Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2009, 23:18   #6
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Leżący do tej pory w jednej z klatek elf powoli wstawał. Podniósł się i powiódł niezbyt wyraźnym wzrokiem po otoczeniu.
"Kajdany z... czegoś dziwnego. Ciężkie za ciężkie... Mój łeb! To był kieliszek, no może dwa... Co tu jeszcze mamy... Kraty i... Na Khaina! Co to jest?!"
Elf na widok straszydła dał kilka kroków w tył i prawie się wywalił. Szybko jednak się opanował.
"Uspokój się, tylko głupcy tracą nad sobą kontrolę."
Powtarzając sobie w myślach słowa swego mistrza upadły szybko się opanował. Straszydło trochę na niego popatrzyło po czym odeszło. Więzień zmrużył oczy chcąc dostrzec wzorzec bestii, zatoczył się i oparł o kraty. Coś hamowało i to nawet tak wyrafinowaną jak magia druchii. Wtedy odezwał się ork, mówił w miarę mądrze, udzielił kilku rad, które wydawały się przydatne. Potem różne stwory zaczęły mówić i biegać. Póki co w miarę sensowny wydawał się tylko goblin, jako jedyny zastosował się do rad orka i opowiedział o sobie. Inny goblin panikował a jeszcze inny rozmawiał z orkiem, który gładził wielkiego wilka. Elf odgarnął włosy z czoła. Gdy się odezwał głos miał pewny i w miarę spokojny, widać było, że nie lubi uzewnętrzniać emocji a wcześniejsze okazanie strachu było tylko spowodowane osłabieniem fizycznym i psychicznym.
-Nazywam się Civril i jestem magiem. W otwartej walce się nie przydam ale dajcie mi trochę czasu i spokoju to pokażę co potrafię. Moją domeną jest ciało, mogę sprawić by kości przeciwnika były łamliwe jak i pobudzić Wasze krążenie...
Elf popatrzył po swoich towarzyszach, może kilku zrozumiało co mówi.
-W przełożeniu z wspólnego na Wasze mogę sprawić, że po najmniejszym uderzeniu czyjaś kość się złamie lub, że Wy będziecie szybsi. Do tego parę innych rzeczy z ciałem delikwenta. A jestem...
Civril chwilę się zastanawiał, powiódł wzrokiem po reszcie. Drowka, jaszczur, dużo zielonych we wszystkich rozmiarach, pięknie...
-Druchii, po Waszemu upadłym elfem. Ktoś ma coś do upadłych?
Mag wyprostował się na całą wysokość, był zdecydowanie wyższy od goblina ale niższy od orka, jak przeciętny elf. Jeśli zaś chodzi o muskulaturę to było mu zdecydowanie bliżej do goblina niż orka, zresztą nawet co silniejsze gobliny były od niego lepiej zbudowane. Z wyglądu przypominał... elfa, zwykłego elfa, który zbyt często nie wychodził na powietrze co zaowocowało bladą skórą. Aktualnie był ubrany w czarne spodnie z jakiegoś materiału i podobną kurtkę narzuconą na nagą skórę. Solidne kajdany potęgowały jeszcze kruchość sylwetki, mimo to nie garbił się jak ofara losu, patrzył się butnie w oczy nawet największego z Was.

Elf jeszcze raz przebiegł wzrokiem po swoich "towarzyszach", większość z nich miał w dupie, jedynie ciekawiła go elfka. O mrocznych elfach wiedział mało, chociaż często ze względu na podobny charakter byli myleni z upadłymi. Jego ciemnoskórzy kuzyni byli chyba wypaczeni przez jakąś negatywną siłę co zaowocowało tak dalekim nieprzystosowaniem do życia w normalnym społeczeństwie, że przegoniły w tym nawet sługi króla Feniksa.
"Będzie się rządzić. Cóż za ironia losu Civrilu... Ty, który chciałeś rządzić, który marzyłeś o tronie w Nagaroth, który całe życie gardziłeś rasami niższymi sam jesteś teraz niewolnikiem i będziesz musiał słuchać humorów drowki. Skup się! Cholera, przez te zamknięcie zaczynam gadać sam ze sobą. Jak tu się znalazłem?"
Mag powoli sobie przypominał jak siedział w barze i ustalał szczegóły zlecenia z nowym pracodawcą. Człowiek potrzebował, kogoś o "specjalnych umiejętnościach" do "zadania najwyższej wagi", czyli potrzebował kogoś od mokrej roboty. Potem elf i mężczyzna pili wina za owocną współprace, a potem... Obudził się w klatce jako okaz nr. 7 dla dziwnej besti. Pięknie...
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline