Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2009, 19:41   #41
Lunar
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny
Konrad Wiktor Cherniszewski

Tak dla czystej przyzwoitości. By nie potracić tak głupio cnoty.
Pierdolona gotka stopiła się. Jej kończyny odrętwiały w drżących spazmach, aż padły pod kowadłem obezwładniającego letargu. Mogła jedynie czuć i obserwować jak zostaje powoli wyżerana. Konrad z hukiem padł przy niej po potężnym skoku od którego zatrzęsła się podłoga i ściany. Zgarbiony, pochylony pod trzaskającym sklepieniem. Był pełen nienaturalnego wigoru, gotów pomóc, gotów ją podnieść, zabrać w bezpieczne miejsce, gdzie wróciłaby do siebie.
- Kurwa! - pięść przykruszyła podłogę z mocarnym hukiem.
- Kurwa! Nie! Irmina! - wyciągnął przed siebie dłonie, jakby chciał ją dotknąć. Lecz była poza zasięgiem. Zacisnął jedynie dłonie w powietrzu, jakby z uczuciem straty.
Wtem Róża wyłoniła się z ciemności z połyskującą w żarze czerwonych iskier łysiną. Blada, o kamiennym licu. Byłaby porcelanową lalką, gdyby jej twarz nie poruszyła się w grymasie i krzyku. W ciągu ostatnich tygodni zamierały w niej resztki człowieczeństwa. Przypominała ofiarę chemii w czasie ostatniej przedgrobowej kuracji. Nieświadomą dziewczynkę, którą onkolog kieruje do anestezjologa tylko po to, by zwolniono ją do domu i naładowano prochami. Gównem które pozwoli jej spokojnie pogodzić się ze światem i po katolicku kopnąć w kalendarz. Wypełni przecież jedynie roczną statystykę czterech tysięcy Polek umierających na raka.


Ale nie..
Nieżycie zajebało nowotwór u podstaw. Nieżycie było doskonałą chemią. Lepszą niż prochy na bazie czerwonego jak Vitae, owocu cisu. Jajnikowego samobójcy.
Konrad był gotów, mimo iż przepełniało go odczucie przejmującego żaru wżerającego się w jego martwe tkanki z jakby nieuchwytnym, diabelskim sykiem. Jakby sam czart oczekiwał na jego duszyczkę, kiedy wybije jego godzina, stanie się pieprzonym prochem.

- Ksawery?! Co on tutaj robi?! - Wiktor był zaszokowany. Jego mentor, który lubił trzymać się z dala i go olewać, sam się wybrał w teren. Co za pojebana noc. W krakowską północ musi być cholernie nudno skoro pół światka się tutaj gromadzi.
- Cholerni Ventrue. Cholerne rzymskie kapucyny. Masturbanty. Sarmaci jebani. NOPowcy kurwa. Jak na inteligenta to aż dziw, że ten się nie opierdala tylko potrafi wejść do środka..
Bluzgał, sunął resztką korpusu towarzysza, objął go pełniej i podniósł. Nie było to czyste i higieniczne. Ale kiedy już się leżało kilka metrów pod ziemią z trupami, to ściskanie Ksawerego było czystą rekreacją. Nawet teraz, nie mógł odpuścić sobie ironii.
- Panno Grażo. Opuszczamy lokal.
 

Ostatnio edytowane przez Lunar : 10-10-2009 o 19:49.
Lunar jest offline