Cris Washington
...uśmiechnięty młodzieniec. Czupryna blond włosów aż prosząca się o przystrzyżenie opadała mu na oczy. Na ramieniu miał przewieszoną torbę, która była raczej pustawa. Chłopak miał zielone oczy, które na wszystko patrzyły z nieukrywanym zadowoleniem. Kilka piegów na nosie nadawało mu wygląd zupełnego gołowąsa, lecz naszywka na skórzanej kurtce mówiła co innego. Widniał tam symbol posterunku i napis: Byłem, Walczyłem, Wróciłem. Na drugim ramieniu była kolejna; I Love N.Y. Która nie pozostawiała wiele do myślenia odnośnie pochodzenia chłopaka. Strugi potu zrobiły mu na czarnej koszuli nieciekawe zacieki lecz w tak upalny dzień nie było to nic dziwnego. Przez uchylone drzwi można było zobaczyć parking, na którym stał dziwny pojazd. Cały zardzewiały bez wątpienia w przeszłości tworzył części różnych pojazdów. Cóż ważne, że jeździ. Na nogach chłopak miał jakieś potargane portki, których prawdziwy kolor dawno już przykryły nawarstwiające się plamy. - Dzień dobry panom. Straszny dziś upał. Dobrze, że wypatrzyłem ten budynek gdyż wprost nie da się jeździć w taką pogodę.
Młodzieniec rzucił worek na najbliższy stołek i skierował swe kroki ku ladzie. - Jeżeli macie coś chłodnego to poproszę choćby miało to sprawić, że będę świecił po nocach.
Chłopak uśmiechnął się radośnie do wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu. |