Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2009, 12:10   #1
Zu
 
Reputacja: 1 Zu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłośćZu ma wspaniałą przyszłość
[Autorski, Storytelling] Różne są odcienie światła...

Na Erpegii trwał właśnie środek dnia. Słońce świeciło jasno, prześwitując przez korony otaczających Was drzew. Ptaki śpiewały, siedząc na ich gałęziach, a różnego rodzaju leśne zwierzęta kręciły się wśród ściółki, trzymając się od Was w bezpiecznej odległości - na tyle jednak małej, by dało się je dojrzeć w oddali, wytężając odpowiednio wzrok. Zajęci własnymi sprawami, przemierzaliście właśnie leśne ostępy, idąc niezależnie od siebie wzdłuż wydeptanej ścieżki - dość szerokiej, by i wóz mógł tamtędy przejechać. Była to wygodna droga między dwoma niezbyt oddalonymi od siebie miastami, pozwalająca na szybkie przemieszczanie się między nimi. Dziwiło więc, że poza Wami samymi, nikogo tam nie widzieliście.

Gdy tak szliście, to w pewnym momencie każdy z Was usłyszał pewien charakterystyczny dźwięk - coś w rodzaju nieustannego dźwięczenia, które narastało, gdy się zbliżaliście. Wnet po zachodniej stronie ścieżki pojawiła się "wyrwa" wśród drzew - była to niewielka polanka, na końcu której, tuż przy drzewach, widniał owalny portal. Miał on białe, marmurowe obramowania, wewnątrz których migotał rozmazany obraz tego, co znajdowało się po jego drugiej stronie.


Różnił się on od innych portali z tego świata tym, iż nie miał wielkich rozmiarów. Przeciętny erpegiański portal na ogół mierzył przynajmniej z pięć metrów wysokości, ten zaś zdawał się być jedynie na tyle duży, by wyjątkowo wyrośnięty anhiczel mógł się w nim zmieścić bez schylania głowy.

Gdy mu się tak przyglądaliście, to w pewnej chwili dobiegł Waszych uszu inny dźwięk - odgłos kroków. Licznych kroków. Narastał on, dobiegając ze ścieżki, z której przez chwileczką zeszliście. W jego rytmicznym, zsynchronizowanym brzmieniu łatwo było rozpoznać marsz jakiejś jednostki wojskowej. I nie rozmijało się to zbytnio z prawdą, gdyż chwilę potem zza drzew wychynął niezbyt liczny oddział opancerzonych jegomości.

Wyglądali na typowych, lekkozbrojnych rycerzy tudzież templariuszy. Nosili w większości kolczugi, obłożone tunikami z symbolem miecza na tle promienistego słońca - znaku Najwyższej. Do pasów mieli przypięte miecze i buzdygany, w dłoniach nieśli tarcze z symbolem takim samym, co na tunikach, a ich twarze - w większości mephańskie - przedstawiały wyraz z rodzaju "Robota wykonana, wracamy do domu".


Zatrzymali się, widząc Waszą trójkę zgromadzoną w pobliżu portalu. Templariuszka stojąca na przedzie uniosła lekko brew, lustrując Was uważnie.

- Witajcie - rzekła, przyglądając się Wam tak, jakby miała w oczach promień rentgenowski. - Co my tu mamy? Spryciarze rozglądający się za okazjami, zwykli ciekawscy, czy może chętni do wstąpienia w nasze szeregi?

Reszta rycerzy wyglądała subtelnie zza jej pleców, przyglądając się Wam spojrzeniami zaciekawionymi i podejrzliwymi zarazem. Nie wyglądali, jakby mieli zaatakować. Przynajmniej nie bez dostatecznie dobrego powodu.
 
Zu jest offline