Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2009, 00:53   #2
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Jak wiecie, nie mam w zwyczaju owijać w bawełnę...-zaczął niewysoki brunet o krótkich włosach, jej zleceniodawca.

-...więc i tym razem postawie sprawę jasno...-kontynuował, zaś kobieta oparła się o ścianę, zginając nogę w kolanie, by mogła oprzeć stopę o ścianę, nie dbając o to, że się zabrudzi. Była pewna, że na jedno skinienie mężczyzny, który właśnie siedział rozparty w fotelu, za biurkiem z ciemnego zdobionego drewna, przyleci tuzin służących. Te z kolei zaczną chuchać na bród, uparcie trąc szmatami aż do chwili, w której ów defekt zniknie.
Tymczasem ich szef będzie przyglądał się na wypięte w jego stronę, damskie tyłki.

-...Waszym celem jest Visxas Trinville...-słuchając przemowy, Zerrikańska kobieta rozglądała się po pomieszczeniu, przyglądając się mu z zainteresowaniem.
Oprócz fotela oraz biurka, znajdowały się półki z książkami, stojące za plecami brązowookiego. Zasłaniały one białą ścianę, lecz "dzika" była pewna, że za tym znajduje się jeszcze coś. Zapewne wyjście awaryjne, które potrafi uruchomić jedynie sam właściciel.
Na innych ścianach zdarzyły się nawet jakieś obrazy, przedstawiające bardzo różne sceny. Nie było ich dużo, jednakże i tak nadawały pomieszczeniu, swego rodzaju poczucia więzi ze sztuką i kulturą.
Tiikeri nie zdziwiłaby się jednak, gdyby okazało się, iż owe płótna nie pochodzą spod pędzla żadnego znanego artysty tworzącego dawno temu.

Miękki dywan pełny od dziwnych wzorów, leżący podłodze z ciemnego drewna, dawał wrażenie komfortu większego niż w innych pomieszczenia, nadawał bardziej domowej aury i sprawiał, iż wzrok rozglądał się w poszukiwaniu kominka z trzaskającym wesoło ogniem.

-...Warto dodać, że Jonst posiada własną sieć kanalizacyjną...-przemawiał dalej ich szef.
Właśnie. Ich. Oprócz niej w pomieszczeniu znajdowało się sześć osób. Jedna z nich wyraźnie miała w sobie krew dwóch ras, ludzi i Elfów.

-...lecz nie jesteśmy pewni, czy dostęp do posiadłości przez jej tunele nie został magicznie zablokowany-ciągnął dalej, zaś Centelamelenea spojrzała przez okno, przyglądając się niebu. Nie znaczyło to, że nie słuchała, wręcz przeciwnie. Uważnie rejestrowała słowa, jednakże wszystko tu dla niej było inne, dziwne, prawie niezrozumiałe, na pewno egzotyczne.
Nawet niebo wydawało jej się jakby mniej znajome niż w jej rodzinnym kraju. W domu.

Jakże dawno tam była. Zdawało się, iż całe wieki, od kiedy widzi samych bladoskórych ludzi, Elfów, Krasnoludów. Początkowo wszystko było zajmujące, fascynujące, bo było tak niezwykłe. Tylko tutaj miała okazję zobaczyć Gnoma czy Niziołka, zaś fauna i flora prawie całkowicie się różniły od tropikalnej Zerrikanii czy pustyni Korath.

Zachód był całkowicie różny od tego, do czego była przyzwyczajona. Nie do takich wyzwań była szkolona, więc tutejsze potwory są dla niej prawdziwą zagadką. Nie wszystkie, ale jednak.
Jej kondotierskie doświadczenia pokazały jej niektóre, poznając ich mocne i słabe strony. Przykładowo, po spotkaniu z ghulem, przekonała się, że lepiej unikać trafienia z ich strony, gdyż może być to niezwykle groźne dla zdrowia.

-...Kolejnym utrudnieniem będzie uczennica Trinville...-mówił, natomiast Zerrikanka skrzywiła się. Na jej drodze pojawiały się same utrudnienia. Sporadyczne ułatwienia były niewielką osłodą.

Pokręciła głową, zaś jej długie, czarne włosy, związane pasmami włosów z boków głowy, zafalowały przy akompaniamencie ruchu tatuażu wściekłego tygrysa wykonanego na ciemnej szyi.
Ów drapieżnik wydawał się wyglądać spod zbroi, podczas gdy ręce Zerrikanki po czubki samych palców pokryte były wzorem, przedstawiającym łapy zwierzęcia. Jej paznokcie były jego pazurami.
Tatuaż był niezwykły, gdyż pasiasty drapieżca zdawał się być żywy jak sama Tiikeri czy każdy z ludzi chodzący w tej chwili po ulicy. Ponadto od czasu do czasu zdawał się mrugać. Może to tylko złudzenie?
Nie zmieniało to jednak faktu, iż dziki kot zdawał się obserwować każdego z osobna, a także wszystkich razem.
Istniało uzasadnione podejrzenie, że rysunek ciągnął się przez całą długość ciała, do stóp. Być może nawet ogon tygrysa wychodził z miejsca, gdzie zaczynała się kość ogonowa kobiety?
Pewne było jednak to, iż miała identyczne, ciemne oczy do zwierzęcia na tatuażu. Były one agresywne, dzikie i zdecydowanie mało ludzkie.

-...Jak zapewne wiecie, pannica może wyczuć wasze zamiary i całe przedsięwzięcie pies chędożył...-powiedział, zaś Centelamelenea uśmiechnęła się lekko, ukazując kły dłuższe niż te, które zwykle posiadali ludzie. Zarówno górne jak i dolne, lecz nie były one groteskowe lub karykaturalne. Wręcz przeciwnie, dodawały uroku i tak niezwykle interesującej, pod względem urody, kobiecie. Dzięki nim była jeszcze bardziej egzotyczna, jeszcze bardziej drapieżna, jeśli to było jeszcze możliwe.

Wszystkie ruchy jej ciała zdawały się zaprzeczać człowieczeństwu. Nawet mięśnie pod skórą, mocne, choć nadal kobiece, tańczyły bardziej w zwierzęcy sposób, jakby potwierdzając rodowód związany z dzikimi kotami.
Podobnie do nich smukła, posiadała delikatność, z pewnością nie tylko pozorną.

-...Robota ma wyglądać na morderstwo...-zbliżał się do końca, natomiast kobieta zatknęła dłonie za szeroki pas z przypiętymi do niego, dwoma zerrikańskimi saberry.
Pod nim znajdowały się spodnie oraz wysokie buty.

O tym, że młoda kobieta była wojowniczką, mogły świadczyć nie tylko jej szable, ale również ciemna, skórzana zbroja była dopasowana do ciała Zerrikanki tak, jakby wykonano ją specjalnie dla niej.

Nagle ap Rayilip wstał, zaczynając chodzić w jedną i drugą stronę, zaś kobieta obserwowała go uważnie.

-Czy są jakieś pytania?-odezwał się w końcu, natomiast Tiikeri skinęła głową.

-Jak to się stanie, że nikt nie zauważy zniknięcia księgi? Kiedy dojdą do tego, że jedynie księga... jak to wy mówicie? Wsiąkła? Od razu dowiedzą się co się stało, bo to logiczne-odezwała się płynnie, choć w jej słowach czaił się obcy akcent.

-Zajmę się uczennicą. Mamy więcej danych o niej? Mało znam się na waszych Magach. Czy ona jest...-zamilkła, szukając słowa, po czym z wyrazem niezadowolenia na tworzy, dokończyła:

-...takim Magiem od umysłu?-zamyśliła się, po czym chciała zadać jeszcze jedno pytanie, gdy nagle rozmyśliła się. Wydawało jej się, że zna na nie odpowiedź. Raczej inni wiedzą gdzie znajduje się ten Novigrad.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline