Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2009, 18:42   #1
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Tajemnice dnia codziennego [21+]


Luskan. Duze miasto, duzo ludzi. Liczne karczmy i tawerny. Czegoz chciec wiecej od zycia? Auraya miala jednak kilka zyczen wiecej, wiec nie skakala z radosci pod granatowe niebo. Wlasciwie to nawet gdyby chciala to nie mogla. Byl wieczor. Przyjemny wiatr chlodzil jej rozgrzana skore gdy spacerowala uliczkami portowego miasta. Rozmyslala, co u niej nieodmiennie zwiastowalo okres melancholijny i niezawodnie poszukiwanie kolejnego kochanka. Amar byl przystojnym mezczyzna. Dobrze umiesnionym i rownie dobrze wyposazonym. Uwielbiala gladzic jego rozgrzana sloncem skore. Taak.. Byl przystojny i dawal jej chwile rozkoszy i zapomnienia. Jego jedynym problemem byl fakt, ze ciagle byl taki sam. Auraya kochala zmiany. Kochala podroze, odkrywanie nowych miejsc, nowych mozliwosci. Kochala tez spiewac i byc podziwiana. Kochala mezczyzn. Nieodmiennie reagowala zloscia na proby przypomnienia jej kim jest i gdzie jest jej miejsce. Byla elfka. Wielkie cos! Gdyby urodzila sie czlowiekiem nikt pewnie nawet by nie wspomnial ze powinna byc bardziej dystyngowana, chlodna, mniej lub bardziej arogancka. Klamstwo. Pewnie ktos by sie odwazyl, jednak na jej zachowanie patrzono by z wiekszym dystansem. Jednak nie byla czlowiekiem. Drobny szczegol o ktorym wiecznie ktos jej przypominal. Nieznosila tego. Oj, jak ona tego nieznosila. Nawet Amar nie mogl sie czasem powstrzymac od rzucenia jakiejs uwagi dotyczacej jej zachowania. Dlaczego nie moga poprostu sluchac, patrzec i delektowac sie jej sztuka? Dlaczego musza wszystko psuc podzialami rasowymi? Gdyby... Jednak ich tu nie bylo. Oni juz nie istnieli wiec sama musiala sobie z tym radzic. Byc silna. Dumna lub ulegla. Musiala zyc swoim zyciem zostawiajac przeszlosc wspomnieniom.
Dotarla wreszcie do przystani. Jak co dzien zatrzymala sie nieco na uboczu i oparla o sciane jakiegos budynku. Spogladala w nocne morze rozjasnione gdzieniegdzie przez lampy zaiweszone na statkach. Takie glebokie, mroczne. Zabralo ich. Zabralo jej zycie. Juz ledwie pamietala ich twarze. Tak wiele sie wydarzylo od tamtej feralnej nocy gdy ich statek rozbil sie na skalach. Tak wiele, a jednak pamietala dokladnie kazdy krzyk, kazda fale, kazdy lyk slonej wody. Nie mogla im pomoc. Nie mogla... Pojedyncza lza splynela po policzku pozostawiajac po sobie mokry slad. Ksiazyc wybral dla siebie akurat ten moment by wylonic sie zza chmur. Jego lagodne promienie musnely ow slad sprawiajac, ze zalsnil niczym sciezka upstrzona malenkimi diamecikami. Podniosla dlon i starla go. Nastepnie przesunela opuszkami palcow wzdluz szyji podazajac ku zaglebieniu piersi. Musnela medalion, ktory spoczywal bezpiecznie w ich objeciach. Jedyne co jej zostalo po rodzicach. Po braciach.. Kaldor. Celryn. Jej ukochani bracia. Od narodzin stanowili jednosc. Cos niespotykanego, cos niezwyklego. Przyszli na swiat w tym samym dniu. Ona jako ostatnia. Zawsze sie nia opiekowali, chronili, przymykali oczy na dzikie psikusy psotnej siostrzyczki. Dziwne, ale nie czula ich straty tak mocno jak rodzicow. Wciaz miala nadzieje, ze jednak, ze moze... Minelo jednak tyle czasu. Nie miala prawa miec nadziei. Oni odeszli, a ona zostala.. Sama.
Ktos nadchodzil. Uslyszala kroki na tyle wczesnie, ze zdazyla sie ukryc za beczka pelna czegos, o czym chyba nawet nie chciala wiedziec.

- Mowilem ci, ze to ona.

- Jestes pewny? Nie pomyliles jej z jakas dziwka?

- Pewny. Zreszta, czym ona niby rozni sie od portowych panienek.

- Zamknij sie. Ona ma klase...

- Taaa... Z tego co wspominal Amar to nie tylko klase ma ta mala ale i.....


Oddalili sie na tyle, ze nie mogla ich juz slyszec. Byla zla. Wiec to tak, to dlatego ciagle ktos sie jej pchal do pokoju? Pieprzony Amar i to jego cudne cialo. Dlaczego? Przeciez ... Byl jednak mezczyzna, a oni wszyscy sa tacy sami. Na dodatek byl czlowiekiem. Mogla sobie zyc wsrod nich ile tylko chciala, ale pewne bylo, ze nigdy ich nie zrozumie. Jej wspomnienia znow na krotka chwile poplynely ku braciom. Tesknila za nimi. Teraz nawet bardziej niz przed chwila. Brakowalo jej ich spokoju, stanowczosci, rady. Brakowalo czulego uscisku i slow pociechy.
Dlaczego?
Zapytala lecz jak zwykle nie doczekala sie odpowiedzi. Morze milczalo, milczal wiatr. Ksiezyc po raz kolejny ukryl sie za swoimi chmurami. Ruszyla w droge powrotna zostawiajac za soba swiat przeszlosci. Kierowala sie do Pijanego Kapitana. Tawerny, w ktorej miala dzis wystapic. Idac starala sie oddalic od siebie wspomnienia i skupic na tym co ja czeka wsrod dymu z fajek, skukniec kufli i odglosow podpitych mrynarzy. Co dziwne uwielbiala wlasnie taki swiat. Nie chciala swpiewac dla sfer wyzszych. Nie miala zamiaru wystepowac na krolewskich dworach wsrod innych elfow czy tez wsrod ludzkich ksiazat. Nie, jej swiatem byly tawerny, przydrozne karczmy, zajazdy. Szarosc dnia codziennego. Jego tajemnice, smaki, pasje. Wszystko to znajdywala wlasnie tam gdzie zanikaly podzialy, a zycie toczylo sie wokol trunkow i bijatyk. Niezbyt to szlachetne miejsce dla elfki z rodu Andulvar, ale i ona nie nalezala do tych, ktorzy nazbyt cenia sobie szlachectwo.


Bylo tak jak sie spodziewala. Gdy wreszcie zeszla na dol tawerna tonela wsrod okrzykow podpitej gawiedzi. Byli wsrod nich zarowno prosci marynarze, jak i kapitanowie okretow. Byli zebracy i kilku bogaczy. Bylo dobro i bylo zlo. Tu nikt nie ocenial lub tez ocenial surowiej niz gdziekolwiek indziej. Tu byl swiat szarosci przeplatanej czerwienia krwi. Swiat polmroku, w ktorym wiele wolno, a za niewiele czeka kara. Jej swiat.
Przemknela pospiesznie na swoje miejsce przy kominku. Rzucila przelotne spojzenie na Amara siedzacego wraz z kumplami przy jednym ze stolikow. Poslal jej buziaka. Cham! Juz ona mu pokaze. Zaczerpnela tchu i zaczela spiewac.
Z poczatku niewielu zauwazylo jej spiew. Jednak z kazdym kolejnym dzwiekiem wydobywajacym sie z jej ust, sala cichla. Oczy zebranych szukaly zrodla dzwieku, a gdy wreszcie na nie trafialy, pozostawaly. Tego wieczoru wlozyla na siebie przylegajaca do ciela suknie z niebieskiego jedwabiu. Uwielbiala ten material. Uczucie ktore towarzyszlylo kazdemu dotknieciu nagiego ciala przez tkanine sprawialo jej niewyobrazalna przyjemnosc. Uwielbiala sie w nim poruszac. Tanczac w rytm wlasnego spiewu krazyla wokol stolikow rozdajac hojnie migotliwe blaski dobywajace sie ze srebnej ozdoby jaka miala zalozona na kruczoczarne wlosy.
Muzyka plynela, a ona wraz z nia. Nie widziala juz sali, nie widziala ludzi. Byla daleko.. Daleko stad wsrod lasow. Byla noc jak teraz, a ksiezyc swiecil czystym blaskiem. Byla na polanie, a wraz znia byl on. Dotykal delikatnie jej skory, calowal platki uszu. Czula pod opuszkami jego cialo mimo, ze nie widziala twarzy. On nigdy nie mial twarzy. Spiewala o nim, dla niego. Chciala go skusic, przywolac, ublagac by ukazal jej swa twarz. Chciala w nia spogladac gdy beda zlaczeni. Nigdy sie jej nie udawalo. Nigdy sie nie skusil. Dawal i odchodzil, a w niej pozostawala pustka.
Umilkla czujac bol w sercu i duszy. Znow sie nie udalo, znow sie nie zdradzil. Szukala go. Wiedziala jak go szukac, ale nie mogla znalezc. Dlaczego sie przed nia chowal, dlaczego ja zwodzil. Byl jej przeznaczeniem.

- Kochanie, jestes wspaniala. Czy to o mnie spiewalas?

Glos Amara wyrwal ja z zamyslenia. Nie byla tym zadowolona i natychmiast dala mu to odczuc.

- Nie.. Z toba chodze do loza. Spiewam dla innego. O innym.

Rzucila glosno, tak zeby wszyscy slyszeli. Rozlegly sie salwy smiechu, a ona z zadowolona mina obserwowala rumieniec wstydu wyplywajacy na przystojna twarz mezczyzny.

- Zaplacisz mi za to...

Wysyczal chwytajac mocno jej ramie.

- W lozu? Jestes pewien, ze dasz rade? Ostatnio...

Nie dokonczyla. Nie zdazyla.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline