘punny, co tu robi… (?) - Postać zrobiła krok w tył, dopiero wtedy dostrzegając resztę zebranych, poza Punisher’em.
-O Bob Sagat! Nie mówcie mi że znów wylądowałam w Lightning Rods?
Słońce, lub jakiekolwiek inne źródło światła padało zza jej pleców, dopiero gdy obejrzała się w stronę Magnusa, reszta zebranych dostrzegła jej maskę. Były to dwie czarne plamy na tle czerwonej maski, w których centrum znajdowały się oczy postaci. Gdy siwy mężczyzna powiedział, co miał do powiedzenia, dziewczyna przerwała myśl Black Tarrantulli, lub w każdym razie zaczęła nie przejmując się, czy on zdoła posklejać swe myśli do końca.
-Hej, to ja stara poczciwa ‘pool, nie ma co histeryzować na pewno znajdzie się jakieś rozwiązanie. Ty mówisz Otherworld, a ja na to; ok. jak tam chcesz, jestem otwarta, szanuje cię i twoje zboczenia… ale - ‘pool przystała po prawicy Black Tarrantulli, trzęsąc dłońmi w powietrzu jakby prawiła kazanie w stylu Martin’a Luther’a King’a-…bądźmy poważni, mam sprawy do załatwienia, dzieci do wyżywienia, ludzi do zabicia, czas to pieniądz, a ja straciłam właśnie… - liczy w myślach -trochę z wyżej wymienionych. Świat potrzebuje takich jak ja, więc nie mów mi, że umarłam. Z drugiej strony, nie mogę umrzeć, mam układ z…- Kobiece wydanie Deadpool’a wydawało się równie denerwująca co oryginał, przynajmniej dla tych którzy mieli tą nie-przyjemność spotkania go za życia. Na tą chwile wydawało się że nie miała zamiaru przestać mówić, póki ktoś nie zacznie gadać. A brzmienie jej charakterystycznego, chrapliwego głosu Demi Moore wrzynało się bezlitośnie w uszy wszystkich zebranych, utrwalając się w nich po resztę ich życia, albo i nie-życia.
 
Kawairashii jest offline