- Masz siostrę ? Albo propozycję o co chcesz się ścignąć? - usłyszał Noah od jakiegoś łycholca.
-Jak wygram... będę mógł dołączyć do was. Będę mógł się z wami ścigać, bez żadnych przeszkód. Jak nie, mogę was podwozić do wyznaczonych miejsc przez jakiś czas. Będę robił za szofera. A to dlatego, że boję się czy te wasze pierdzikółka z miejsca ruszą w ogóle. Jak tego nie chcecie to se coś tam podpasujecie potem. - zaproponował Noah - co do rodzeństwa, mam tylko brata, a nawet jakbyś go chciał przelecieć, to siedzi w pierdlu.
Założył kask. wsiadł na odpaloną Hayabuskę. Czekał na sygnał startu.
-Gotowi?! Ruszycie na mój sygnał - powiadomił ich jakiś facet z bródką.
Zaczął odliczanie. 3, 2, 1... i wymachnął rękami na sygnał startu.
Pierwszy bieg, puszczenie sprzęgła, manetka poszła w dół. Ruszyli. Noah z początku wykazał się lepszym refleksem. Zaczął prowadzić już od początku, lecz po niedługim czasie jego przeciwnik popisał się umiejętnością perfekcyjnej zmiany biegów. Tym zaczął wyprzedzać początkującego w wyścigach na motorze Noaha.
Wjechali do parku. Nie była to najlepsza droga do jazdy. Noah nie zauważając wystającego korzenia drzewa, mało się nie wygrzmocił, lecz cudem zachował równowagę i brnął dalej. Budowa motoru Noaha sprawiała, że mniej odczuwał nierówności, więc nie oszczędzał swojego sprzętu i przyspieszył doganiając, w końcu wyprzedzając łysielca.
- Gorzej będzie po wyjeździe z parku - myślał Noah.
Wkrótce stało się to czego Noah się obawiał - widoczny był koniec parku. Wyjechali na ulicę i niedługo potem wjechali na ruchliwą autostradę. Noah jeszcze prowadził i zobaczył zaznaczone na mapie skrzyżowanie.
Tu musi skręcić.
- Kurwa, czerwone światło... walić to
Noah troszkę zwolnił i przebił się między samochodami stojącymi na czerwonym świetle. Skręcił... jakoś mu się udało ominąć korek. Już chyba jest połowa drogi... |