Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2009, 00:01   #26
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Władimir Putin siedział właśnie w swoim gabinecie na Kremlu i w skupieniu przeglądał prasę. Słońce za oknem schowało się za horyzontem, oświetlając jego biurko upiorną czerwienią. Władimir sięgnął ręką po manierkę i łyknął solidnie. Westchnął. Myśli zaczęły się z miejsca rozjaśniać, a jego mózg wskakiwał powoli na wyższe obroty.
- Niech cholera strzeli tych Polaczków - westchnął dobrodusznie Putin, patrząc na stronę "Ruskich Izwiestni" na której polska demonstracja paliła kukłę prezydenta Rosji - A Dmitrijowi się należy, job' jego mat' - tu premier Rosji zadumał się nad sensem istnienia.
W tym też momencie, czarny telefon, służący do tej pory za ozdobę na jego zdobionym biurku, upadł z hukiem na podłogę.
Władimir wyjrzał ostrożnie zza sterty gazet. Ze słuchawki telefonu wypełzała jakaś czarna maź, powoli formując się w postać.

- Oż gowniak... - jęknął Putin, patrząc na rosłego murzyna który wyrósł przed jego biurkiem - Ktoś ty?!
Drzwi gabinetu otworzyły się z hukiem. Do środka wpadł Czerwony Wojownik i szybkim gestem zdarł z głowy maskę. Pod spodem ukazało się łyse oblicze Władimira Ilijicza Lenina (patrz strona pierwsza psychodelicznych warsztatów).
- Nie mów, Barak, ja powiem! - krzyknął Włodzimierz Ilijicz, napawając się chwilą zwycięstwa. Brakowało tylko jakiejś orkiestry, żeby odegrała tryumfalnie jakiś fragment "Międzynarodówki".
- Lenin?! - wrzasnął Władimir - Jakim cudem?! Przecież Ci kołek w serce wbiliśmy!
- Aha-ha! - zaśmiał się Lenin, odsłaniając pod trykotem pancerną kamizelkę - Kamizelka kołkoodporna! Wy myśleliście, że co, wodza rewolucji to tak możecie jak byle wampira?! A takiego! - tu pokazał międzynarodowy gest, uznany powszechnie za obraźliwy.
- A ten tutaj, to kto?!
- To jest nasz nowy Czarny Wojownik! Barak Obama!
- Zmiana! Każdy może się zmienić! - krzyknął zaanonsowany, utracił murzyńskie kształty i zamienił się w gustowny, fajansowy wazonik.
- No nic tylko powinszować - mruknął Putin - Z taką ekipą, możesz sięgnąć po świat...
- Nie kpij śmiertelniku! - zagrzmiał wazonik, przemieniając się z powrotem w prezydenta USA - Zmiana! Zmień się Putinie! - z palców Baraka wystrzeliła kolorowa energia, dosięgając klaty Władimira. Ten wierzgnął, jęknął i zamienił się w zieloną ropuchę.
- Zmiana! Każdy może się zmienić!
- Chyba chciałeś powiedzieć: drobne, żebraku - w drzwiach stanęła postać, spowita mgłą. Postać ubrana była w czarną pelerynę, a jej głowę zdobił równie czarny kapelusz z szerokim rondem.
- Wredna, kapitalistyczna świnia! - krzyknął Barak - Zmień się!
Energia, wypuszczona przez Obamę odbiła się od ostrza szpady przybysza. Zaatakowany, sięgnął po kulisty przedmiot wiszący mu u pasa, po czym wyciągnął go w kierunku Baraka.
- Obama, wracaj! - krzyknął przybysz, wydając polecenie pokeballowi. Barak walczył ze wszystkich sił, lecz nie mógł przezwyciężyć wszechogarniającej go siły Pokemon. Zamajtał nóżkami i po chwili, z głuchym cmoknięciem, znalazł się we wnętrzu zmyślnego urządzenia.
Putin zaś w mgnieniu oka odzyskał swoje dawne kształty i zdumionym wzrokiem rozglądał się po pobojowisku.
Przybysz podszedł do struchlałego Lenina i wyrysował mu szpadą zgrabne "Z" na trykocie. Następnie zwrócił się do Władimira.
- Proszę wybaczyć don Putin. Jestem Zorro, Lis z Los Angeles. A ten - tu wskazał ręką na pokeball - uciekł nam ostatnio z jednej z naszych plantacji. Jak widzę, trochę tu namieszał; dobrze, że udało mi się go wreszcie namierzyć...
Gość przerwał na chwilę, spodziewając się, że Putin zechce podziękować. Premier był jednak zbyt zaskoczony obrotem sytuacji, żeby wezwać przyboczną gwardię KGB i kazać wszystkich rozstrzelać. Zamiast tego gapił się głupkowato przenosząc wzrok to na Lenina, to na Zorra.
- No to w takim razie lecę, don Putin. Hasta luego!
Zorro schował Pokeball za pazuchę, po czym nacisnął swój steampunkowy zegarek. W ścianie gabinetu na Kremlu utworzył się portal. Zanim Putin zdążył się zorientować, gość w czarnej pelerynie bezpowrotnie zniknął, zostawiając za sobą tylko dość nieprzyjemny zapach siarki i rozgrzanych gumofilców.
- A niech tam - Putin machnął ręką, zdając sobie sprawę, że stracił okazję na przeprowadzenie pokazowej egzekucji - Ale z tobą policzę się osobiście! - rzekł, zbliżając się powoli do Lenina.
Biedny Władimir Ilijicz, dzwoniąc złotymi zębami, schował się w kącie gabinetu, czekając na nieuniknioną karę...


I obrazek:

 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.

Ostatnio edytowane przez Chrapek : 24-08-2009 o 00:10.
Chrapek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem