Dopiero teraz Bess przyjrzała się pozostałym. Cóż, widywała brzydsze mordy. Prawie dało dotknąć niepokoju szamocącego się od ściany do ściany po całym budynku. Mord na nosferatu wydawał się Łapce o tyle niedorzeczny, co śmieszny. Sama widziała w Londynie paru wampirzastych, jednak trzymała się od nich z daleka. Na dodatek Katedra... Dostaniemy za to chociaż jakiś medal, co?
- No, ten... Bess jestem. - rzuciła, szczerząc zęby. Cholera, chciała żeby to zabrzmiało jakoś luzacko, ale wyszło jakby była nerwowym alkoholikiem. - Nie prowadzę, jak coś. Nie umiem jeszcze jeździć po prawej stronie drogi. - westchnęła, po czym opuściła pokój.