Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2009, 00:13   #4
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Scorpion tyle czasu robi dla Schultza. Tyle krwi dla niego przelał. Tylu śmieci pozbawił życia. Tyle interesów załatwił. A w nagrodę dostał robotę goryla. To już za Petriboniego było mu o wiele lepiej. Człowiek wiedział na czym siedzi i co jutro będzie robił. Miał porządną robotę, którą lubił i za którą dostawał dobrą zapłatę. A teraz? Może jutro staremu przyjdzie do głowy, żeby go posłać do sklepu po coś na kolację? Co za los...

Ale dzisiaj trzeba jechać do tej cholernej cukierni, bo staruszek jest przewrażliwiony na punkcie bezpieczeństwa. A kto by go chciał ruszyć w tym mieście? A raczej kto byłby na tyle szalony? To już bezpieczniej rzucić się do zbiornika z radioaktywnym gównem.

Jednak co można poradzić. Taki los wybrał bandito, gdy wpakował kulkę swojemu byłemu szefowi i póki nie nadejdzie jakaś okazja musi się w ten sposób poniżać. W tej chwili pracuje z jakimś ciekawskim kierowcą i smarkiem, który właściwie nie wiadomo na co może się przydać. Cała trójka zmierza właśnie do celu czarnym Hummerem.

Kociak, bo tak nazywają tego szczyla, bawi się na tylnym siedzeniu dopiero co zdobytymi... kredkami. Scorpion nawet nie starał się tego zrozumieć. Ant prowadził w tej chwili samochód i po krótkim naśmiewaniu się z dzieciaka, zagadał do najemnika:

- Wiesz S, pracujemy już ze sobą parę tygodni, a ja oprócz tego, że jesteś Hegemończykiem nic o tobie nie wiem...

- Taa? I co byś chciał wiedzieć w związku z tym? - spytał znudzonym tonem najemnik.

- Nie wiem. Cokolwiek. Masz hobby, zbierasz znaczki, motyle, uszy swoich wrogów. Chodzisz na ryby, masz psa?

- Psa? Nie, mam tylko kota - wskazał na tylne siedzenie, śmiejąc się z własnego żartu.

- Pfff... - Ant docenił żart Scorpiona. Liczył, że Kociak coś odpysknie, ale ten był widocznie potwornie zajęty kredkami. - Od dawna jesteś w Detroit? - kontynuował przesłuchanie.

- Od jakichś stu może dwustu zabójstw. Kto by liczył?

- No to dłużej niż ja. Nikogo jeszcze nie kropnąłem dla Schultz'a. Nie było potrzeby, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.

- Póki to nie będę ja, nie mam nic przeciwko. Możesz nawet kropnąć tego smarka. Działa mi na nerwy.

- Kociak? Skąd on się tu w ogóle wziął? Znasz go?

- A czy ja wyglądam jak niańka? Nie znam go i nie chcę znać.

- Szczeniak od Schultz'a? Czyżby stary nas kontrolował przez niego? No nic, póki się za bardzo nie stawia, jest posłuszny i nie podkrada fajek mogę go ze sobą trzymać.

- Najchętniej bym go użył jako tarczy przy okazji jakiejś strzelaniny. Ale nie! Musieliśmy zostać wysłani do jakiejś chujowej cukierni, która jest ostatnim miejscem na tym zasranym świecie, gdzie mogło by się dziać coś ciekawego! Zawsze byłem wierny Schulzowi, nigdy nie występowałem przeciwko niemu, nawet nie dorabiałem na boku i oto nagroda. Kurwa!

- Dam ci gryza mojej kremówki na osłodę.

- Wal się! Akurat mi zależy na tych cholernych kremówkach.

- Ok. Jesteś Hegemonem, posłałeś sporo ludzi do piachu, nie lubisz smarkaczy, kremówek. To już coś - podsumował kierowca.

- A ty co? Moją biografię chcesz napisać, czy może tylko epitafium?

- Módl się, żeby nikt z nas nie musiał drugiemu pisać epitafium. Coś niedobrego wisi w powietrzu. Mam nosa do takich rzeczy.

- Nie martw się. Ja nie potrafię pisać.

- Toś mnie uspokoił...

- A co, fajki nie pomagają?

- No właśnie nie - wyrzucił peta za okno. - Palisz?

- Heh, a kto nie pali? Prócz smarka oczywiście.

- Zuch. Smark pewnie też pali. I to więcej od nas. Tyle, że nikt tego nie widzi. Pierdolone dzieciaki.

- Taa, co się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą... Kurwa, gadam jak jakiś siwy staruch.

- Dobrze mówisz. Takie pokolenie doprowadzi ten świat do ruiny. O ile obecne gówno to jeszcze nie ruina.

- Skoro twierdzisz, że może być gorzej.

- Pierdolę...

- Może nie w aucie co?

Ant zamiast odpowiedzieć wypuścił dym papierosowy z ust.

- A wal się - zakończył Scorpion.

Jechali chwilę w ciszy, gdy usłyszeli strzał. Potem drugi i trzeci.

- Kociak, leć na zewnątrz się rozejrzeć - rozkazał Willis.

- Pocałuj mnie w dupę - odpowiedział smarkacz swoim piskliwym głosikiem.

Ant jednym szybkim ruchem wyrwał z rąk chłopaka jego nowy skarb.

- Wy-pier... - powiedział stanowczo.

Podziałało. Dzieciak wyszedł z samochodu i wyruszył wykonać polecenie.

- Jak będziemy mieli trochę szczęścia, to już do nas nie wróci - stwierdził z nadzieją w głosie Scorpion.
 
Col Frost jest offline