Tomasz wyszedł z hotelu i stosunkowo szybko doszedł na Dworzec Centralny. Wejście na dworzec przypominało bardziej oblężenie twierdzy niż...
Przypatrując się tłumowi
Tomasz analizował fakty. Był w stanie zrozumieć tych ludzi, jak bardzo mocno się postarał... Widmo wojny wisiało nad Polską i rozsądnym wydawało się opuszczenie stolicy. Stolicy, która będzie jednym z głównych celów. Tyle, że ucieczka była bardzo krótkotrwałym rozwiązaniem, a mogła być nawet bardziej niebezpieczna niż pozostanie w mieście... Plany Hitlera i jego Wielka Rzesza... Jeżeli wojna wybuchnie to nie będzie ona szybka - pomimo buńczucznych zapowiedzi Niemiec.
Spanikowany tłum kłębił się i
Dunin był przekonany, że zdobycie biletów w tych warunkach będzie cokolwiek kłopotliwe. Miał tylko nadzieję, że kierunek północny nie będzie zbyt obciążony podróżnymi. Jak dobrze pamiętał pociąg do Gdańska zmierzał początkowo na północ do Malborka poprzez Działdowo i Iławę, a póżniej na zachód na Tczew i ponownie na północ do Gdańska...
"Ludzie powinni uciekać na południe, z dala od Niemiec i morza" - pomyślał przelotnie i rozejrzał się ponownie. Tuż przed nim przebiegł młody chłopak - student może, z biletami w ręce. Spojrzał za nim i zauważył, że dobiega do czekających na niego kolegów.
Zaczeli o czymś rozmawiać i
Tomasz postanowił wykorzystać sytuację. Szybkim krokiem podszedł do samochodu i usłyszał jeszcze koniec rozmowy:
- ...tutaj. Nic innego nie wymyślimy. - Przepraszam - Dunin uśmiechnął się przepraszająco
- Ja... bo... my z żoną... Widziałem, że mają panowie bilety... Czy nie chcieliby panowie sprzedać tego samochodu skoro wyjeżdżają panowie pociągiem? - Właściwie - najstarszy z mężczyzn szybko otrząsnął się z zaskoczenia
- zastanawialiśmy się co z nim zrobić. Jedziemy do Krakowa i nasz pociąg odchodzi za kilkanaście minut... Ile pan może dać? Tomasz z niewinną miną rzucił połową wartości samochodu widząc, że w samochodzie praktycznie nie ma bagaży, i po chwili trzymał w ręku spisaną na szybko umową sprzedaży i kluczyki. Zaproponował, że podwiezie na Dworzec Zachodni, który powinien być mniej oblegany, ale panowie pożegnali się szybko i po chwili zniknęli w bocznym przejściu na perony.
Dunin spojrzał na samochód i odetchnął.
"Jesteś okropny" - pomyślał. Oczywiście zdawał sobie sprawę z faktu, że w razie ogłoszenia mobilizacji samochód może zostać skonfiskowany przez władze czy wojsko. Podróż samochodem również niosła z sobą kilka niedogodności, ale z drugiej strony - byli znacznie bardziej mobilni...
Wsiadł do samochodu i ruszył. Samochód potoczył się z wolna w kierunku dworca Warszawa Gdańska, gdzie znajdowało się biuro kolei.
Tutaj było znacznie luźniej. Wszedł do budynku z napisem dyrekcja i dość szybko znalazł odpowiedni gabinet. Dwie sekretarki usiłowały utrzymać w ryzach kilku zdenerwowanych petentów. Wyjął paszport i zaczął coś mówić na tyle cicho, aby pracownica go nie usłyszała:
- Nie słyszę pana! O co chodzi? Dunin machnął, jakby ze zdenerwowania, ręką i poszedł prosto do gabinetu. Omal nie dostał gwałtownie otwartymi drzwiami:
- Pani Halinko...
- Musimy porozmawiać! To sprawa najwyższej wagi - prawie wepchnął dyrektora z powrotem do gabinetu.
- Przepraszam za swoją obcesowość, ale nie mogę tego załatwić inaczej. Moje nazwisko Dunin, pracuję dla ambasady francuskiej w Warszawie - pokazał paszport na tyle długo, aby rozmówca zdołał ocenić dokument, ale równocześnie nie na tyle długo, aby zapamiętał zbyt wiele szczegółów
- Niezbędnym jest, abym zorganizował przejazd czterech osób pociągiem do Gdańska. Przejazd ten jest związany z pracą naszej ambasady. Jest mi to zupełnie obojętne, czy zakupię bilety czy wynajmę dodatkowy wagon. Muszę mieć zagwarantowany przejazd tym pociągiem.
W końcu zrobił pauzę pozwalając rozmówcy na zebranie myśli i przetrawienie wszystkiego. Jak szybko się okazało, na doczepienie wagonu nie było szans - pociągi były tak przepełnione, że wszystkie wagony zostały już wykorzystane.
Tomasz podsunął, że w takiej sytuacji może być wykorzystany nawet wagon restauracyjny czy "cokolwiek co jedzie w kierunku Gdańska"... W końcu
Dunin uzyskał zapewnienie, że coś na pewno zostanie załatwione, a bilety będą czekać u dyżurnego ruchu przed odjazdem pociągu. Zdecydowanie wolałby mieć bilety w ręku, ale... zostawił na biurku dyrektora dostatecznie dużo, aby zapłacić za bilety i "fatygę". Wylewnie się pożegnał zaznaczając, że gdyby wniknęły jeszcze jakieś koszty...
Kilka minut później
Dunin był przy samochodzie. Zaczynało kropić i przez chwilę mocował się z dachem samochodu... Zastanawiał się co dalej. Postanowił pojechać do "Bristolu". Podczas jazdy myślał o liście od redaktora. Niezdarny rysunek cyrkla i węgielnicy rozpoznał prawie natychmiast - sztuka królewska. Przynależność do tajnej organizacji była jedną z dwu niebezpiecznych rzeczy...
Wolnomularstwo -
Dunin usiłował przypomnieć sobie wszystko co kiedyś usłyszał, zwłaszcza w kontekście
Weroniki - nurt wyznający pewne, określone przekonania metafizyczne i dążący do zmiany człowieka i społeczeństwa... Pięknie - wypisz, wymaluj... Cała metafizyczna otoczka i dążenie do czystości ducha nabierały teraz zupełnie nowego znaczenia... Mniej pasowały do...
Zmarłej ideały braterstwa i łączenia ponad podziałami - w myślach zgodził się z twierdzeniem reportera o tym, że
Weronika "by się do niego przyznała"... Problemem zaczynało być założenie jakie poczynił redaktorzyna - w liście założył, że
Tomasz jest członkiem masonerii - inaczej nie pisałby "bracie"... Choć zupełnie nie wiedział po co aż tak obcesowo informował go o... Wystarczyło napisać "Bracie w sztuce królewskiej..." - ale może to byłoby zbyt subtelne dla...
Dunin zaparkował pod hotelem i wszedł do wnętrza. Podszedł do recepcji i zaczepił tego samego, ulizanego recepcjonistę, który przekazał mu list od
Mostowicza:
- Dzień dobry. Poproszę klucz do pokoju 325. Proszę również przysłać do pokoju herbatę i kruche ciasteczka. jeżeli mnie jeszcze nie będzie to niech kelner poczeka...
- Oczywiście proszę pana. Czy coś jeszcze?
- Nie... A, tak, przepraszam... Ten cały Mostowicz, który zostawił wiadomość... Gdzie mieści się redakcja tego "Kuriera Mistycznego"? Zostawił mi informacje z prośbą o spotkanie w kafeterii hotelu "Francuskiego" jednak się nie pojawił... Nie lubię jak ktoś mnie tak wystawia...
- Nie wiem proszę szanownego pana, ale zaraz ustalę. Może mają tam telefon?
- Doskonale, bardzo dziękuję... A, i proszę mi zdobyć adres restauracji "Ziemiańska" - mam się tam jutro z kimś spotkać.
- Oczywiście proszę szanownego pana... - kolejny suty napiwek znikał w kieszeni pracownika hotelowego kiedy
Tomasz podążał do łazienki.
Zamknął się w obszernej toalecie. Zapalił papierosa i wypuścił kilka kłębów dymu w powietrze. Jeszcze raz przeczytał list
Mostowicza... Skrótem WLNP zajmie się później, teraz tylko go zapamiętał. Podpalił list i poczekał aż spłonie w muszli klozetowej. Jeszcze dwa obłoczki dymu znalazły się w powietrzu... Wrzucił na wpół dopalonego papierosa do muszli i spuścił wodę.
Po chwili znalazł się pod drzwiami swojego pokoju. Kelner już czekał. Uśmiechnął się przepraszająco:
- Oh, przepraszam. Już otwieram. - włożył klucz do zamka i przekręcił. Popchnął drzwi mówiąc:
Proszę postawić na stole. - Ale... proszę pana.
- Co?!? - Dunin spojrzał na pokój i dokończył
- proszę to postawić gdziekolwiek i wezwać kierownika...
Po chwili w spreparowanym przez
Tomasza pokoju pojawił się nienagannie ubrany kierownik hotelu... Kiedy kierownik tonął w przeprosinach i zapewnieniach, że nie ma najmniejszego pojęcia jak to się stało i co zaszło, oraz że wszystko zaraz zostanie sprzątnięte...
Dunin wyraźnie kierował rozmowę w kierunku: włamanie i przeszukanie. Wyraził nadzieję, że nic nie zginęło, oraz jakby mimochodem wspomniał nazwisko inspektora
Hryniewicza. Podczas rozmowy sprawdził stan swoich rzeczy w pokoju i z, wyraźnie widoczną, ulgą stwierdził, że poza jakimiś drobnymi z kieszeni marynarki nic nie zginęło.
- Na szczęście najważniejsze dla mnie dokumenty miałem przy sobie - powiedział na zakończenie otwarcie i wyraźnie sugerując nierabunkowy cel wywrócenia pokoju do góry nogami.
Po wspólnych zapewnieniach o zachowaniu pełnej dyskrecji
Dunin poprosił o posprzątanie pokoju i wyprasowanie garderoby. Zawiadomienie policji pozostawił w gestii kierownika hotelu...
Zszedł do recepcji i na firmowej papeterii skreślił kilka słów:
"Szanowny Panie Cywiński.
Zapewne widział pan sytuację na Dworcu Centralnym i w jego okolicach. Zdobycie biletów na pociąg do Krakowa, o którym rozmawialiśmy może okazać się niemożliwe - podobno wyprzedane są na kilka dni naprzód... Wierzę jednak, że uda mam się rozwiązać sytuację. Proszę o spotkanie tu w Bristolu dzisiaj o 19:00...
Pozdrawiam serdecznie, T. D."
Niedokładnie zakleił kopertę i skreślił nazwisko:
E. Cywiński. Podał kopertę recepcjoniście z informacją, i prośbą o przekazanie gdyby pan Cywiński pojawił się w hotelu. Pamiętał oczywiście, że umówił się w wagonie restauracyjnym w pociągu, ale nie był pewny czy Edmund będzie w stanie kupić bilet... On sam nie był pewny, czy jego sposób na zdobycie biletu był skuteczny... Ciągle rozważał samochód jako środek lokomocji...
Szybko napisał jeszcze jedną informację:
"Jeżeli nie będzie mnie w pociągu, będę czekał na dworcu Głównym w Gdańsku lub proszę na mnie czekać w hotelu "Jantar". Pozdrawiam T.D."
Zaadresował
"Pan Edmund Celiński. Pociąg do Gdańska, być może wagon restauracyjny." i włożył kopertę do kieszeni. W tej grze było zbyt wiele zmiennych. Z jednej strony umówił się z Edmundem w pociągu, ba może nawet udało mu się załatwić przejazd tym pociągiem. Z drugiej - posiadał samochód, co ułatwiało podróż. Z trzeciej - spotkanie z Bratem M; równie zagadkowe, jak i mogące przynieść wiele korzyści... Wszystkie te klocki średnio pasowały do jakiejkolwiek układanki... Miał godzinę i kilkanaście minut do odjazdu pociągu... Jeżeli recepcjonista coś ustalił - spróbuje złapać
Mostowicza w redakcji "Kuriera" i porozmawiać z nim przed wyjazdem. Jeżeli to się nie uda - będzie musiał zaczekać do wieczora i spotkać się w "Ziemiańskiej". Tego Dunin wolał uniknąć i doprowadzić do spotkania na własnym gruncie i własnych warunkach... W każdym razie - musiał przekazać informacje
Edwardowi - kierownik pociągu do Gdańska będzie odpowiednią osobą...
Z uśmiechem zwrócił się do recepcjonisty:
- Czy udało się coś ustalić? Czy może mi pan rozmienić? - położył na blacie papier dwudziestozłotowy. Musiał mieć trochę drobnych na "wyrazy wdzięczności"...