Saroynen przyglądała się pracy samców. To było nawet miłe – nie kiwnęła nawet palcem, a oni zrobili wszystko za nią. Jednak dobrze mieć przy sobie nadgorliwych przydupasów, którzy włażą władzy w dupę. Dosłownie.
Elfka uśmiechnęła się złośliwie słuchając ich wymiany zdań i utwierdzała się w przekonaniu, że jej towarzysze mają pełno w gaciach kiedy tylko pomyślą o towarzyszącej im Wiedźmie. To było tak żałosne, że Saroynen chciało się turlać po piasku ze śmiechu.
Sama, oczywiście, obawiała się trochę czarodziejki, ale generalnie miała ją głęboko w poważaniu. Po prostu zależało jej na tym by wypełnić misję i powrócić do Naggaroth w blasku chwały.
- Stul pysk, płazie. Potrafię wyrżnąć wioskę, ściągając na siebie mniej uwagi niż Ty, mieląc ozorem.
Saroynen uśmiechnęła się drwiąco.
- Ciekawe czy w czynie jesteś tak samo dobry jak w gadaniu – zadrwiła wpatrując się w korony najbliższych drzew, tym samym totalnie ignorując Salazara. – Oszczędzaj swój oddech na coś godnego komentarza.
__________________ Nie rozmieniam siÄ™ na drobne ;) |