Z zamyślenia wyrwał ją głos Verila, od kilku lat jej szefa i zleceniodawcy. Podniosła głowę wyżej podzwaniając cicho i dźwięcznie szafirowymi kolczykami w kształcie kropel wody zebranych w miniaturową kiść. Skupiła swoją uwagę na mówiącym, pozornie nie zwracając uwagi na pozostałych. Nic bardziej mylnego... W tym samym czasie przeglądała powierzchowne myśli jej współpracowników. Z zaciekawieniem zerknęła na „cherubinka” i uśmiechnęła się półgębkiem. Po chwili spoważniała i zlustrowała wzrokiem gnoma.
Blondwłosa czarodziejka z Północy o ponadprzeciętnej urodzie zmrużyła lekko oczy i poprawiła mankiety sukni. Potrząsnęła głową wprawiając złotą grzywę w wężowaty, sprężynowy ruch. Przy każdym jej poruszeniu roznosiła się wokoło kolejna fala przyjemnego zapachu lawendowych perfum. - Adamanta Minyacair, także elfka, do tego z silnie rozwiniętą empatią. Jak zapewne wiecie, pannica może wyczuć wasze zamiary...
Syknęła cicho i zmarszczyła łagodny dotąd łuk brwiowy. Delikatnie pogładziła błękitną gwiazdę, piękną błyskotkę zawieszoną na gładkiej szyi.
Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze. Odruchowo lekko się wypięła eksponując częściowo odsłonięte przez głęboki dekolt i sięgające połowy biodra, modne rozcięcie, „atuty”. Jeśli ktoś by się dokładniej przyglądał czarodziejce, to bez trudu zauważyłby, że reprezentuje zupełnie inny typ urody niż Zerrikanka. Uroda wojowniczki jest bardziej dzika i naturalna, natomiast wygląd Esvele charakteryzuje się sztucznością, co jednak nie ujmuje jej uroku.
- Jak rozumiem, klientowi się nie spieszy...
Gdy mężczyzna skończył mówić dziewczyna uśmiechnęła się lekko i mrugnęła w kierunku Verilo. Delikatnie wbiła ostry, cienki i długi obcasik w szparę w podłodze i kontynuowała obserwowanie zgromadzonych. Oczywiście bezczelnie słuchając ich myśli... |