Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2009, 20:47   #4
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Karczma była pełna a młody mężczyzna nie miał zamiaru cisnąć się z gawiedzią na ławach, stał oparty o ławę i słuchał minstrelki. Kobieta miała piękny głos i o dziwo nie była miejscowa, Konrad był tego pewien znał dość dobrze miejscowych artystów. Gdy rozległ się aplauz Kot wszedł w największy tłum i już po chwili pracował ciężko by zacni obywatele mieli po co pracować jeszcze ciężej. Tu sięgnął do czyjeś kieszeni, tam zręczne palce odwiązały cały mieszek a gdzie indziej mały ale ostry nożyk przeciął rzemienie trzymające sakiewkę już po chwili znalazł się znów przy barze i zamówił piwo.
Kosztując wyborne Cormyrskie piwo przyglądał się artystce a i ona mogła mu się przyjrzeć. Wysoki, ciemno ubrany, długowłosy mężczyzna na pewno nie był człowiekiem. Owszem budowy był ludzkiej, szczupły, raczej wątły w barach ale jego prawdziwą naturę zdradzały oczy, bardziej kocie niż ludzkie. Właśnie uśmiechnął się do sąsiadki i już miał ją zagadać gdy drzwi gospody się otworzyły i weszli oni. Panowie i Władcy miasta. Wielcy i głupi. I cholernie wkurzający. Krótko mówiąc do gospody weszli strażnicy w liczbie czterech, pewnie chodzili czwórkami bo nie potrafili do więcej liczyć. Łotr uśmiechnął się leciutko na tę myśl, uśmiech mu jednak szybko zszedł gdy zobaczył kto nimi przewodziły.
"No i sielanka się skończyła."
Strażnicy z wielkim wysiłkiem umysłowym wypisanym na twarzy zaczęli przepychać się do podwyższenia dla grajków.
-Ja Erwin, sierżant straży miejskiej, z rozkazu władz miasta, ogłaszam, iż każdy śmiałek, który ma odwagę by wejść do lochów, które odkryto pod miastem, ma stawić się jutro o świtaniu, przy wykopie który przyniósł naszemu miasteczku tyle nieszczęść. Na odważnych, którzy oczyszczą to przeklęte miejsce z potworów czeka nagroda.
Erwin ewidentnie się za kimś rozglądał, młody złodziej upił piwa i szczerząc zęby zaczął machać do sierżanta. Coś kazało Konradowi odstawić dalej od siebie piwo. Barczysty strażnik złapał go za kołnierz koszuli, którą nosił pod płaszczem i przyciągnął do siebie. Tylko wieloletnie życie na ulicy pozwoliło Kotowi nie okazać strachu i odpowiadać na groźby pewnym głosem.
-Bardzo jestem ciekaw skąd masz pieniądze na piwo braciszku... Jednak tym razem... Cóż przymkniemy na to oko, wypij ten pożegnalny kufelek, pojutrze czeka cię pierwszy dzień w nowej, uczciwej pracy... Obsługa barek rzecznych, z białego Brodu aż do wybrzeża... Nawet jeśli miałbym przykuć cię kajdanami do barki, zapędzając wcześniej psami na pokład, pozbędę się ciebie... Rozkoszuj się tym ostatnim piwem...
-Wygrałem uczciwie w kości. Wy tam w straży lubicie zabawy z kajdanami, że mi nimi grozisz? Jeżeli chcesz użyć do złapania mnie tych psów, które przyprowadziłeś dziś ze sobą to nie mam się czego bać, oni bez mapy nawet własnego tyłka nie znajdą.
Jeszcze gdy mówił strażnik, lewa dłoń uzbrojona w mały ale ostry nóż zbliżyła się do pasa Erwina i... przecięła rzemyki jego mieszka, płócienny woreczek nie zdążył upaść na podłogę, łotr ciągle trzymając nóż zręcznie go złapał.
Gdy strażnik wyszedł Konrad poprawił kołnierz koszuli, wykonał nieprzyzwoity gest w stronę zamykanych drzwi i odwrócił się do minstrelki.
-Wybaczy pani ten incydent ale mafia zwana strażą strasznie się u nas rozzuchwaliła. Pozwoli pani, że zaproponuje wino i posiłek. Straż stawia.
Ciągle niefrasobliwie się uśmiechając pokazał mieszek swego brata i rzucił go na ladę, sądząc po brzęku było tam więcej pieniędzy niż na jeden posiłek.
-Reszty Olego nie trzeba, znajdzie się jakiś stolik dla stałego gościa i naszej pięknej przybyszki?
Nie czekając na odpowiedź gospodarza zwrócił się do Cynry.
-Wybaczy pani tą gafę jaką z mojej strony jest nie przedstawienie się. Konrad Reiss.
Mimo, że Konrad zdawał się nie przejmować groźbami swego starszego brata tak naprawdę ledwo się powstrzymywał przed natychmiastową ucieczką z miasta.
"On na pewno nie żartował! Cholera! Trzeba mu zwiać, debil myśli, że każdy tak jak on nadaje się do pracy fizycznej. Niektórzy są stworzeni do wyższych celów! Uspokój się Konrad! Co możesz zrobić! Poprosić Szelesta lub Cichego o kryjówkę w ostateczności poprosić Fay o wsparcie. Oba pomysły do dupy, nie mam zamiaru chować się na długo ani błagać, nawet przez kogoś tego dupka. Pozostaje uniemożliwić aresztowanie... Wystarczy tylko zostać bohaterem. Żeby zostać bohaterem wystarczy tylko wrócić z lochów. Banał."
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 18-07-2009 o 21:32.
Szarlej jest offline