Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2009, 19:32   #6
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Dwie przeciwne sobie siły to podstawa harmonii, która utrzymuje nas w stabilizacji.
- Skąd więc zachwianie?
- Ciągłe ścieranie się sił, neutralizuje je, a co za tym idzie, powoduje, że nie mają one już mocy, by oddziaływać na trzecią, która może przechylić szalę.
- I ja jestem tą trzecią siłą?
- Byłeś.




02
[MEDIA]http://lorinale.republika.pl/tv.mp3[/MEDIA]
ŚWIATŁA

ŚWIATŁA

ŚWIATŁA




OBIEKT: 21670308-41220-221-1



Kim jesteś...? I czego ode mnie chcesz? Kim jesteś? Czego chcesz?! Słyszysz mnie?! Kim...

Etani. Mam na imię Etani i chcę ocalić cię przed tymi ludźmi, bo wiem, co oni będą próbowali Ci zrobić.

- Co chcą mi zrobić? Skąd się wziąłeś? Kim jesteś!?
- rzucał swoim myślom kolejne pytania ogarnięty histerią Sergiej. Miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi i zacznie tańczyć na chodniku kankana.

Chcą przeprowadzić na tobie testy. Dla nich twoja doskonałość kodu genetycznego jest mutacją. Jeśli nie chcesz, żeby wyprali ci mózg, musisz mnie zaufać.

- Wyprać mózg? Doskonałość genetyczna? Jak to, przecież...
- przerwał nagle chłopak. To był temat na dłuższą dysputę, a dłuższa dysputa może go kosztować w tej sytuacji życie. - Co mam teraz zrobić?

Poczekaj jeszcze chwilę. Powiem ci, kiedy masz ruszyć. Idź za moim głosem, doprowadzę cię do "naszych ludzi". Wypatruj króliczka. Uwaga, przygotuj się...

- Co...? Jakiego króli...

Ruszaj!


Ruszył.

W prawo!

Skręcił w prawo omal się przy tym nie wywracając na śliskiej kostce.

Szybciej! Zostały ci 4 sekundy...

„Cztery sekundy do czego?” – chciał spytać, czując jak panika ogarnia jego umysł. Postarał się jednak przyspieszyć.

3... 2... 1!

Kątem oka zobaczył, jak z bocznej uliczki wyjeżdża ogromna śmieciarka. Ślizgiem, niczym zawodowy bejsbolista, który zdobywa bazę, pokonał wolną jeszcze przestrzeń. Udało się! Gdy tylko się odwrócił, ciężarówka tarasowała już całą ulicę.

Biegnij dalej.

Przypomniał głos, a Sergiej posłusznie go usłuchał.

Teraz wypatruj króliczka. Tam znajdziesz naszych.

Króliczek... Jak do cholery wyglądały króliki?! Miały puszyste ogonki... i duże uszy... i były urocze. Gdzie pośród ciasnej zabudowy Edenu znajdzie teraz królika? I to w środku nocy! Chyba że... chodzi o to...


Krzykliwy plakat został niezbyt równo przyklejony do szarego vana. Mimo sporego rozmiaru, nie był w stanie ukryć rdzy, która mocno już nadgryzła karoserie samochodu. Auto stało na poboczu, tonąc w okalającej go czerni nocy. Nie słysząc już żadnych nowych wskazówek „głosu” Sergiusz niepewnie ruszył w jego kierunku.

Nagle światło reflektorów vana oślepiło go, musiał zakryć oczy ręką. Usłyszał, jak kierowca odpala silnik. Pojazd ruszył w kierunku chłopaka i gdy ten już się szykował, by wskoczyć na miejsce pasażera, brodaty facet za kierownicą, burknął tylko:

- Na pakę, gówniarzu!

Co za cham! Wciąż jeszcze wystraszony Sergiej nie oponował jednak. Truchtem biegnąc za samochodem, udało mu się pociągnąć boczne drzwi. Nagle poczuł jak chwyta go ciepłych rąk i w mgnieniu oka znalazł się w środku pojazdu. Jego głowa opadła na coś bardzo miękkiego i ciepłego. Spojrzał do góry...


- Wreszcie jesteś kochanie!

Obdarzona największym biustem, jaki w krótkim życiu było dane widzieć Tarnajewi, blondynka uśmiechnęła się do niego seksownie. Dopiero teraz zauważył, że jedynymi pasażerkami vana były cztery ponętne, prawie nagie kobiety. Ta, w której objęciach leżał, pochyliła się niżej i złożyła na wargach Sergiusza soczysty, długi pocałunek. Choć próbował protestować, jej usta przesunęły się ku jego szyi. Czuł gorący oddech na szyi...

- Nazywam się major Tsurra – usłyszał jej szept w lewym uchu – Później ci wszystko wyjaśnię.
- Łaaaaa Nina ma chłopaka! – zaszczebiotała rudowłosa dziewczyna, ubrana w bikini z panterki.
- Czyli nie jedziesz z nami do klubu? – zasmuciła się siedząca niedaleko krótkowłosa blondynka w podartych rajstopach i sukience moro.
- Nie, mówiłam wam. – odgruchała „Nina” czy raczej pani major – Dziś mój Krzysiu ma urodziny i zamierzam zabrać go w specjalne miejsce, żeby przeżył coś naprawdę, naprawdę wyjątkowego...
- Uuuuaaa patrzcie jak się zarumienił!
- Ale on słodki!


Dopóki pozostałe dziewczęta nie opuściły samochodu pod klubem Go-Go, Sergiuszowi zdawało się, że tonie w morzu miękkich ciał, uroczych krągłości i zapachu kwiatowych perfum. Czy tak właśnie miało wyglądać ocalenie?




OBIEKT: 2-3-57-11-13-1-7-1923-29


Mężczyźnie wykazywali się niestety ogromnym opanowaniem, właściwym jedynie profesjonalistom. Już nawet nie silili się odpowiadać na pytania Logana, po prostu go ignorowali.

Jechali tak poprzez noc, gdzie już nawet nie było drogi, jedynie resztki ze starej, przedwojennej autostrady. Kiedy jednak chłopak pomyślał, że nie może już bardziej rzucać, kierowca skręcił z tych resztek asfaltu na pełną nierówności, jałową ziemię. Tu nie było już nawet pól, jedynie ogromne wzgórza, za którymi rozciągały się górskie szczyty. Właśnie, gdy wjechali pomiędzy dwa takie wzniesienia, samochód zatrzymał się. Nagle wszystko wokół zaczęło się trząść. Czy to trzęsienie ziemi?!

Silne światło wypełniło okolice pomiędzy wzgórzami. Było tak mocne, że sprawiało fizyczny ból, gdy Logan próbował mimo to coś ujrzeć. Cwani strażnicy założyli zawczasu okulary przeciwsłoneczne. A zatem nie działo się nic, co by ich zaniepokoiło – marne pocieszenie.

Samochód ruszył, a gdy chłopak spróbował dostrzec dokąd, zobaczył, jak niebezpiecznie zbliżają się do ściany skalnej. Zamiast jednak rozbić się na jej krawędzi, jeep spokojnie wjechał do wnętrza. Tu tez wreszcie dało się swobodnie rozejrzeć. Przestronny, betonowy parking, gdzie stało kilkanaście samochodów i innych maszyn (nawet samolot! Choć pewnie niesprawny) przypominał schron przeciwatomowy, choć jego rozmiar znacznie przekraczał te, które znał Logan.

Samochód zaparkował na miejscu oznaczonym A2144, gdzie czekał już jakiś mężczyzna.


Nieznajomy zamachał wesoło do Logana i otworzył mu drzwi.

- Cześć brachu, miło widzieć, że nie narobiłeś w portki. Chodź, chodź! Zaraz ci wszystko poopowiadam.

Ponieważ w momencie dostarczenia „przesyłki” strażnicy najwyraźniej stracili zainteresowanie przewożonym młodzieńcem, skupił on swoja uwagę na wyluzowanym mężczyźnie, który teraz prowadził go do windy.

- To miejsce, to Tartar – Ściśle tajna placówka wojskowo-naukowa mająca na celu zapewnić przetrwanie naszej rasy. Strasznie napuszona nazwa, nie? – mężczyzna puścił oczko do Logana - Ja nazywam się Rei Jaqqe, jestem doktorem medycyny, biotechnologii i automatykiem przy okazji. No i może zostanę twoim opiekunem, jeżeli przebrniesz testy.

Winda podjechała. Ponieważ Gos zawahał się, Rei objął go ramieniem jak kumpla i wprowadził do środka. Wybrał VIII piętro. O dziwo jednak, zamiast w górę, winda ruszyła w dół.

- Niestety, dopóki nie zostaniesz oficjalnie zakwalifikowany, nie mogę ci zbyt wiele powiedzieć o projekcie. Zgłosiła cię do niego twoja matka, wierząc, że jesteś posiadaczem idealnej struktury kodów DNA i RNA. Pani Ewa zresztą jest jedną z założycieli Tartaru, muszę ci więc powiedzieć, że to spory zaszczyt pracować z jej potomkiem. – w głosie Jaqqe słychać było niekłamany podziw dla matki Logana – Ponieważ nie mamy na co czekać, testy odbędą się już za chwile. Po nich wszystkiego się dowiemy.

Winda zatrzymała się, a Rei popchnął lekko młodzieńca. Szli teraz prostym, zimnym korytarzem z mnóstwem świetlówek, na którego końcu znajdowały się ogromne, przypominające wejście na sale operacyjna drzwi.

- Jakieś ostatnie życzenie? – zagadał dowcipnie Rei.

A może wcale nie żartował?
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 28-09-2009 o 19:40.
Mira jest offline