Liberty zawsze jeździła ostrożnie i nie odczuwała potrzeby pośpiechu. Na szczęście większość czasu spędzała w miejscach, gdzie liczyło się go wschodami i zachodami słońca oraz zmieniającymi się porami roku. Zdawała sobie jednak doskonalę sprawę z porannych korków, tu w Everett niedaleko Seattle, wolała więc wyjechać na tyle wcześnie by nie przyprawiły jej o frustrację. Jakoś nie wyobrażała sobie siebie na pokazie nowego samolotu, to nie było coś co mogłoby ja zainteresować, ale Dorothy miała rację co do jednego: Dla Nathana była w stanie wytrzymać te kilka godzin w rozentuzjazmowanym tłumie gapiącym się na kolejny wytwór współczesnej cywilizacji. Nie żeby coś miała przeciw tym wytworom. O tym, że tak nie było świadczył choćby samochód, którym właśnie jechała. Doskonały przykład potęgi ludzkiego umysłu i rozwoju cywilizacji: Hummer H3T z automatyczną skrzynią biegów, wielkimi oponami terenowymi i potężnym ośmiocylindrowym silnikiem.
Doceniała wszelkie przejawy ludzkiej cywilizacji i starała się z nich korzystać jak najbardziej racjonalnie, po prostu te najprostsze, a wręcz nawet całkiem prymitywne zdecydowanie bardziej ją fascynowały.
Z uśmiechem pomyślała o Nathanie. W zasadzie nie był jej siostrzeńcem, lecz młodszym bratem męża jej siostry, ale kiedy pięć lat temu ojciec Deana przeszedł na emeryturę, postanowił wraz z żoną wyruszyć w podróż po stanach. Oboje postanowili, że dla chłopca lepiej będzie jeśli pozostanie w Evermett wraz z bratem. Liby miała na ten temat swoje zdanie, ale nie wypadało się w trącać do decyzji obcych jej w sumie osób, a Dorothy jak zwykle z wielkim sercem przyjęła swego młodego szwagra do rodziny.
Pusta droga skończyła się szybko i panna Montrose wjechała w zatłoczona arterie miejską. Nie pozostawało jej nic innego, jak wolno posuwać się w szeregu samochodów od jednych świateł do kolejnych. By dotrzeć na wybrzeże gdzie mieszkała rodzina jej siostry musiała przejechać całe miasto, a potem wraz z Nathanem znowu spory kawał drogi w kierunku lotniska. Na szczęście czasu było jeszcze wystarczająco dużo. Jakby dla zaprzeczenia tej prawdzie na kolejnym skrzyżowaniu pod koła samochodu obok rzuciła się ta wariatka. Przynajmniej tak myślała o kobiecie, do momentu gdy ta nie poderwała się rześko do góry, gdy tylko pojawił się obok przedstawiciel prawa. Słyszała już o takich „ofiarach”, naciągaczach polujących na naiwnych i żyjących z odszkodowań. Niestety kobieta miała pecha, trafiła na Liberty Montrose, której narzeczony był doskonałym prawnikiem w Seattle i potrafił bardzo sprawnie radzić sobie z takimi przypadkami.
Nie dyskutowała wiele, do momentu, aż wszystkie trzy znalazły się przed obliczem jakiegoś ubranego po cywilu urzędnika. Potem popatrzyła na mężczyznę z lekkim uśmiechem i powiedziała szybko, nie chcąc jako pierwszej dopuścić do głosu sprytnej naciągaczki:
-
Tak miejmy to jak najszybciej za sobą: Nazywam się Liberty Montrose i chciałam wnieść oskarżenie na tę panią za zakłócanie porządku publicznego przez wtargnięcie na jezdnię na czerwonym świetle, oraz za próbę oszustwa zmierzającą do wyłudzenie odszkodowania – Liberty była świadoma, że samym wyglądem robi wrażenie na większości mężczyzn, jej idealna figura modelki, długie szczupłe nogi, jasne włosy i niewinne niebieskie oczy, nigdy nie pozostawały niezauważone i zazwyczaj pozwalały jej osiągnąć zamierzone efekty, tym razem postanowiła jednak wyciągnąć jeszcze mocniejsze działo:
-
Jeśli potrzebuje pan kogoś, kto mógłby za mnie poświadczyć proponuję szeryfa Hagerty'ego, jest moim starym znajomym. Poza tym – wyciągnęła z torebki niewielką, elegancka wizytówkę –
Pan John Breeton z firmy Pearson & Leibnits & Breenton ze Seattle, jest moim prawnikiem. Z pewnością niedługo się z panem skontaktuje panie Thompson.