A ja zawsze kibicowałem Harkonnenom...
Osobiście skłaniałbym się do modelu z Galaktycznych Wojen; po pierwsze, żeby nie powtarzać książkowej fabuły, bo sesja zrobi się nudna; po drugie, bo powtórzenie klimatu oryginału może być ponad moje siły
.
A ja z kolei, bardzo lubię dawać graczom maksimum wolnej woli i możliwości kreowania własnego wycinka świata, więc pokazanie np. kultury fremeńskiej w bardzo dużym stopniu zależałoby od gracza, a nie MG.
Jeśli chodzi o podstawowe ramy, instytucje, to proponowałbym ustawić mechanikę sesji na książkowej zasadzie trójkąta sił:
Imperator (sardaukarzy; potęga militarna) --> Gildia Kosmiczna (transport międzyplanetarny) --> KHOAM (pieniądze; przyprawa)
Gdzieś między tym pałętają nam się potężniejsze i słabsze instytucje, które też należałoby wpleść jakoś w system - zaczynając od Landsraadu, przez Bene Gesserit i Bene Tleilax, po Akademię Mentatów.
Zastosowanie pierwszego wariantu fabularnego, czyli pozostawienie trzech oryginalnych stron konfliktu pewnie byłoby ciekawe, ale z sesji odpadłoby sporo powyższych elementów i nabrałaby ona charakteru bardziej sensacyjno-przygodowo-szpiegowskiego.
Wybór jest więc pomiędzy sesją taką jaką opisałem powyżej, lub rozgrywką bardziej polityczno-ekonomiczną.
Teraz przypomniał mi się jeszcze jeden książkowy podział - na Rody Wysokie - czyli te, które mają w swej władzy całe planety i zasiadają w Landsraadzie; oraz Rody Niskie, będące podrodzinami Rodów Wysokich, zarządzające pochodzącymi od nich lennami i posiadającymi niższe tytuły szlacheckie.
Tadeus, gdybyś, tak jak pisał Merill, chciał zaadaptować ten pomysł do sesji typu Second Life, to się nie krępuj
. Na pewno się nie obrażę
.