Vulpyenn uśmiechnął się ponuro - sam był wielce ciekaw definicji wyższego dobra w interpretacji templariuszki i jej towarzyszy, po zbyciu niczym pytań Lisicy i Myszy widział że i dla nich są to po prostu puste słowa.
-Doprawdy, zawsze mą największą ambicją było czekanie koło targu na staruszki i pomaganie im nieść koszy- Lis uśmiechnął się szeroko -Nie ma co, i tak nie miałem tu co robić... Ta sławna Erpegia jest niczym w porównaniu do cudów Al'Kahali.- Victor wstał krzywiąc się lekko słysząc cichy trzask własnych kości, szybkim krokiem podszedł do falującej lekko powierzchni portalu i obrócił się ponownie do zbrojnych.
-Mam nadzieję że to przejście nie jest tymczasowe... I że w każdej chwili będę mógł wrócić, prawda? |