Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2009, 18:20   #6
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Mordimer siedział przy obozowym ognisku i raczył się skromnym posiłkiem oraz lekkim winem wyciągniętym z plecaka. Czas przy jedzeniu umilały mu opowiadania starego dziada, który najwyraźniej musiał być w tym miejscu stałym elementem, bowiem niektórzy ze słuchaczy zdawali się już znać część z jego bajań. Początkowo do kapłana docierało tylko niewielka cząstka z tego co opowiadał dziadyga. Dopiero wzmianka o potworze, który zagnieździł się w pobliskim mieście wywołała w nim cień zainteresowania. Dziad uraczył się jeszcze wyłudzonym od podróżnych jedzeniem i beknąwszy, aby najwyraźniej zwrócić większą uwagę kontynuował o maszkarze:

-Prawdę rzekłem, potworzysko one, ryczało jak sam diabeł, wejście do lochu przywalili co by do miasta do polazło, na bogobojnych człekach ucztować nie poczęło. Tera ino na bohaterów nam czekać, pono posłała rada miejska po śmiałków...

Bohaterowie… Czy tego właśnie potrzebuje miasteczko? Bohaterów? Mordimer nie był do końca o tym przekonany. Miasto potrzebowało ochotników, ludzi znających się albo na sztuce wojennej albo też znawców sztuki tajemnej. Bohaterowie wydawali się zbędni. O ile potwór był tylko jeden garstka uczciwych poszukiwaczy przygód wystarczyłaby. Rozmyślania przerwało mu wtargnięcie do obozowiska jeźdźca w barwach miejskiej straży, który po krótkim wstępie przeczytał obwieszczenie lokalnej władzy:

-Rada Doliny Archen ogłaszam wszem i wobec iż każdy śmiałek, który ma odwagę by wejść do lochów, które odkryto pod stolicą, ma stawić się o świtaniu ostatniego dnia, każdego dekadnia, przy wykopie który przyniósł naszej stolicy tyle nieszczęść. Na odważnych, którzy oczyszczą to przeklęte miejsce z potworów czeka nagroda.

Oczyszczą przeklęte miejsce… Tak, tego właśnie potrzebowało miasto, oczyszczenia. Mordimer w ułamku sekundy powziął decyzję. To on właśnie przyniesie miastu oczyszczenie i wybawienie od potwora. Bajanie dziada, przybycie strażnika i fakt, że przybył do tej krainy tak niedawno, musiało zostać zaplanowane przez Tymorę. Taki bieg wypadków nie mógł być przypadkiem. Kapłan wymruczał krótką modlitwę dziękczynno-pochwalną pod adresem Pani Szczęścia. Jego bogini znów najwyraźniej spojrzała na niego przychylnym okiem. Rano zaniesie jej przesłanie do miasta i po zniszczeniu potwora wysławi jej imię. Oraz swoje… Wreszcie ma szansę na spełnienie marzenia. Będzie mógł zasłynąć jako prawdziwy poszukiwacz przygód. Obrońca i wybawiciel Doliny Archen. Tak w ten sposób zapisze się w pamięci prostego ludu. Z łaską bogini będzie mógł osiągnąć cel. Kapłan szybko dokończył posiłek i przygotował sobie posłanie. Strażnik miał rację. Powinien dotrzeć do miasta w pełni sił, gotowy do działania. Rozejrzał się jeszcze tylko po obozowisku i zauważył dwóch dyskutujących mężczyzn. Niby niczym się nie wyróżniali, ale Mordimer miał podejrzenie, że dyskutowali o miejskim potworze. Na razie jednak nie zaprzątał sobie nimi myśli. Rano wszystko się wyklaruje.

Kapłan obudził się na krótko przed świtem i natychmiast rozpoczął przygotowania do podróży. Szybko zarzucił na siebie zbroję łuskową i spakowawszy plecak przytroczył do niego wykonaną z mithrilu tarczę. Dar od ojca. Wkrótce sprawi, że rodzice będą z niego dumni. Spakowawszy śpiwór kapłan uklęknął i oddał się modlitwie, prosząc Uśmiechniętą Panią, aby zesłała mu niezbędne zaklęcia i przychylnym okiem spoglądała na jego działania w najbliższym czasie. Kiedy skończył przytroczył do pasa buzdygan i poprawił różdżkę za pasem, aby nie uwierała go podczas marszu. Zarzuciwszy plecak na ramię wziął kawałek chleba i wyruszył w drogę, racząc się śniadaniem.

Kiedy tylko wyszedł na drogę zobaczył obu mężczyzn, a których zwrócił uwagę poprzedniego wieczoru. Oni także kierowali się w stronę miasta. Możliwe było, że przyjdzie razem im zmierzyć się z potworem, dlatego kapłan szybko dogonił dwójkę osobników i rozpoczął rozmowę od zwykłego pozdrowienia:

- Łaska Naszej Uśmiechniętej Pani niech sprzyja waszym poczynaniom, drodzy przyjaciele w podróży. Nazywam się Mordimer i jestem skromnym sługą Pani Szczęścia. Domyślam się, że obu z was o tak wczesnej porze gna do przodu chęć rozprawienia się z potworem. Jeśli nie macie nic przeciwko pragnąłbym udać się razem z wami do miasta, bo jak wiadomo w grupie raźniej i bezpieczniej. Nie martwcie się nie zawadzę i marszu nie spowolnię, więc chyba nie odmówicie mej prośbie.

Kapłan odczekał chwilę i wraz z dwójką przyszłych pogromców ruszył w dalszą drogę.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline