Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2009, 18:57   #9
Nerchio
 
Nerchio's Avatar
 
Reputacja: 1 Nerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy Chudy zastanowił się nad sytuacją, doszedł do wniosku, że to zbyt duży zbieg okoliczności. Ostatnie zamówienie jakie wykonał - oczyszczenie małego składziku, a właściwie piwnicy - było bardzo proste. Nie musiał zabijać żadnych zombie, gdyż ich tam po prostu nie było. Zleceniodawca chciał zapłacić po zakończonej robocie. Arthur zgodził się, mimo że zwykle brał sporą zaliczkę przed misją.
Tym razem pieniądze miał odebrać na Starym Rynku. Co ciekawe czas zgrał się z przylotem amerykańskich helikopterów. Chudemu wydało się to podejrzane. Uważał, że Ameryka zbyt wiele środków musiałaby poświęcić żeby pomagać Polakom. Kogo obchodziły zobowiązania w NATO, kiedy sojuszniczy naród został praktycznie zrównany z ziemią przez tajemniczą epidemię.
Nurtowało go także osoba, która zleciła mu to zadanie. Kto, będący w posiadaniu kilku helikopterów Chinook, chciałby wyczyszczenia składziku na jakimś odludziu? I po co miałaby zapowiadać swoje przybycie? Prawdopodobnie trąbili o tym w całym kraju.
Pozostawała nadzieja, że otrzyma swoją zapłatę od osoby postronnej, która będzie stała z boku wydarzeń.
Postanowił ulokować się na rogu ulicy Jana Kazimierza i Teofila Magdzińskiego. To miejsce zapewniało mu pewne bezpieczeństwo. Mógł obserwować sytuację, nie biorąc w niej jednocześnie udziału.
Przybył sam, jego kompan zginał w ostatniej misji podczas czyszczenia rudery niedaleko Zachemu. Dlatego teraz się niepokoił. Służba wojskowa przyzwyczaiła go od słuchania się własnej intuicji. Wiedział, że sam ma małe szanse przeżycia, dlatego starał się zrobić wszystko, by być w jak najbardziej komfortowej sytuacji.
Na Starym Rynku zebrał się spory tłum. Nie dziwiło go to. W pewnym sensie sam przyszedł tu po pomoc, pieniądze, które mogły umożliwić mu dalsze przetrwanie. Z nadzieją spoglądał na nadlatujące Chinooki. Niedaleko swojej pozycji widział kamerzystę, który filmował amerykańskie helikoptery. Ciekawe, czy nadają na cały świat, pomyślał Chudy.
Wypatrywał w kabinach śmigłowców osoby, która mogłaby przypominać zleceniodawcę. Fakt, nigdy go nie widział, a jednak miał już pewien obraz człowieka, który wydaje fortunę żeby pozbyć się zombie z pewnego terenu.
Chinooki wylądowały, ludzie rzucili się w ich stronę, mimo że nie było w helikopterach miejsca. Na żadnym mundurze wojskowych, nie było znaku oznaczającego medyka. To z pewnością nie była pomoc.
Amerykańscy żołnierze wystawili karabiny. Niepewny tłum powoli tracił swój rozpęd. Za późno. Zaczęła się rzeź. Na swoje szczęście, Arthur stał z boku tych wydarzeń. Tym razem wolał nie używać swojego Desert Eagle'a. Nigdzie nie było zleceniodawcy.
 

Ostatnio edytowane przez Nerchio : 12-08-2009 o 19:01.
Nerchio jest offline