Samuel Johnson miał rację mówiąc, iż jeśli kogoś znużył Londyn, to znaczy, że znużyło go życie. Harlow podczas swoich podróży zwiedził już masę wspaniałych miast, jednak stolica Anglii miała w sobie coś co zawsze go do niej przyciągało. Kiedy przedstawiciele Royal Society zaproponowali mu udział w wyprawie był w niebo wzięty, nie dość, że miał rozpocząć eksplorowanie tajemniczych jaskiń pod Londynem to jeszcze zaoferowano mu wynagrodzenie, któremu nie mógł się oprzeć.
Colin, mężczyzna lekko po 30. o artystycznie rozczochranych włosach, siedział wraz z pozostałymi członkami zespołu oczekując na Benza. Ubrany był w ciemne bojówki i polar, był człowiekiem cierpliwym, lecz tym razem wciąż zerkał na swój zegarek marki Tissot. Wszystko dla tego, iż nie mógł się już doczekać wyprawy, w końcu sieć jaskiń pod samym Londynem to nie byle co. Kiedy wreszcie przybył Benz wszystkim uczestnikom rozdano akta, Colin większość zawartych w nich informacji znał już od dawna, gdyż Royal Society zdążyło go już dobrze wtajemniczyć, jednak przez grzeczność, a także by nieco odświeżyć sobie pamięć, ponownie je przejrzał. - Długość – przewidywana 850 m, rozciągłość – przewidywana 123 m. Przewidywania, w sumie niczego nie są pewni - pomyślał i westchnął cicho, wcale się tym jednak nie przejmował, bowiem w gruncie rzeczy, czego miał się obawiać? Zwiedził już dziesiątki jaskiń i nie spodziewał się by coś mogło go zaskoczyć, jednocześnie z doświadczenia wiedział, że musi zachować ostrożność.
O swoich towarzyszach wiedział dość nie wiele, z żadnym z nich jeszcze nie rozmawiał, ale miał nadzieję, iż ich współpraca będzie układała się wzorowo. Dziwiło go tylko to, iż tak niewielu rodowitych Brytyjczyków brało udział w ekspedycji, świadczyć mogło to jednak również o tym, iż najlepszych specjalistów ściągano z różnych zakątków świata. Jednak czy ci ludzie rzeczywiście byli najlepsi? Z oceną Colin musiał się wstrzymać do czasu, gdy wejdą w głąb jaskiń.
Kiedy tylko przybyli do bazy wypadowej uwagę Colina przykuła ogromna wyrwa, siła wybuchu, który dokonał tego zniszczenia, była rzeczywiście imponująca. - Szkolenia macie, to zbierać dla siebie sprzęt. – rzekł Benz - Za godzinę każdy ma być gotowy do wymarszu.
Harlow kiwnął głową w odpowiedzi i nieznacznie się uśmiechnął, przedstawiciele Royal Society o niczym nie zapomnieli, przygotowali wszystko co mogło przydać się w wyprawie. Nie chcąc tracić czasu Colin zabrał jeden z plecaków i zapakował do niego swój ekwipunek. Nóż i małą manierkę miał już od dawna przypięte do paska, było to jego standardowe wyposażenie i rzadko się z nimi rozstawał. Niedługo potem do ekipy dołączył kolejny członek, Rodger Benz nie wyglądał jakby był z tego zadowolony, jednak dla Harlowa obecność kolejnego mężczyzny była bez znaczenia, ważne by tylko potrafił sobie poradzić w trudnych warunkach.
Do wyruszenia było jeszcze trochę czasu, więc Colin usiadł sobie wygodnie na jednym z krzeseł i wyjął najnowsze wydanie The Sun. Od czasu gdy David Yelland nie był już redaktorem naczelnym, a jego miejsce zajęła jakaś Wade dziennik stracił nieco na jakości, tak przynajmniej uważał Harlow. Mimo wszystko nie wyobrażał sobie dnia w Londynie bez przeczytania porannego The Sun.
__________________ See You Space Cowboy... |