Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2009, 03:56   #1
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
[Autorski] Jak będąc orkiem nie dostać toporkiem

Co się stało??
Ból głowy. To było pierwsze co dotarło do umysłu. Koszmarny ból głowy. Wczorajsza zabawa zdawała się być zupełnie niezła. Ten koleś, sypał pieniędzmi na prawo i lewo. Obiecywał łatwy zarobek częstował gorzałą, piwskiem, fundował jedzenie… słowem impreza z opcją „all inclusive”.
A teraz? Kac gigant. Taki, że oczu wcale otworzyć się nie chce. Czy to aby na pewno był tylko alkohol.. czy może mi coś dosypali?? Każdemu z Was takie pytania biegały po głowie.
Z posłania nie chciało się wstawać, dobrze że przynajmniej były pręty wokoło. Można się było na nich wesprzeć…
….PRĘTY???....
in the cage by ~delic on deviantART
Jakieś dziwne wyglądające stworzenie przyglądało Ci się. Zdawać by się mogło, że wyczekiwało Twego przebudzenia. Gdy się doczekało, spojrzało przez chwilę uważniej. Oczy my zabłysły… po czym odeszło. Twój kac minął jak ręką odjął.
Byliście zamknięci. Byliście? Tak było Was tam sporo. Jakiś ork, jakiś goblin… trol. Ba nawet jakiś mroczny elf się znalazł… i bladolicy druhii. Ale mieszanina.
Tak czy inaczej byliście zamknięci w klatkach. Klatkach, które swymi rozmiarami były dostosowane do Waszych, jednak nie gwarantowały absolutnie żadnej wygody. Nie można było myśleć o zajęciu dogodnej pozycji....
Ale kto myślał by o wygodzie siedząc w klatce…
Ktoś coś krzyknął.
Ktoś oparł się o klatkę.
Ktoś starał się wyłamać pręta.
Ktoś klął pod nosem.
– To nic nie da!
Hę? Co do licha? Złapaliście za broń… broni nie było. Próbowaliście ciskać zaklęcia… Kajdany i aura jaka została przez nie wytworzona, nie pozwalały zebrać mocy.

Co jest do cholery??

Postać, która przed kilkoma chwilami przemówiła, też była zamknięta w klatce. Klatce jednej z wielu… Rozejrzeliście się po pomieszczeniu. Cela, która swym kształtem przypominała cele całego świata. Jedno niewielkie i zakratowane okno, jedne opancerzone drzwi… wszędzie dookoła tylko pleśń i zapach stęchlizny… prawie jak u mamusi… tylko dlaczego założyli te bransoletki? Wasze ręce były skrępowane kajdanami wykonanymi z dziwnego metalu. Nie byliście co prawda metalurgami, ale metalu opalizującego, mieniącego się taką paletą barw jeszcze nie wiedzieliście. Co było jednak zrobić? Nikt się Was nie pytał i nie zapraszał na tę balangę… samo tak jakoś wyszło.

Waszą uwagę przykuł przemawiający przed chwilą osobnik. W jednej z klatek siedział ork. Nie był niczym niezwykłym w porównaniu do reszty towarzystwa znajdującego się w celi, jednak zdecydowanie przykuwał on uwagę. Miał na sonie jedynie jakąś szmatę obejmującą biodra. Wyglądał na pełnego siły, jednak z jakiegoś powodu tkwił w tej celi… tkwił jakby załamany? Czy może raczej złamany?
Jego oczy… ależ on miał oczyska… były calutkie wypełnione czerwienią. Nie było w nich ani źrenicy, ani tęczówki… całe były krwisto czerwone.
Teh ORK by *IgnusDei on deviantART

- Te kajdany… Głos orka zdawał się należeć do istoty starej. Był niski i gardłowy. Istota go używająca zapewne paliła jakieś świństwo od chwili gdy skończyła ósmy rok życia.
- Te kajdany wykonane SA z dwimerytu. Jeśli ktokolwiek z Was jest biegły w sztuce, winien wiedzieć, że jakiekolwiek próby posługiwania się magią, w takich bransoletach skończyć się mogą tragicznie…Dla Was! Ostatnie słowo zdawało się być delikatnie zaakcentowane. Dziwnym też było, że ork wie co to dwii…. Dwi… no to z czego zrobione są te kajdanki.

Rozejrzeliście się raz jeszcze. Klatek było kilkanaście. Ile dokładnie. Nie wiedzieliście, a nawet gdybyście wiedzieli to i tak ciężko było by stwierdzić czy dobrze je policzyliście. Było ich sporo.
- Jesteście kolejnymi głupcami, którzy dali się złapać na słowa Erla Szarego? Kiedy, Wy młodzi nauczycie się, że nie ma czegoś takiego jak łatwa kasa? A może nie jesteście wcale tacy młodzi? Ork badawczo przyjrzał się gobelinowi w okularach. Może celowo daliście się tu złapać… aby dążyć do władzy i potęgi? Ork zaśmiał się gardłowo.
- Ten demon wcielony, który przed kilkoma chwilami wszedł pomiędzy Was i każdego z Was podleczył, nie zrobił tego charytatywnie. Bądźcie tego świadomi. Za kilka chwil przyjdą tu orkowie. Będą mieli broń. Wy jej nie macie! Będą chcieli od Was abyście zabawili tłum. Będą Wam proponować złoto, powiedzą że jeśli nie wykonacie ich poleceń zginiecie. Radzę Wam dobrze… jeśli posiadacie przy sobie coś ostrego to podetnijcie sobie żyły już teraz. … unikniecie niepotrzebnego cierpienia. Jeśli jednak będziecie tak głupi… i jak ja zdecydujecie się walczyć… walczcie najlepiej jak potraficie… a będziecie żyć… jakiś czas.
Ork spojrzał na Was, a Wy mieliście po raz pierwszy okazję i czas by przyjrzeć się dokładnie współ więźniom.
- Nie patrzcie tak na siebie. Wszyscy jedziecie na tym samym wózku. Powiem Wam coś, czego mi nikt nie powiedział. Zostaliście zamknięcie w jednej celi… bo będziecie razem walczyć. Porozumcie się ze sobą… dowiedzcie się kto, co potrafi. Zastanówcie się już teraz kto może Wam pomóc. Bo naprzeciw Wam stanie podobna zbieranina… a może coś gorszego? Ork zawiesił głos jakby rozbawiony całą tą sytuacją. Jeśli w jakiś sposób dogadacie się i zorganizujecie… może przeżyjecie… może ja będę mógł przeżyć razem z Wami?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline