Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2009, 18:25   #2
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Ziewnął po raz wtóry, przysłaniając usta dłonią, raczej z przyzwyczajenia, niż istotnie martwiąc się o konwenanse dobrego wychowania. Milczenie obcych początkowo mu się podobało. Pozwalało na swobodną lekturę książek, które zabrał. Jedna z nich okazała się szczęśliwym trafem: „ Drabina świadomości”. Przekrój przez poglądy dotyczące ludzkiej natury. Książeczka powojennej autorki, której nazwiska nie znał i nie fatygował się zapamiętać, a wręcz nie pamiętał go celowo, uznając to za obrazę dla jego literackiej orientacji w dziełach oraz pisarzach dobrych i wartościowych. Po prawdzie zarówno język pisarki, jak i jej wtrącenia wydawały mu się zwyczajnymi zgrzytami. Tym, co go interesowało były odwołania do źródeł przedwojennych, których w książce było sporo, a które to źródła były w znacznej części niedostępne. Oczywiście książka swego czasu przeszła przez maszynkę do kształtowania spójnych poglądów młodego pokolenia. Nie było w niej za KESH obiektywizmu. Nawet za pół KESHa. Miała formę moralizatorskiej papki.
Logan jednakże czytał między wersami, próbując zrozumieć z zadrukowanych stronic więcej, od samej autorki, której ograniczone słownictwo, brak fachowej terminologii i ewidentne traktowanie tematu pobieżnie, świadczyły o całkowitej ignorancji. Gdyby chłopak zwykł komentować rzeczy oczywiste, nazwałby ją idiotką.

Na tylnym siedzeniu czytało mu się dobrze, pomimo zmierzchu. Ojciec nawet stworzył dla Logana neologizm, by oddać zamiłowanie syna do funkcjonowania po ciemku. Nazywał go „ Filonoxem”.
Króciutkie piętnaście stron poświęcone niejakiemu Freudowi i jego teoriom popędów chłopak pochłonął aż trzykrotnie, z wielką uwagą, od czasu do czasu zerkając przez szybę pojazdu.
Facet musiał być szalony, myślał Logan, śmiejąc się w duchu z łopatologicznej koncepcji podziału świadomości. Szalony, ale genialny. Bądź po prostu cyniczny w stosunku do tego, czy się zajmował.
Młody Gos pominął pół strony pseudoracjonalnej krytyki, której fundamenty zbudowano na dogmatycznym przeświadczeniu, iż ludzi nie powinno się jednoznacznie osądzać, a co dopiero rozbierać ich psychikę „ i jeszcze nazywać to nauką”. Przeczytał za to przypisy, gdyż znalazł wśród nich kolejne tytuły, o których co prawda mógł tylko pomarzyć, ale które dawały mu pełniejszy obraz literatury przedmiotu i podmiotu.
Przekartkował „ Drabinę…”, znajdując akapit o autorytarnych zaburzeniach, gdy jeep przejeżdżał niedaleko szklarni...

I wtedy doznał samoistnej, rozumnej konkluzji. Od początku tliło mu się nieprzyjemne wrażenie, poczucie zagrożenia wręcz. Zryw myśli, które w panice, pospiesznie, przypomniały mu, w jak nietypowej sytuacji się znalazł, przesądził o ponownym zainteresowaniu się zarówno eskortą, jak i resztą otoczenia.
Oczywiście, nie przyznałby się do strachu, nawet przed samym sobą. Był na to zbyt młody, zbyt dumny i wreszcie zbyt lekkoduszny. Ale czuł dyskomfort, który spływał mu po plecach niby ścigające się od karku do kości ogonowej kropelki potu, rywalizujące, która jako pierwsza , w upalny dzień, przyprawi posiadacza tych pleców do szału.
Logan przejechał plecami o oparcie tylnego siedzenia, pozbywając się nieprzyjemnego swędzenia, a następnie przyjrzał się dwóm milczkom z większą, aniżeli poprzednio uwagą.

Nie wyglądali na pracowników placówki badającej technikę rolniczą. Owszem, mogli być jakimiś celnikami z pogranicznych stref, ale co mogli mieć wspólnego z jego matką? Jacyś ochroniarze? Powiedzieli, że przyjechali z bezpośredniego rozkazu Ewy. To było kolejne zaskoczenie. Logan zdawał sobie sprawę, że jego matka jest ceniona w pewnych środowiskach intelektualnych, a zwłaszcza wśród badaczy pogranicza, ale żeby mogła sobie pozwolić na transport dla syna przez służby Edenu? I to o tej porze? Całość była jak kiepsko obmyślana układanka. Nie pasowała do siebie inaczej, aniżeli na siłę i raziła przy tym zdrowy rozsądek.
Oczywiście, matka mogła zostać niespodziewanie przydzielona do innej placówki, ale… po co ta cała tajemnica? Nie mogła zadzwonić?

Logan był zbyt zdystansowany do świata pozaksiążkowego, by uwierzyć ad hoc, że ma do czynienia z czymś, czego się nie da wyjaśnić. Jednak nie był idiotą. Szklarnia przesądziła o sprawie. Postanowił wybadać odzianych w uniformy panów o smutnych spojrzeniach.

- Widzę, że matka się wreszcie doczekała przeniesienia, prawda?- zapytał głosem przygłupiego nastolatka, którego szczerze interesuje kariera rodziców, chowając przy tym książkę.- Od dawna mówiła o tym, że praca nad saprofitami zapewni jej awans do dalszej placówki. Możecie mi, panowie, powiedzieć, kiedy to się stało? Muszę jej pogratulować.

Był to stek bzdur. Matka nigdy nie pracowała nad saprofitami, ale Logan wątpił, by któryś z jego miluśkich towarzyszy miał jakiekolwiek pojęcie o cudzożywnych organizmach. Nie oczekiwała też awansu z prostego powodu- lubiła swoją pracę. Logan nawet wątpił, czy w tym zawodzie awans był możliwy. Przecież to od stopnia naukowego zależał zakres obowiązków.
Odpowiedź mundurowych mogła mu rzucić nieco światła na tę ciemną noc, która za szybą jeepa pochłonęła nieszczęsną szklarnię- punkt orientacyjny i siedlisko fantazyjnych, acz niekoniecznie przyjemnych domysłów.
W najgorszym wypadku, przekonywał się Logan, biorą mnie na resocjalizację…
 
Mivnova jest offline