Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2009, 12:50   #6
DeBe666
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Zza rastru krat Hummer'a Ant śledził poczynania Kociaka. Młody najpierw się skradał do barykad. Tam rozejrzał się po okolicy, po czym spojrzał w stronę samochodu. Coś mruknął bezdźwięcznie pod nosem.
- Zły kotek. Jak wróci, będzie drapał -powiedział z uśmiechem Willis odpalając kolejną fajkę, mimo to nie było mu do śmiechu. Zauważył jak młody coś majstruje przy pasku.
Hmmm...
Normalnie wkurwiłby się. Kto temu szczylowi dał broń? Nieprzeszkolony w używaniu rewolwera smarkacz z gnatem za paskiem może bardzo łatwo się zranić. Lecz to nie to miejsce i czasy, żeby narzekać. Tu się szybciej dojrzewa. Spluwa zastępuje smoczek.
Z cukierni dobiegły jakieś odległe głosy. Ktoś chyba miał kłopoty. Ant odwrócił się w stronę Scorpiona, który wciaż przeplatał łuskę naboju między palcami.
Spojrzał na niego.
-A nie mówiłem? Czułem, że coś się święci...- Willis ruchem nadgarstka przekręcił kluczyki w stacyjce, tym samym wyłączając silnik.
Ant wolałby nie opuszczać Hummera. W aucie czuł się jak w małej, kulloodpornej, ogromnej, zakratowanej fortecy. Ale cóż poradzić.
Kierowca odwrócić głowę i z powrotem skupił uwagę na dzieciaku. Ten akurat mijał jakieś motocykle po czym skradł się pod witrynę sklepu.
Dobrze, młody.
Młody, uważaj
jakiś sukinsyn wylazł z ciastkarni.
Spierdalaj, młody!
"Sukinsynem" był wysoki, umorusany jakimś syfem półnagi miłośnik własnoręcznie robionej biżuterii. W łapach trzymał łychę, którą można by zjeść naprawdę dużą zupe. Coś tam burknął w stronę Kociaka co chłopakowi się nie spodobalo. Smarkacz odpowiedział mu ogniem. Strzelił. Trafił.
Fiu fiu, może rzeczywiście coś z niego będzie, pomyślał Ant wyciągając ze schowka swojego Winchestera.
Willis trzasnął drzwiami i znalazł się naprzeciw cukierni. Toksyczne, cuchnące powietrze Detoroit popieściło jego nozdrza.
Dobry dzień, żeby wreszcie kogoś sprzątnąć.
- Kociak, stój!- krzyknął do chłopaka uciekającego co tchu do samochodu, po czym wymierzył w stronę napastnika. Chłopak zatrzymał się, z satysfakcją wpatrując się stronę postrzelonego przez siebie mężczyzny.
Kurde, znam takich. Ciche, tchórzliwe dzieciaki, które brak jaj i odwagi nadrabiają waleniem w kanał. Tworzą gangi, żeby udowodnić sobie, że wcale nie są takimi mięczakami za jakich uważa ich cały świat. Czas sprowadzić gnoja na ziemię.
- Nikomu nie urżniesz gardła kurwiu, najwyżej stracisz swoje jeśli nie będziesz grzeczny. Ja trzymam w łapie wycelowanego, załadowanego shotgun'a, ty nożyk. Jeśli się ruszysz, ja wypalę. Proste, teraz odpowiadaj na pytania, pierwsze brzmi:
Nie znam cię. Co robisz na terenie Schulz'a? Co się dzieje w środku?
Jedna zła odpowiedź i gini...

Tym razem nie miał okazji dokończyć, ponieważ zbir natychmiast rzucił się w stronę drzwi cukierni. Co za głupiec. Zanim zdążył się obrócić Winchester wypalił. Mężczyzna ryknął i padł przed drzwiami cukierni zalewając się krwią. Próbował czołgać się, lecz zdając sobie sprawę z tego, że nie może samodzielnie ruszyć żadną kończyną zaczął żałośnie wyć o pomoc. Kierowca mógł tylko patrzeć, jak z wejścia wychyla się jakaś postać i pomaga rannemu wczołgać się do budynku.
 

Ostatnio edytowane przez DeBe666 : 08-08-2009 o 15:43.
DeBe666 jest offline