Wątek: Łaska wyboru
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2009, 17:30   #3
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Astriata Gotrij - "Katerina Vaux"




Niosąc ciężki kilof Astria po raz kolejny przeklinała los, który rzucił ją w służbę Oktawiusa Listry, pleveńskiego handlarza przyprawami. A raczej nie los, tylko własna głupota, która kazała jej zignorować głos intuicji i przyjąć się na sklep do nalanego kupca o zadziwiająco, zważywszy na jego tuszę, szczurzej twarzy. Prawdą było, że jej mieszek od wielu dni świecił pustkami, podobnie jak żołądek, ale czy to był wystarczający powód? Z pewnością nie! - stwierdziła Astria idąc na końcu niewielkiego pochodu zmierzającego w ciemną czeluść kopalni. Chociaż z drugiej strony... kto by jej szukał w tym zapylonym więzieniu na końcu świata? Zawsze to jakiś plus. W każdym razie stało się - Listra dostał wyrok za sprzedaż podejrzanych specyfików, z arszenikiem i cykutą na czele, a wraz z nim cała jego służba. Dziewczyna pokornie poddała się straży miejskiej mając nadzieję, że wyjaśnienia i młody wiek, jaki podała, wystarczą by uchronić ją od kary; na próżno jednak. Dostała pięć długich lat na robotach i jako Katerina Vaux została wraz z innymi przywieziona do kopalni. Byłych współpracowników rozdzielono do różnych brygad - zresztą i tak jeden na drugiego wilkiem patrzył zastanawiając się przez kogo prócz chlebodawcy ten wyrok odsiaduje. Na dodatek starego capa widziała w kopalni tylko przez pierwsze kilka dni - najwyraźniej w pokrętny, sobie znany sposób udało mu się wykupić. Astriata miała nadzieję, że na łapówki stracił lwią część swego cennego majątku.

Renata często powtarzała: "Nie masz co płakać nad rozlanym mlekiem. Kot wychlipce i choć jemu się przyda, a tobie, dzieucho, biadolenie w niczym nie pomoże, tylko do mogiły zaprowadzi". Jednak Astria nie mogła pozbyć się słusznego poczucia skrzywdzenia, zwłaszcza teraz, gdy jeszcze na dodatek zupełnie bez powodu została skierowana na dół. Kobiety już na początku poinstruowały ją co, jak i za co, uważała więc żeby nikomu nie podpaść. Jak widać na próżno. Miała tylko nadzieję, że żaden z idących z nią robotników nie zapłacił za przydział, by móc zostać z nią "sam na sam"; w końcu takie rzeczy też się tu zdarzały, choć dziewczyna nie odkryła jeszcze skąd więźniowie i niewolni mieli pieniądze, wódkę czy inne tutejsze "frykasy". Póki co nie patrzyła na nich i starała się nie rzucać w oczy - co oczywiście było niemożliwe, jako że była jedyną kobietą w brygadzie, a do tego jeszcze nową. Co najwyżej mogła głębiej naciągnąć na oczy chustkę, którą dostała od którejś z kobiet. A może ją ukradła...? Naddarta suknia z lichego materiału i szeroki fartuch póki co osłaniały wdzięki dziewczyny, lecz na jak długo one starczą? Za miesiąc czy dwa wystarczy mocniejsze szarpnięcie by wszystko poszło w strzępy. Niestety na takie sytuacje Renata nie miała żadnej rady prócz: "Wal mocno, jeno nisko i szybko uciekaj między ludzi". A gdzież ona teraz miała uciekać w wąskiej sztolni? Chyba w ciemność na zatracenie...

Po kilkunastu minutach wędrówki Astriata straciła poczucie czasu i kierunku. Schodzili coraz niżej klucząc po starych wyrobiskach, a kilof i lampa coraz bardziej ciążyły dziewce w dłoniach. Przez lata tułaczki Astria przyzwyczaiła się do fizycznej pracy - nie straszne jej było pchanie pługa czy wywózka gnoju. Jednak więzienny wikt - a raczej jego brak - dawały o sobie znać. Do tej pory pracowała w pralni - nie prała oczywiście szmat, w jakich chodzili więźniowie, lecz ubrania i pościel strażników czy co bardziej uprzywilejowanych sztygarów. Praca była ciężka - wielkie kotły z wrzątkiem, w których wygotowywano wszy i pluskwy lęgnące się tu na potęgę, trzeba było mieszać drewnianymi warząchwiami, a potem wyciągać z ich głębin nasiąknięte wodą i mydlinami szmaty. Wylać wodę. Potem znów nanieść wody, drewna, operację powtórzyć. Trzeć pranie o duże, stojące na podwórzu tary, aż będzie całkiem czyste - według kopalnianych standardów. Znów nanieść wody, wypłukać, wylać, wynieść, roztrzepać, powiesić, zebrać. I tak w kółko. Każdy mężczyzna, który uważa, że kobieta nie ma nic w domu do roboty powinien postać dzień czy dwa nad kotłem czy tarą - od razu zmieniłby zdanie. Nudna, monotonna robota może i była ciężka, jednak Astria pracowała w swoim tempie i, póki jej część była zrobiona na czas, mogła przysiadać i odpoczywać ile chciała. No i wody było pod dostatkiem - nie zatęchłego świństwa pełnego małych, wielonogich robaczków, lecz świeżej, prosto ze studni. Teraz zastanawiała się, czy to nie strach i ciężkie podziemne powietrze odzierały ją z sił - przecież żelazny kilof nie może być cięższy od balii z mydlinami!

Ciągła droga w dół i brak śniadania - któregoś już z kolei - sprawiły że dziewczynie zakręciło się w głowie, a łapiąc równowagę potknęła się o kupę żwiru wzbijając tuman kurzu. Rozpaczliwie próbując ustać na nogach zaczęła głęboko oddychać, co oczywiście pogorszyło sprawę. Z całych sił starając się nie kaszleć przytrzymała się ściany modląc się, by idący przed nią mężczyźni nie zauważyli jej nieplanowanego postoju. Już drugi raz w ciągu dzisiejszego dnia żołądek podchodził jej do gardła. Astria ciągle miała przed oczami poranną kaźń. Rok spędzony wśród drwali nauczył ją sporo o ludzkiej anatomii i teraz na samą myśl o tym, jak byle jak ociosany pal wchodził w odbyt przebijając kolejne narządy robiło jej się słabo. Tyle szczęścia, że marnie tu karmili - gdyby do całych tych cierpień doszły jeszcze soki trawienne... Dziewczyna nie chciała o tym myśleć, lecz widok wbijanego na pal człowieka wciąż stał jej przed oczami, przeszkadzając w skupianiu się nawet na własnym nieszczęściu. Tam, na placu zamknęła oczy i zacisnęła mocno pięści wbijając paznokcie w ciało by nie zemdleć, nie uciec czy też nie zrobić ze strachu czegoś głupiego. A miała ochotę krzyczeć, wierzgać, kopać i szaleć dopóty, dopóki nie uwolni się z tego strasznego miejsca, póki nie wymaże spod powiek widoku drgających bezwładnie zwłok wiszących kilka metrów nad ziemią. Widok ten był dla Astrii nawet gorszy niż dla innych - przypominał co działo się z wrogami jej ojca... co mogło i nadal może jeszcze stać się i jej przeznaczeniem.

Astria wydała z siebie kilka stłumionych charknięć, próbując oczyścić płuca i gardło z pyłu, i ruszyła szybko za oddalającymi się mężczyznami. Kopalnia była wielka, a ona przebywała tu krótko; nie znała więc nawet z widzenia idących przed nią więźniów. Ten barczysty blondyn z przodu przypominał nieco jej brata. Dziewczynie ścisnęło się serce na wspomnienie bliźniaka, ale zaraz uśmiechnęła się do siebie - przynajmniej on z ich dwojga znalazł szczęście i spokojny żywot; teraz już zapewne u boku żony i gromadki potomstwa. Astriacie nie przyszło nawet do głowy, że babka kłamała w swoich listach, pragnąc choć trochę ulżyć tułaczce ukochanej wnuczki. Pozostali mężczyźni nie zainteresowali dziewczyny; zresztą co mogła powiedzieć patrząc na ich plecy? Jedynie na chwilę zawiesiła wzrok na dziwnie wyglądającym, wysokim więźniu. Nieludź... czyżby elf...? Pewnie też nie ma tutaj lekko, jak wszyscy odmieńcy... Astriata zamyśliła się nad losem innych ras w kopalni, ale wkrótce wróciła do własnych problemów - z ciężkim kilofem na czele.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 21-10-2009 o 10:44. Powód: poprawki
Sayane jest offline