Wątek: Viva Allracja!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2009, 18:01   #102
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dueus Crudusa 5466 CK, Allracja
Targowisko, ulice



- Skoro tak twierdzisz...nie myśl jednak, że w razie kłopotów będę cię osłaniała.- wzruszyła ramionami Sheila.- Każdy pilnuje swojego ogona.
Zakończywszy temat monety, diablę przypomniało sobie życzenie swego mocodawcy i zaczęło dusić się ze śmiechu.
-Jesteś idiotą...Naprawdę myślisz, że w parę minut pojmiesz to co akolita kultu uczy się przez dwa trzy lata?- parsknęła śmiechem kobieta. Po czym wzruszyła ramionami dodając.- A biblioteka jest...jedna jedyna w całym mieście. Przy uczelni i tylko dla studentów.
-Tylko jedna?-
upewnił się Awanar nie mogąc w to uwierzyć.- Jedna na tak duże miasto?
-Więcej nie trzeba. Przybysze wolą tracić pieniądze w sposób ciekawszy od wertowania stronnic.-
odparła Sheila. Po chwili potarła nerwowo podstawę małego różka wyrastającego z jej czaszki dodając.-Za doprowadzenie do pierwszego źródła informacji...hmm...Pięć sztuk srebra wystarczy.

Świetlista Dzielnica, okolice Domu Kości


Owo „źródło informacji okazało się młodym, wygolonym na łyso mężczyzną, w ciemnych szatach i z błyskiem fanatyzmu w oczach. Werbownikiem Wstrzymującego Śmierć.

Z pełnym pasji głosem opowiadał o swym bóstwie i zachęcał by Awanar porzucił dotychczasowo wyznawane bóstwo. A zaczął czcić Irthalosa. Z tego co zrozumiał Awanar, dogmat tego bóstwa był...cóż...dość prosty. Życie jest złe. Życie przynosi choroby, głód, pragnienie, ból, wątpliwości i żal. Śmierć nie przynosi ukojenia, bowiem jest tylko preludium do oczyszczenia, po którym następuje ponowny powrót do życia, tylko że w nowej formie. Te powtarzające się pasmo cierpienia można przerwać wydostając się z nieustannego kręgu rodzenia się i umierania, poprzez osiągnięcie formy idealnej. Formy Nieumarłego. Wtedy następuje wyzwolenie od bólu, chorób i rozterek moralnych, uwolnienie od głodu i łaknienia. Młody kapłan zachęcał by Awanar odrzucił patronat swego bóstwa i przeszedł na stronę Irthalosa, by wierną służbą nowemu bóstwa, dosłużyć się zaszczytu życia po śmierci.
Co zaś do hierarchii na czele domu stoi wspaniały Najwyższy Kapłan, licz o imieniu Phaegos Sirmatha. A jego rządu wspierają Strażnicy Wiecznej Służby, klika nieumarłych zajmujących się poszczególnymi dziedzinami działalności Kościoła Wstrzymującego Śmierć. Każdy z nich ma grupę podwładnych, którzy mają swoich podwładnych... oczywiście wszystkie grube ryby w świątyni, są obdarzone formą doskonałą (czyli są nieumarłymi).
I były to jedyne wartościowe informacje dotyczące kultu Wstrzymującego Śmierć, jakie udało się wyciągnąć od akolity próbującego nawrócić Awanara na właściwą drogę.
A Sheila przyglądała się temu nawet nie próbując ukryć ironicznego uśmieszku na swej twarzy.

Targowisko, karczma „Pod pijanym satyrem”


Maahr udał się do Inglorina, zostawiając kobietę wraz grupką jej adoratorów. Którym, albo nie przeszkadzało, że jest nieumarłą. Albo byli zbyt pijani, by dostrzec ten szczegół. Po uzgodnieniu planu działania siv podszedł do kobiety, by przekonać ją do pójścia do swego pokoju. Na szczęście towarzystwo adorujących ją mężczyzn i wlany w siebie alkohol (działający bardziej na zasadzie autosugestii niż związków chemicznych zawartych w winie) wprawił ją w dobry humor. I dała się grzecznie odprowadzić na górę, rzucając przez ramię uśmieszki całuski i słowa.- Zaraz wrócę, kochani.- do grupy jej pijanych wielbicieli. Po dotarciu na miejsce kobieta określiła pokoik siva, mianem chlewu i odmówiła zamieszkania tutaj. Jak stwierdziła siadając na łóżku Maahra, przywykła do lepszych luksusów, niż ta nędzna buda w której przebywa w tej chwili.
No cóż...Teraz siv miał okazję przekonać się o potędze tajemniczej odmiany „magii” jaką miała być owa słynna inglorinowa psychoanaliza.

Dzielnica Świetlista, restauracja Niebiańskie Wrota, wieczór


- No to wpadłaś złotko - skwitował całe zajście Kris, stając tuż obok Róży i patrząc na ciało z założonymi na piersiach rękoma. - Nie ładnie, oj nie ładnie postąpiłaś z naszym przyjacielem... Piąłby się w górę razem z tobą, ale nie! Ty oczywiście chciałaś zagarnąć wszystko dla siebie. A tak, będziesz musiała zostawić jeszcze odrobinę dla mnie, hehe. Ja... to... miałem na myśli, e...
Szybki ruch ramienia kobiety i Kris poczuł bolesne kłucie w kroczu. Nic dziwnego. Róża przystawiła jeden z tych swoich paskudnych noży, prosto do klejnotów Krisa. Na twarzy Róży widać było wściekłość gdy mówiła.- No kochasiu co takiego ci się marzy, tylko powiedz.
Słowa te brzmiały dość zachęcająco, tyle że drgające w gniewie wargi kobiety i sztylet boleśnie się wbijający czuły punkt Krisa... Te dwa fakty, nadawały im ironiczny charakter.
- Eee...nic?- rzekł nerwowo Kris, woląc nie narażać rozświeconej kobiecie trzymającej nóż na jego męskości. Swoją drogą, gdzie ta baba wcisnęła te noże?! Idąc do tej reastauracji za nią, nie zauważył, by je miała przy sobie.
-Teraz go posadź i zetrzyj mu tą krew. Muszę pomyśleć.- mówiąc to, Róża usiadła. Początkowo Kris, chciał zaprotestować, ale wystarczyło jedno zimne spojrzenie zielonych oczu Róży, by zmienił zdanie. Kris chciał jeszcze pożyć, a narażanie się na gniew furiatki z nożami, życie mu tylko skróci...I to drastycznie.
Na szczęście nieboszczyk był jeszcze ciepły, choć dość ciężki...I miał wypchaną sakiewkę.
Czy Róża zauważy jej zniknięcie? Czy będzie miała coś przeciw? Czy Krisowi starczy odwagi by ją wziąć? Kolejne sekundy miały o tym zadecydować.
-Zamknij mu oczy. Wlej mu wina do ust i polej mu koszuli... Niech wygląda na urżniętego w trupa.- dyrygowała Róża. Kris miał pewne opory, by otworzyć nieboszczykowi usta i wlać, wina...By zamknąć oczy też. Ale wystarczyło jedno spojrzenie Róży, by te opory znikły. Sięgając po wino, Kris zauważył, że pod talerzem Melgasta coś leży. Było to czarne pióro...prawdopodobnie kruka lub wrony.

A gdy Kris wykonał wyznaczone mu zadania, Róża wstała i rzekła.- A teraz chodź za mną powoli i dostojnie...jakby nic się nie stało. A jak chcesz wykręcić jakiś numer. To pamiętaj, że zabiję cię pierwszego.

Targowisko, Karczma „Szczurza Nora”, wieczór


Wydostali się z Niebiańskich Wrót bez problemu...I para szybkim i energicznym krokiem udała się w kierunku Szczurzej Nory...A tam Róża urządziła Ratkinowi „piekło”, wrzeszcząc.- W co ty nas wpakowałeś?! Ten Melgast nie żyje, a nas widziano na miejscu zbrodni! Będą nas wkrótce ścigać. Ty idioto! Tego nie przewidziałeś w swym genialnym planie skosu tysiąclecia.
-Czy klucz wrócił na swoje miejsce?-
spytał Ratkin.
- Tak! Tak! Wrócił, ale co to ma za...-wrzeszczała Róża chodząc po pokoju tam i z powrotem. Półelf zaś przerwał kobiecie.- Zabójstwa w tym mieście zdarzają się często...Każdy który pnie się po szczeblach kariery, musi uważać na zatrute noże konkurencji. To że zginął Melgast, niczego nie zmienia. Dopóki klucze są przy zwłokach, nikt nie będzie zmieniał zamków.
-Ale przeprowadzą śledztwo w sprawie jego śmierci.-
mruknęła Róża. A półelf dodał.- Śledztwo, które zakończy się porażką. Morderca już o to zadba. Bowiem jest na tyle osobą wpływową, że pozwolił sobie na narażenie własnej pozycji mordują Melgasta. Allracja to miasto przeżarte korupcją i układami. W takim mieście nie da się nikogo wytropić...W każdym razie, nie w sposób legalny.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-06-2009 o 18:06.
abishai jest offline