Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2009, 22:11   #5
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Oczy dziecka. Zadziwiające, jak pełne były ufności. Głęboko skrywanej pod piwnym kolorem. Naprawdę głęboko.
Spójrz na niego.
- Co się. kurwa gapisz?
Kociak. Bardziej z przekąsu niż z charakteru.

Drzwi zatrzasnęły się za chłopcem. Może odrobinę za głośno.
Dzieciak skulony podbiegł do barykady. Piętrząca się na wysokość klatki piersiowej góra poskręcanej stali i gruzu, zasłaniała go całkowicie.
Obejrzał się. Pozostała dwójka wciąż tkwiła w samochodzie wpatrując się w każdy jego krok.
- Skurczybyki czekają, aż mnie w końcu szlak trafi.. - Cicho westchnął. - To sobie jeszcze kurwa poczekają.
Wyciągnął rewolwer z torby i włożył go za pasek. Przydaje się do rozmów. Zarówno miastowych jak i tych dalszych. Nawet można by chwilę pogadać z centralą.
A co, jak co to ale w naszych czasach ludzie stali się niesamowicie elokwentni.
- Chodź, tu kurwo! Zabawimy się! - Ochrypły męski głos dochodził z wnętrza cukierni.
Zaraz za nim przez już rozbitą wystawę wyleciało kolejne krzesło.
- Został mnie, błagam zostaw! - Przerażony kobiecy głos przebił się przez rechot pijanych gęb.
Jak w kiepskich westernach. Grupa najebanych kowboi gwałci małolaty. Później wpada szeryf i z uśmiechem Johna Wayne rozwala im wszystkim mordy.
Detroit nie ma szeryfów. Sami zarzygani rewolwerowcy.
Kociak powoli zakradł się do witrynę. Rozbite szkło zazgrzytało pod nogami.
Stanowczo za mało by przerwać lukrową orgię.
Przed knajpą leżały cztery, poprzewracane motocykle.
Poprzestrzelane, brudne i porysowane. Gang spoza miasta.
Sięgnął po leżące na wystawie ciastko. Z uśmiechem wepchnął je do ust.
Długi, przeszywający krzyk. Ból kobiety. Ból jednej z setek. Tak zostało poczęte kolejne pokolenie apokalipsy.
Okruchy spadały na ziemię. Najlepsza cukiernia w Detroit i pewnie i na świecie, słowo daję.
- Pierdolę ten syf. Ta dziwka śmierdzi. Idę się kurwa przewietrzyć. - rzucił jeden z głosów.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem. Potykając się, wypadł przez nie umorusany mężczyzna.


Piwne oczy rozszerzone z przerażenia. Nieznajomy wpatrywał się w chłopca. Wzrok pełen zaskoczenia i gniewu. Przesycony narkotycznym urokiem.
- Spierdalaj stąd, gówniarzu. - wycedził, powoli sięgając po maczetę. Broń większą niż głowa Kociaka.
Dzieliło ich jakieś pięć metrów. Wystarczająco.
Mały sprawnym ruchem wyszarpał rewolwer za paska. W jego rękach, rękach dziesięciolatka wyglądał jak niewinna zabawka.
Trzy, ostatnie kule z hukiem poszybowały w kierunku napastnika.
Skowyt zwierzęcia.
- Trafił mnie! Mały skurwiel mnie trafił! Urżnę ci gardło, suko!
Suka już nie słyszała. Zdyszana biegła w stronę hummera.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 08-08-2009 o 11:53.
Lost jest offline