Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2009, 19:25   #2
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Kozak rozdziawił gębę ze zdziwienia.
- Jebała to sobaka! Wielem widział już pogorzelisk i ruin, ale takiej góry gówna jeszczem nie oglądał.
Przekrwione oczyska wodziły po zgliszczach, jakby te były siódmym cudem świata. Długie koślawe nieco palce mełły zdjętą przy wjeździe do miasta wystrzępioną baranią czapę, w której liczne dziury uzupełniono trawą.
Wygolona glaca porąbanego w wielu potyczkach łba świeciła łyswą, poza swiecącym się od tłuszczu pozostawionym na środku głowy długim kozackim czubem, zwisającym z fantazją na podkrążone pijackie oczodoły. Co ciekawe czub, w przeciwieństwie do ubioru mężczyzny, który wyglądał jakby noszący postawił sobie za punkt honoru noszenie go do prawie całkowitego zdarcia, czub wyglądał na starannie ułożony. W przeciwieństwie do bardzo długich, sięgających piersi wąsisk o wyraźnie siwym odcieniu, które rosły jak chciały.
Mordę kozaka, gdyby przyszło komuś do głowy zapytac sto osób o słowo, które najlepiej by ją określiło, zdecydowana większośc określiłaby jako „niechybnie bandycką”. Zbijała z tropu może wyraźnie rysująca się na niemłodej już twarzy duma, zamyślenie i przemykający czasem wyraz czegoś w rodzaju troski – wszystkie trzy jakoś zupełnie na pasowały do tej zniszczonej wichrami fizjonomii.
Ubiór kozaka na pewno nie wyróżniał się pięknym wyglądem, łagodnie mówiąc. Dla odmiany prezentował się wyjątkowo swobodnie i luźno. Stanowiły go szarawe, spłowiałe do szczętu siermięgi, z których jedna była bardziej wytarta, a kolejna częściowo podarta – co wydawało się wcale nie przeszkadzac właścicielowi. Jako dolne odzienie służyły pozszywane pozornie chaotycznie kawałki grubych ciemnych płacht, które tworzyły jednak coś na kształt spodni – jakże odmiennych jednak od tego, co zwykło się tym mianem określac w centralnych częściach Imperium. W ubiór wkomponowane było też całe mnóstwo sznurków, czy to na nogawicach i rękawach, czy to na piersiach: w postaci sznurkowatych lekko barwionych wschodnich ozdób którymi przetkano gruby materiał. Przy kołyszących się powolnych ruchach, pod luźnymi, szmaciarskimi niemalże szatami uważny obserwator dostrzec mógł ciasno przylegającą do ciała skórznię, wcmacnianą płytkami.Całości dopełniały wysokie, sięgające pod kolana sznurowane buciory, rzemienie opasające wystające spod szerokich rękawów przedramiona oraz postrzępione, skórzane rękawice i okazały, szeroki pas.
Gdy kozak kolebał się niedbale w siodle poruszającego się spokojnie wierzchowca, tanie drewniane ozdóbki i amulety przewieszone na rzemykach na szyi jeźdzca kołysały się lekko. Przygarbiona sylweta jadącego i nonszalanckie bujanie się na koniu mogłoby zmylic mniej wprawne oko, ale doświadczony koniuszy wyłapałby ruchy, które świadczyły o tym, że jeździec ten większośc swego życia spędził na końskim grzbiecie. Każdy, kto słyszał o stylu życia ludzi stepu, nie dziwił się umiejętnościom jeździeckim nawet przeciętnego kozaka.
Tych, którzy słyszeli opowieści o kozackich wojskach, dziwic wszelakoż mogło to, że na pierwszy przynajmniej rzut oka całe uzbrojenie Jakuszyna stanowiła stara, ciężka zakrzywiona szabla zwieszona w czarnej pochwie podwiązanej do konia. Nie można było wykluczyc targania przezeń jakichś broni w worku podróżnym, podłużnych zawiniątkach i jukach przytroczonych do wierzchowca, ale mimo to dziwił brak broni strzeleckiej czy też charakterystycznych toporów.
Podczas długiej, ciągnącej się jak flaki z olejem podróży w przygnebiającym klimacie kozak trzymał się na uboczu, miało się wrażenie, że nie tylko właściciel konia, ale i sam koń był w stanie permanentnego upojenia alkoholowego – bo jego trasa wiodła to na ukos głównego traktu, to w nieskoordynowany sposób kluczyła za jakimiś chaszczami, ale zawsze leniwie i jakby niedbale sprzeciwiała się idei prostego przemieszczania się z jednego punktu do drugiego. Bywało, że znikali na czas jakiś z tyłu i wracali po paru godzinach nawet, koń spienony i zmęczony wyraźnie galopem.
Choc miał w głowie cel swojej podróży, Jakuszyn próbował bezskutecznie przypomniec sobie szczegóły, w jakich poznał towarzyszy swojej wędrówki i drogę w ich towarzystwie. Im bardziej próbował, tym częściej napotykał mur pijackiej niepamięci i rekonstruował sobie wszystko tylko na podstawie rzadszych lub częstszych okruchów świadomości. Cóż, dobrze zaopatrzył się na wyprawę, a teraz zapasy gorzały stały się mocno przerzedzone i do kozaka zaczęło powoli docierac, w jakim momencie swojej historii się znalazł i jacy to kompanioni wjeżdżali właśnie u jego boku do miasta.
- Job twoju mat...- zaklął i pociągnął solidnie z bukłaka – Bo życie na trzeźwo jest nie do przyjęcia.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 09-09-2009 o 20:23.
arm1tage jest offline