Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2009, 16:44   #1
Mistyk
 
Mistyk's Avatar
 
Reputacja: 1 Mistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwuMistyk jest godny podziwu
[DnD FR] Tak powstają opowieści...

Cynra & Konrad


Ogień wesoło buzował w wielkim palenisku karczmy „Pod Rakami”. Tego dnia klientela dopisała wyjątkowo. Może była to zasługa sprowadzonych niedawno beczek najlepszego Cormyrskiego piwa, może młodej, uzdolnionej śpiewaczki, która zawitała do miasta, może karczmarza, starego Olego, który w młodości spędził sporo czasu podróżując z grupą poszukiwaczy skarbów? Trudno powiedzieć, jednak nie można było odmówić racji stwierdzeniu, iż „Pod rakami” ludzie starali się zapomnieć o wydarzeniach jakie miały miejsce w mieście, a z całą pewnością piękny śpiew, mocne piwo, oraz pokrzepiające opowieści Olego pomagały w tym. Cynra skończyła śpiewać kolejną pieśń, na scenę posypały się drobne monety, którymi publika nagrodziła jej talent. Część publiczności nie wiedziała jak zgubna okaże się ich hojność, sięgając po sakiewki, zdradzili ich położenie młodemu mężczyźnie, którego sytuacja finansowa poprawiła się nieznacznie w ciągu kilku minut, które młoda śpiewaczka poświęciła na zbieranie swojego zarobku. Zadowolony złodziej znalazł się przy barze równocześnie z dziewczyną, która odbierała właśnie gratulacje od karczmarza, razem z dodatkową pobrzękująca zapłatą kryjącą się w małej sakiewce. Nagle gwar w okolicach drzwi wzrósł, w kierunku baru zaczęło przepychać się kilku osobników w kolczugach, ze znakami straży miejskiej na swych uniformach. Posuwali się, przez zbity tłum, prosto w kierunku podwyższenia dla śpiewaków, po chwili jeden wspiął się na nie, pozostali stanęli obok, starając się nadać swoim twarzom wiejskich idiotów pozory powagi. Najwyższy rangą sięgnął po zwój tkwiący za paskiem, rozwinął go po czym przeczytał głośno, tłumiąc ogólny rejwach panujący w szynku:

-Ja Erwin, sierżant straży miejskiej, z rozkazu władz miasta, ogłaszam, iż każdy śmiałek, który ma odwagę by wejść do lochów, które odkryto pod miastem, ma stawić się jutro o świtaniu, przy wykopie który przyniósł naszemu miasteczku tyle nieszczęść. Na odważnych, którzy oczyszczą to przeklęte miejsce z potworów czeka nagroda.

Sierżant zwinął pergamin, rozejrzał się po karczmie, wyraźnie kogoś szukając, zauważywszy swój cel przy barze, zeskoczył z podium, po czym ruszył szybko przed siebie, roztrącając ludzi, czemu towarzyszyło głośne brzęczenie kolczugi. Stanął przed złodziejem, który upłynnił w sposób dosłowny część zrabowanych pieniędzy, kupując spory kufel piwa. Na całe szczęście naczynie leżało na barze, gdy ręka strażnika wystrzeliła łapiąc złodziejaszka za materiał pod szyją, Ewin wydał cichy syk:

-Bardzo jestem ciekaw skąd masz pieniądze na piwo braciszku... Jednak tym razem... Cóż przymkniemy na to oko, wypij ten pożegnalny kufelek, pojutrze czeka cię pierwszy dzień w nowej, uczciwej pracy... Obsługa barek rzecznych, z białego Brodu aż do wybrzeża... Nawet jeśli miałbym przykuć cię kajdanami do barki, zapędzając wcześniej psami na pokład, pozbędę się ciebie... Rozkoszuj się tym ostatnim piwem...

To mówiąc odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, nie czekając na odpowiedź, bo prawdę powiedziawszy, niewiele go ona obchodziła.


Jaxam, Mekkor & Mordimer


Obozowisko przy wschodnich rogatkach miasta miasta zawsze zapełniało się w nocy poprzedzającej ostatni dzień dekadnia. Przybywali kupcy i handlarze, liczni okoliczni rolnicy. Dla tych którzy chcieli oszczędzić na kosztach noclegu w mieście, ktoś litościwy postawił kiedyś liczne drewniane wiaty, oraz przygotował miejsca pod ogniska. Czas umilały opowieści starego dziada, który przychodził wieczorami z miasta na miejsce gdzie obozowali podróżni, starając się wyłudzić napitek i strawę w zamian za swoje bajdurzenia i plotki:

-Jakem bym skonał prawdą jest, iż córa kupca Anzelma prawdziutką, najprawdziwszą wiedźmą jest, co na miotle lata, na tle księżyca sam żem ją widział. Ludziska gadają że pono z kotem swym czarnym jak noc najczarniejsza, różne hecyje wyprawia, bo on ni zwykły jest jeno gdy padnie na niego blask księżyca i wiedźmie moce go owładną, w męża się zamienia, jak żem słyszał podobnego niezwykle do młodego kowalskiego czeladnika, Jalena, który wszelako słynie z prawego charakteru i w świątyni usługuje, musi być to jaka zmowa piekielna, przeciw szanowanemu młodziakowi...

Dziad zamemlał, przyjął z rąk paru ubawionych słuchaczy kubek cienkiego piwa, oraz ochłap pieczeni i kontynuował przerywając wypowiedź głośnym mlaskaniem i siorbaniem

-Prawdą jest panowie i panie, że w miasteczku jakimś jakoweś potworzysko wykopali. Szkaradne a groźne, jako bogowie mi mili. Pono przy wykopach pożarło robotników tyle ile dwie dłonie palców mają, majstra, psa co się zaplątał i wdowę po Rajcy Wiltonie, co dawała każdemu i wszędzie.

Wypowiedź wywołała ogólny entuzjazm, oraz falę pytań, gdzie ową wdowę spotkać było można. Jedynie 3 podróżnych zwróciło nieco większą uwagę na pierwszą część gadaniny dziada. Po chwili zresztą staruszek beknął potężnie i kontynuował:

-Prawdę rzekłem, potworzysko one, ryczało jak sam diabeł, wejście do lochu przywalili co by do miasta do polazło, na bogobojnych człekach ucztować nie poczęło. Tera ino na bohaterów nam czekać, pono posłała rada miejska po śmiałków...


Spoza kręgu światła rzucanego przez skrajne ognisko rozległ się cichy śmiech, po czym bliżej światła podjechał jeździec odziany, podobnie jak koń w barwy straży miejskiej. Popatrzył z politowaniem na dziada po czym rzekł:

-Prawdę stary gada, pierwszy chyba raz od wielu lat, przynajmniej jeśli chodzi o poszukiwanie chętnych by ubić potwory. Kazano mi na rozstajach ogłoszenia przybić, jedno tutaj również umieszczę. Stoi tam napisane, podbite herbem miasta tak jak teraz rzeknę:

-Rada Doliny Archen ogłaszam wszem i wobec iż każdy śmiałek, który ma odwagę by wejść do lochów, które odkryto pod stolicą, ma stawić się o świtaniu ostatniego dnia, każdego dekadnia, przy wykopie który przyniósł naszej stolicy tyle nieszczęść. Na odważnych, którzy oczyszczą to przeklęte miejsce z potworów czeka nagroda.

-Jeśli są tu jacyś odważni, niech lepiej idą spać, by o świtaniu być w pełni sił. Bywajcie ludzie.


To mówiąc jeździec, ruszył w dalszą drogę, pozostawiając za sobą gwar obozowiska.


Febrine & Curly



Kupiecka karawana rozbiła obóz na wschodnim brzegu rzeki Arkhen, niemal przy samym moście, by po krótkim marszu dotrzeć na plac targowy. Wokół sporego ogniska siedziała grupka ludzi, zmęczonych całodzienną wędrówką, w większości kupców i młodych pachołków, wśród których wyróżniała się trójka podróżnych, piękna elfka, której zazwyczaj srebrne włosy odbijały rudawy poblask ognia, młoda kapłanka, z misternymi symbolami Mystry niewyhaftowanymi na rękawach szaty, oraz młody wojownik, polerujący rapier. Cała trójka trzymała się odrobinę na uboczu, wykazując nieco mniejsze zainteresowanie cenami materiałów i barwników na wybrzeżu, niż pozostali biesiadujący przy ogniu podróżni.

W pewnej chwili rozległ się tętent kilku koni, gnających z prędkością wyjątkowo nierozsądną jak na późną porę, wiosenne słońce już dawno schowało się za horyzont, księżyc wyglądający zza chmur był zaledwie cienkim srebrnym sierpem, jednak zbliżający się jeźdźcy zdawali się tym nie przejmować. Po chwili zza zakrętu wyłoniło się czterech jeźdźców na koniach o bogatych błyskających kunsztownymi okuciami uprzężach, za nimi zaś dwa luzaki obciążone rozmaitym sprzętem. Nad kawalkadą unosiło się kilka świecących kul oświetlających podróżnym drogę. Widząc obozowisko prowadzący zwolnił wyraźnie dając pozostałym znak dłonią by poszli jego śladem. Podjechał powoli do ogniska, dając czas kupcom by ci podnieśli się z ziemi. Z bliska widac było czterech młodzieńców, liczących po około 20 wiosen, odzianych dostatnio w stroje z wyhaftowanym wzorem złotej gadziej łapy. Prowadzący zeskoczył z konia, ukłonił się dwornie po czym rzekł z akcentem, który sugerował Sembijskie pochodzenie:

-Witajcie towarzysze w tułaczce, czy znajdzie się łyk wody lub wina, by ukoić gardła spragnionych wędrowców? Zapłacimy sowicie, gdyż droga za nami długa.


Jeden z kupców sięgnął do pakunków na swoim wozie, wyciągając 2 litrowe gąsiorki wina, które podał reprezentantowi konnych i jednemu z jego towarzyszy. Ci skinęli w podzięce głowami i zerwali korki z butelek. Po chwili jeden z kupców zapytał głosem w którym wyraźnie przebrzmiewała ciekawość:

-Dokąd wam tak pilno mości rycerze? Cóż to za znaki na waszych strojach? Gnacie jakby goniły was wszystkie demony, dokąd wam tak spieszno?

Ten sam rycerz, który mówił poprzednio oderwawszy gąsiorek od ust przekazał go dalej, po czym przemówił:

-Jesteśmy Smoczymi Szponami, kompanami, którzy bronią niewinnych przed wszelakimi potworami. Obozowaliśmy po pokonaniu giganta na zachód od Saerb, gdzie doścignęła nas wieść jakoby w tym mieście, o tam za mostem zalęgło się jakieś paskudztwo. Trafiliśmy na gońca który miał przy sobie obwieszczenie tej treści:

-Rada Doliny Archen ogłaszam wszem i wobec iż każdy śmiałek, który ma odwagę by wejść do lochów, które odkryto pod stolicą, ma stawić się o świtaniu ostatniego dnia, każdego dekadnia, przy wykopie który przyniósł naszej stolicy tyle nieszczęść. Na odważnych, którzy oczyszczą to przeklęte miejsce z potworów czeka nagroda.

-Spieszymy więc by zdążyć na wyznaczony termin i odpędzić grozę drzemiącą w tym pięknym mieście. Nie obawiajcie się panowie kupcy, jutro będziecie mogli swobodnie handlować w Moście Archen. Te kilka sztuk złota ze skarbca olbrzyma, będzie godziwą zapłatą za poratowanie spragnionych wędrowców, teraz zaś bywajcie, szlak wzywa, chcemy jako pierwsi dotrzeć do radnych miasta by zapewnić ich o rychłym rozwiązaniu ich problemu.


To powiedziawszy, rzucił ku mężczyźnie, który wcześniej poczęstował go winem pękatą sakiewkę, której zawartość najprawdopodobniej warta była znacznie więcej niż dwa litry wina. Nim ktokolwiek zdążył zadać jakieś pytania, jeźdźcy pędzili już po moście a za nimi płynęły świecące kule.
 
Mistyk jest offline