Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2009, 15:22   #9
Zielin
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
W momencie, w którym obydwoje dotarli na statek, krzątanina działa się w najlepsze. Przenoszenie koszy i skrzyń z prowiantem poprzez grupkę zorganizowanych marynarzy było jak najbardziej na miejscu. Podobnie jak ostateczne wiadomości synoptyczne i poprawki kursu względem panujących prądów morskich.
Typowy wygląd statku przed odbiciem od brzegu psuł jedynie osobnik rasy ludzkiej o aparycji, którą wprawiony w alkoholowych bojach krasnolud określić może jako menel lub kloszard. Pijany człek zasnął przy burcie. Po chwili jednak, po uprzedniej interwencji zamaskowanego osobnika, wyglądał na w miarę otrzeźwiałego. I wściekłego niemiłą pobudką.
Po krótkiej, acz intensywnej wymianie zdań z ową zakapturzoną osobą, którą to zwrócił uwagę całego okolicznego towarzystwa, i ukazaniu swoich "argumentów" jednemu ze śmiejących się marynarzy, wojowniczo nastawiony pijaczek odszedł sobie.

- Dziękuję za towarzystwo, Gloinusie - rzekła elfka i ukłoniła się lekko. Na jej twarzy nie było widać nawet krzty zażenowania odegraną tu scenką. jakby był to dla niej chleb powszedni.
- Cała przyjemność po mojej stronie, Serve Tyllevare - odrzekł, lekko się przy tym kłaniając.
Dostrzegł jeszcze przyjazny uśmiech na jej twarzy, tuż przed tym, jak pomknęła w dół schodów.

Krasnolud, nie mając nic do roboty, postanowił jeszcze przez chwilę poobserwować panujący tłok. Samo przebywanie na statku dawało mu świadomość o jego ważnym udziale w wyprawie. Przystanął przy burcie, trochę dalej niż uprzednio leżał zapijaczony mężczyzna, po czym zrzucił plecak i przysiadł na drewnianej skrzyni.
Siedział, wpatrując się w kładkę. Coraz więcej osób przychodziło do portu, aby pożegnać wypływających. Wojacy, tak jak sądził Gloinus, w większości ludzie, coraz częściej stawiali się na pokładzie, lecz równie szybko co się pokazywali, znikali na schodach, które, jak sądził prowadziły wgłąb statku wprost do ich kajut.
Z zamyślenia wyrwał go cichy skrzyp. Powstał szybko, jakby skrzynia zaczęła parzyć go w cztery litery. Szczęście, że zorientował się szybko. Wspaniała robota dekarza i wyczulone zmysły uchroniły go od spędzenia reszty podróży w niewygodnej pozycji. Lub co gorsza, stając się tematem szeptów i śmiechów na pokładzie. O nie, tak by być nie mogło. Musi im wystarczyć ten spity człowieczyna.

Powstawszy więc i rozprostowawszy kości, zarzucił plecak na jedno ramię i ruszył ku schodom prowadzącym do kajut...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Stanąwszy na końcu docelowej trasy, krasnolud usłyszał gwar rozmów. Wywnioskował więc, że trafił właściwie. Rozpocząć poszukiwania kajuty, czas zacząć!
po obu stronach korytarza było umieszczonych kilkanaścioro drzwi. niektóre były otwarte, inne zamknięte tak szczelnie, że nawet między szparami nie przedostawało się żadne światło, jeszcze inne miały w swoich zamkach klucze. Tych ostatnich było jednak niewiele, może ze dwie, w całym gronie kilkunastu kajut. Wywnioskował więc, że są to tzw "książęce kwatery". Postanowił więc ich nie ruszać.
Gloinus podszedł do pierwszych drzwi. Okazały się zamknięte. Odwrócił się na pięcie i szarpnął za uchwyt u drzwi naprzeciwko. Otwarły się cicho, a jego oczom ukazały się cztery osoby rasy ludzkiej.
"Nieznane twarze. Czyli pijaczek śpi gdzieś indziej" pomyślał. Burknął krótkie "Przepraszam, pomyłka" i już zamykał za sobą drzwi.

Miast konsekwentnie dążyć od drzwi do drzwi, Gloinus podszedł do tych środkowych, w lewej ścianie korytarza. Uchylił je ledwo, a jego nozdrza podrażnił zapach zgniłego trupa, zmieszanego z czymś w rodzaju wywaru czy perfum. Oczy zaś dopiero po chwili ujrzały właściciela "małego alchemika", jakim był nieumarły. Przyzwyczaił się do tego typu widoków, ale zapach zawsze wzbudzał w nim obrzydzenie.
Alchemik, zajęty swoją zabawą, nawet nie zauważył krasnoluda w drzwiach. Zajmował on dwuosobową kajutę, a połowa wolnego miejsca przy ścianie była zajęta właśnie przej jego przenośnie laboratorium. "Chyba nie szybko trafi mu się współlokator" pomyślał Gloinus i równie cicho jak otworzył, tak i teraz zamknął drzwi do jego kajuty.

Dopiero po kilku głębszych wdechach pozbył się mdłości, ale nieprzyjemny smrodek pozostawał do trzech czwartych długości korytarza.
Otworzył jedne z drzwi znajdujących się na końcu. Jego oczom ukazał się pokój z dwoma kojami i hamakiem, na który zarzucono jakiś płaszcz. Na stoliku paliła się świeczka. Właściciela płaszcza nie było, ale to i lepiej dla krasnoluda. Szybko zajął dolną koję, rzucając na nią swój plecak.
Posiłował się troszkę z butami i resztą zbroi, po czym ustawił je obok tarczy i nieodłącznego topora "domowej" roboty. Był zmęczony, i chętnie by się przespał, ale książę miał, z tego co usłyszał przez któreś drzwi, coś powiedzieć. Wypadałoby się więc stawić.
Zostawił plecak, aby upewnić się, że nikt nie zajmie jego koi, po czym ruszył spowrotem na pokład...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Pierwsze minuty rejsu minęły w ciszy. Część osób z tęsknotą zwróciła się w stronę ojczystego lądu. Nikt nie zauważył, że na środku pojawiła się masywna skrzynia. Stanął na niej książę Ultrich Kreuzenferg. Odchrząknął, żeby zwrócić uwagę wszystkich podróżników na jego osobę po czym zaczął doniosłym głosem.
- Oto rozpoczęła się podróż,...
Gloinus stał na samym końcu całej zbieraniny, przyszedł bowiem najpóźniej ze wszystkich. Jego wzrost ani też podszeptywania w trakcie przemowy nie pomogły mu wcale w pełnym wysłuchaniu jej. Rozróżniał jednak większość słów, więc siedział cicho.
-Płyniemy do Zhieloskoju, gdzie wybuchło powst... - ktoś głośno zaczął kaszleć i charczeć, prawie uniemożliwiając krasnoludowi poznanie dalszych szczegółów -...Cesarza mamy swoimi umiejętnościami wspomóc partyzantkę Rajwirda Kravowa i doprowadzić do tronu prawowitego władcę, czyli Ardiejusa Wrogiuszowa.
Znowu jakiś kaszel, czy może charkot. Sam nie wiedział jak to nazwać, ale sam fakt że gość przeszkadza okropnie go irytował. "Jak jesteś chory to się bucu lecz! A nie się na statek zabierasz!" przeszło mu przez głowę. Na szczęście w porę ugryzł się w język i słowa te nie wydobyły się z jego krtani.
- Jest was tak mało, aby nie wzbudzać podejrzeń. Musimy działać po cichu, w przeciwnym razie może dojść do... dyplomatycznych reperkusji. Na razie mam nad wami zwierzchnictwo, ale po przybyciu będziecie podlegać odpowiednim organom, które stwierdzą, że wasze umiejętności mogą przydać się w tamtych okolicznościach.
Książę zamilkł na krótko, najwidoczniej dając czas do przyswojenia sobie uzyskanych informacji. Zaraz jednak rozpoczął swoją przemowę dalej:
- Macie prawo do wszystkich łupów, za wyjątkiem tych ważnych dla sprawy dalszej walki. - słowa te dały krasnoludowi niemałą radość. Nie dość, że wyrusza na epicką przygodę, to jeszcze prawie całe kosztowności i zdobyte skarby będą należeć do niego.
- Jeśli zostaniecie ukarani, nie będę w żaden sposób próbował złagodzić tą karę. A na ten moment mam jeszcze jedną wiadomość. Nim dotrzemy na wschód, muszę odwiedzić wyspę Celmę, na której znajduje się klasztor pewnego zakonu. Mam tam coś do załatwienia, oraz kolejnego uczestnika do zabrania. To byłoby na wszystko. Możecie rozejść się do własnych zajęć. Zaraz powinna dotrzeć do was kolacja. W razie problemów można mnie znaleźć w mojej kajucie, o czym wszyscy pewnie wiecie.
Ultrich Kreuzenferg zszedł ze skrzyni i zniknął na schodach prowadzących do kajut.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Kolacja, tak jak zapowiedział książę, zaraz do nich dotarła. Krasnolud zjadł ją na pokładzie, dopiero później oddał talerz do mesy i zszedł do kajuty. Czuł jeszcze smak kolacji, gdy trafił spowrotem do kajuty. Na hamaku, na którym leżał uprzednio płaszcz, spał... jaszczuroczłek. Przedstawił się tylko jako El'Ruu Kururi , po czym odwrócił się na drugi bok i szybko zasnął.
Gloinus, powłócząc nogami, podszedł do dolnej koi. Zestawił plecak na ziemię i uwalił się na swoje posłanie. Usłyszał skrzypienie na górnej koi. "A więc przybył i dodatkowy pasażer do tej kajuty. Ciekawe kto to?". Zaciekawienie nie mogło jednak równać się jego zmęczeniu, toteż przy akompaniamencie basowego chrapania z górnej koi Gloinus zanurzył się w ciemną otchłań snu...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Piękny sen o tańcujących dziewkach w sadzie, rzeczce o winopodobnym kolorze wody i lekko przygrzewającym słoneczku został przerwany. Winowajcą okazała się być czyjaś broda!
- Niemożliwe! Co za skur... - nie dokończył zdania. Długie brody nosili tylko starcy albo... tak, albo krasnoludzi. Odgarnął zwisający fragment brody i powstał, prawie potykając się o zrzucony wczorajszego wieczora plecak. Na górze zobaczył kogoś, o podobnych gabarytach do niego. A więc jednak jakiś rodak trafił się wreszcie. Gloinus był przeszczęśliwy.


Pomimo, iż leżał odwrócony do niego plecami, z łatwością rozpoznał tegóż jegomościa. Walnął go w plecy tak mocno, że tamten powinien wypluć płuca, a tymczasem on tylko podrapał się po plecach, rozbudzając się lekko.
- Co za cep budzi mnie w środku pięknego snu. Racz się odezwać, chyba że do końca życia wolisz zajmować stanowisko eunucha!- rozległ się spod skołtunionej brody.
- Wstawaj, ścierwojadzie niemyty. To ty mi sen przerwałeś swoją kępą na brodzie, której to nawet zarostem nazwać nie można. Wstawaj no wstawaj, rudzielcu, bękarcie jeden. Z ciebie krasnolud jak z koziej dupy trąba!
Wyraźnie zezłoszczony, żeby nie powiedzieć - wkurwiony, tamten przetarł oczy. Zamierzał się właśnie z pięścią, gdy wreszcie wyraźnie ujrzał znajomą, śmiejącą się twarz.
- Niech mnie kule biją, Gloinus!
- Aldrim, stary druhu! Dobrze mieć cię przy sobie w takiej wyprawie.
- Myślałżem że ni krasnoluda tu nie spotkam.
- Podobne i moje odczucia były. Złaź no szybko, już ranek. Idziemy się napić!


Wystarczyło wspomnieć o alkoholu, a Aldrim z szybkością błyskawicy stanął na nogi. Razem z Gloinusem wyszli z kajuty, zostawiając nieposłane koje i jaszczuroczłeka śpiącego w hamaku...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline