Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-07-2009, 00:40   #8
Fabiano
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Benz zadowolony nie był, widać to było na pierwszy rzut oka. Ale co tu się dziwić skoro ktoś wkłada swoje łapy w nie swoją wyprawę. Sprawa się ma tak, że coraz bardziej nie lubił Sir Wilsa. Rodger stał przodem do stołu i oglądał sprzęt. Wszystko takie jakie chciał, firmy jakiej chciał, długości jakiej chciał. Cudeńko. Nic tylko pakować plecak i wyruszać. Przygotowywania skończył jako ostatni.

Mike Turzyński:
Wszyscy się na ciebie gapią. Co jest? Masz na czole wymalowane „pismak”? Już wiesz, że ma przerąbane na starcie. Podszedłeś do stołu i zacząłeś się pakować. Wiedzę na temat wspinaczki miałeś nie za dużą, lecz coś tam wiedziałeś. Wziąłeś czekan do ręki, obejrzałeś i odłożyłeś. Plecak jak plecak tylko wielgaśny. Czy waży tak dużo na ile wygląda? Pakując się nie zapominasz o laptopie.
Pakowanie? Pestka, rach-ciach i jesteś spakowany. Dokładniej mówiąc, byłeś pierwszy. Zostało ci jeszcze jakieś 20 minut, więc położyłeś plecak oparty o ścianę groty i poszedłeś się rozejrzeć. Wziąłeś dyktafon do ręki i przysunąłeś do ust.
- Wyprawa dzień pierwszy. Wszedłem wprowadzony przez Sir Jozefa Wilsa. Doktor Benz nie był zadowolony...
Twoja pierwsza relacja z jaskini. To co widzisz nie jest czymś imponującym. Zwyczajna grota. Z tym, że wszędzie lampy i wielki baldachim nad waszymi głowami. Przechodzisz dalej za stół. Wszędzie krzątają się ludzie z jakimś sprzętem. Coś stukają, coś wiercą.

Michael Jarecki:
- ...plecak, liny, przynajmniej dwa litry wody... – powtarzałeś sobie w myślach. Rzut oka w prawo. Colin bierze kilka karabińczyków to ty też. Dobra metoda. Widzisz jak ten „nowy” gościu kładzie swój plecak i idzie dalej w głąb groty. Spakowałeś się cały chwilę potem jak zrobił to Colin Harlow. Rzucasz wzrokiem na Benza on jeszcze się pakuje. Przygląda się dokładnie karabińczykom i czekanowi. Kask ma przechylony na lewą jak żołnierski beret. Postanawiasz się odświeżyć przed podróżą. Koło Toi Toii stoi baniaczek z wodą i mydło w płynie. Po umyciu się patrzysz na zegarek, jeszcze 14 minut. Co przez ten czas robić?

Colin Dwight Harlow:
Ten koleś na lewo się ci przygląda. I to bez dwóch zdań. Ciekawe czy jak odrzucisz ten czerwony karabińczyk to on to samo zrobi? Pakujesz się dalej. Sprawa prosta jak dla specjalisty twojego pokroju. Prosta to ona jest ale nie masz zamiaru odwalić fuszerki, dlatego oglądasz wszystko i starannie układasz. Koniec i co tu począć dalej? Tym razem ty idziesz za czyimś przykładem i idziesz umyć spocone ręce.

Nikołaj Radović:
Co robiłeś w toalecie to twoja sprawa. Wychodząc z niej rzuciłeś okiem jeszcze raz na dopisek „made in Poland”. I poszedłeś po swój sprzęt. Ten nowy gdzieś się krząta z czymś w ręku . Alpinista( jak mu było?... Harlow?) właśnie skończył nieopodal myć ręce.
Wszyscy wyglądali jak by byli już gotowi oprócz Benza. Ten musi wszystko przejrzeć. Rozglądasz się. Ludzie w garniturze robiący za robotników. Dziwnie wyglądają nosząc jakieś skrzynki i narzędzia. Intelektualiści...

Korzystając z chwilki wolnego podchodzisz ku końcówce groty gdzie prawdopodobnie zacznie się wasza wędrówka. Nowy już tam stoi. Mówi sam do siebie.

- Witam, Mike Turzyński, dziennikarza... - Powiedział wyciągając do Ciebie dłoń. Ajednak, pismak.

Jacques Leblanc
No, tak palić to tu nie można. Ciekawe czego jeszcze? Człowieczek, który podbiegł do Ciebie uświadamiając ci ten zakaz poszedł teraz do kolesia w gajerku i powiedział mu coś na ucho. Wiliam przytaknął tylko i spojrzał krótko na Ciebie. Przyglądałeś się mu trochę. Gajerek dość drogo wyglądający i buty lakierowane. On tu stanowczo nie pasował.

Rozejrzałeś się dalej. Jedynie co dostrzegłeś to skały, ludzi, baldachim i robota, który raczej wyglądał na zepsutego. No ale co ty tam możesz się znać?

Piter James Wescott – Brown
Bardzo nie podobało się tobie, że dziennikarz dołączył do teamu. A, że to dziennikarz to nie ulegało wątpliwości. Nauczyłeś się takich rozpoznawać na węch. Benz pewnie teraz też nie jest w nastroju do rozmów, zatem zabierasz się za sprzęt. Plecak, materac,śpiwór...

Wszystko co trzeba masz. Zatem udajesz się na drugą stronę komnaty rozglądając się może nie za dokładnie, ale wystarczająco uważnie, żeby zobaczyć, że jeden z "naukowców" ma kaburę na pistolet. I ów pistolet chyba w tej kaburze siedzi. Może to normalne? Z tym, że na twoich wyprawach niespotykane.
Przed wejściem... a może wyjściem było już dwóch członków wyprawy. Pan "bliżej nie określony" urody bośniaka. I pismak, słowianin.

Wszyscy:
Dla jednych łatwiej dla innych trudniej poszło pakowanie ale daliście radę. Wszystko zapięte naos tani guzik. Stoicie z plecakami założonymi i zapiętymi, w kaskach i uprzęży, z rękawiczkami bez palców i w ochronnych bytach, wpatrzeni w korytarz w korytarz jaskini, który już nie jest oświetlony. Jedyne światło jakie tam dochodzi to te z obozu startowego. Meczet? Porąbani są ci naukowcy. Nie jest źle. Wiecie, że wasze oczy po prostu są przyzwyczajone do jaskrawych halogenów stojących co kawałek pod baldachimem. Wejdziecie i będzie wszystko ok.

- Ruszamy. – Rzekł Benz. – próba radia... raz... dwa... trzy. – Mówi do mikrofonu uczepionego kołnierza koszuli.
- Słychać mnie tam? – Zapytał was. Miał w poważaniu czy słyszy go Wils czy jemu podobni. Wkraczając w ciemność on zaczynał rządzić a nie Wils.

Ruszyliście. Za obozem startowym były dwa wejścia do następnej komnaty. Komnata zalana była słabym światłem ze stających kawał dalej reflektorów. Różne nasypy, stalaktyty i inne twory rzucały dziwaczne cienie. Kilka metrów lewym korytarzem cała sala skręcała w lewo gdzie napotkaliście zawalisko. Kamienie i głazy sztywno leżące, a także części wielkich masywnych ścian czy sufitów zatarasowało drogę. Po prawej stronie w ścianie widnieje otwór na prawie półtora metra wysokości – na wejściu – i na 0,5 metra szerokości w najszerszym miejscu.

Tak mniej więcej. Jak to mawiają: na oko. Korytarzyk prowadzi na drugą stronę. Dopiero co założyliście tobołki na plecy a tu trzeba ściągać. Nic nie poradzicie.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline