Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2009, 20:35   #6
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Mówi Komandor Desjani, z pokładu krążownika Jego Cesarskiej Mości "Flogiston V". Właśnie wkroczyliście na tereny objęte wojną.

Trójka ludzi, kobieta i dwóch mężczyzn obecnych na mostku, wsłuchali się w słowa kierowane z krążownika cesarskiej floty. Piękna czarnowłosa kobieta, w uniformie kapitana cesarskiej Floty, zwróciła się do radiooperatora, siedzącego przy konsoli pełnej ekranów.

- Zrób głośniej.

W głośnikach odezwał się kolejny komunikat:

- Siedemnaście godzin temu do systemu wskoczyła vuldrokańska flota uderzeniowa, wiążąc jednostki sojusznicze w bitwie na obrzeżach systemu. Zgodnie z rozporządzeniem cesarskim #42C, dla własnego bezpieczeństwa zostaniecie odeskortowani przez nas do gwiezdnego portu Leminkainen. Stacjonująca tam flota zapewni wam bezpieczeństwo do czasu zakończenia ataku.

- Spodziewaliśmy się tego, bracie – Wysoki mężczyzna z insygniami Gwardii zwrócił się do drugiego towarzysza. Zdobiony feniks na jego napierśniku od razu zdradzał stopień kapitański w Gwardii. Evros de Varras mimo młodego wieku, był doświadczonym wojownikiem, mającym za sobą uczestnictwo w odsieczy Stygmaty.

- Tak, tylko działają szybciej niż przewidywał wywiad wojskowy. Nic dziwnego, że Desjani podjął taką decyzję. Ryzyko zdrady jest zbyt duże. – Odezwał się drugi mężczyzna, ubrany był w szaty Wojennego Bractwa. Jego szerokie barki zdradzały wielogodzinne, wyczerpujące treningi. Podobieństwo między dwoma mężczyznami można było odkryć na pierwszy rzut oka. Marco, bo tak miał na imię Adept Bractwa, był tylko o głowę niższy od brata.

- Alero, musimy się trzymać za Flogistonem V, Desjani jeszcze nie wie, że na pokładzie ma zdrajcę. Nie możemy stracić krążownika z oczu. – Evros wpatrywał się zimnym wzrokiem w tablicę wyświetlająca obecną sytuację wokół nich. Nie był to żaden wyjątkowo zaawansowany technicznie sprzęt, ale wystarczył do monitorowania najbliższej przestrzeni. Kilkanaście większych i mniejszych statków unosiło się wokół nich.

Kapitan przywołała gestem dziewczynę zajmującą fotel operatora aparatury do skoków warpowych, skośnooka dziewczyna o niebanalnej urodzie wyprężyła się jak struna przed swoim dowódcą.

- Ustaw ciąg na 80% mocy reaktora, trzymaj się w bliskiej odległości Flogistona…

Pierwszy oficer, a raczej oficerka Cynthia Wlesiak, zajęła miejsce obok nawigatora i po krótkiej wymianie zdań, zabrali się do realizacji rozkazów pani kapitan.

Gdzieś tam na ekranach, w odległym kwadrancie tej galaktyki trwały zaciekłe walki.

******

- Konwój Alpha, przyspieszenie maksymalne, kurs 012 na 001, formacja rozproszona.

Nagły rozkaz komandora wprawił w osłupienie większość ludzi znajdujących się na mostku Pioruna. Pierwsza zareagowała Alera:

- Coś jest nie tak!!! James – rzuciła do nawigatora – co pokazują czujniki?

- Nic pani kapitan. Spokój… lub jest drugie rozwiązanie, wróg jest za daleko i jeszcze nie jesteśmy w stanie go wykryć.

- Desjani to doświadczony człowiek, dzieje się coś złego. Nawigator zastosować się do zaleceń z Floigistona i trzymać się blisko krążownika, tylko migiem!!!

- Kapitanie Evros na pana miejscu radziłabym żołnierzom zająć miejsca w przedziale desantowym. Tak na wszelki wypadek.

Dowódca oddziału desantowego skinął głową swojemu bratu:

- Jasne, Marco zejdź do nich, za pięć minut mają być w pełnej gotowości bojowej, gotowi do desantu.

On sam wolał zostać na mostku, chciał mieć pogląd na wszystko. Jego misja była zbyt ważna, by mógł sobie pozwolić na błędy. Cesarz nie należał do pobłażliwych ludzi, a tym bardziej zwierzchnicy jego Gwardii. Wiedział, że na swoim bracie mógł polegać, zarówno jeśli chodzi o wierność jak i skuteczność w walce.

Kiedy zakonnik zniknął we włazie prowadzącym ku przedziałowi desantowemu, w głośnikach rozległ się trzeszczący głos z krążownika:

- Konwój Alpha, tu komandor Desjani, odłączamy się od formacji, kontynuujcie ze stałym kursem. Zaraz dotrzecie do mgławicy. Na miejscu wyłączyć wszystkie emitujące sygnały systemy, powtarzam, wyłączyć systemy emitujące sygnały!

- Sir! – krzyknął nawigator, wskazując na monitory czujników – Pani kapitan, kilka wrogich statków, zauważyli konwój i kierują się w jego stronę!!!

Teraz już sytuacja wydawała się klarowniejsza, co nie znaczyło, że przyjemna. Pierwsza oficer odezwała się tuż po nawigatorze.

- Wystrzelili pociski… to chyba głowice jądrowe.

- Flogiston zwalnia, sir! Wygląda na to, że chce osłonić konwój!!!

- Schować się za nim, i przesłać całą moc do systemów zagłuszania i maskowania. Musimy zdążyć ukryć się za krążownikiem, z takim pancerzem nie jesteśmy w stanie przetrwać nawet pośredniego trafienia. Wykonać natychmiast!!!

Pierwsza oficer i nawigator, dwoili się i troili przy konsolach, co chwila wykrzykując doi głośników rozkazy dla maszynowni.

- Salwa zbliża się pani kapitan!!! Wygląda na to, że większość trafi w krążownik. Niech Wszechstwórca ma ich w swojej opiece, kilka jednak minie Flogiston… obyśmy byli wtedy jak najdalej…

Alera zajęła miejsce w fotelu kapitańskim, wskazując stanowczym gestem Evrosowi, że ma zająć miejsce obok niej. Wszyscy w pośpiechu zapinali pasy foteli.

Na mostku zrobiło się cicho, czarny ekran z mrugającymi punkcikami, był teraz całym ich światem.

Nawigator po cichu odliczał:

- Pięć do uderzenia…

- Cztery…

- Trzy…

- Dwa…

- Jeden…

Statkiem wstrząsnęło… i ostro szarpnęło, a przez szyby kokpitu wpadł do środka oślepiający blask wybuchów.

- Kilka głowic uderzyło we Flogiston, sir! Reszta przeszła bokiem!!!

- Druga salwa, sir!!! To koniec…

BŁYSK

Potem na całym statku nastała chwilowa ciemność. Wszystkie systemy wyłączyły się by za moment restartować. Ekrany czujników ożyły na nowo, a na statku znowu zaświeciło się słabe światło.

Alera zerwała się pierwsza z fotela:

-Meldować co się stało? Jakie straty? Co z innymi?

Krew spływała z rozciętego łuku brwiowego nawigatora, który nie zdążył zapiąć pasów przed eksplozją, jednak mężczyzna nie zważał na to wykonując rozkazy swojej kapitan.

- Ocalało chyba siedem jednostek, przynajmniej tak informują nasze czujniki. Od Flogistona wykrywają największe dawki promieniowania, statek jednak cały czas się trzyma, choć to oni przyjęli połowę głowic. Piorun nie doznał szkód, wszystkie systemy zdają się działać poprawnie, maskowanie także. Tylko jest coś innego…- urwał wpatrując się w pierwszą oficer.

Kobieta odpowiedziała za niego:

- Nie potrafimy rozpoznać gdzie jesteśmy. Profil promieniowania tego układu nie odpowiada żadnemu z cesarskiej bazy, a to znaczy, że jesteśmy gdzieś, gdzie nie było nas od bardzo dawna.

Nie zdążyli jeszcze zareagować na te rewelacje, kiedy usłyszeli kolejny komunikat:

- Konwój Alpha, tu komandor Desjani. Mamy ciężkie straty w ludziach i sprzęcie ale sytuacja na pokładzie wydaje się znowu stabilna. W związku z dziwnymi okolicznościami, zarządzam spotkanie dowódców statków konwoju za osiem godzin. Promieniowanie u nas jeszcze przez jakiś czas nie pozwoli na przyjmowanie gości ale dane wykazują, że "Słoneczny wiatr" powinien mieć odpowiednie pomieszczenia na tę okazję. Spotkamy się na miejscu. Bez odbioru.

Pierwsza odezwała się kapitan Alera:

- Wezwij lekarza Cyntio, niech opatrzy Demsa. Sprawdzicie wszystkie układy statku, chcę mieć za pół godziny meldunek o wszystkim. I przygotujcie prom na Flogiston, nie sądzę, że na tym obuńskim statku będzie oszałamiająco duży hangar. Rozumiem kapitanie Evros, że zechcesz mi towarzyszyć w spotkaniu? – zapytała zmysłowo składając usta.

- Oczywiście – Hazat udał, że nie zauważył wyzywającego spojrzenia.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline