Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2009, 14:46   #4
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Pędził w dół zbocza na złamanie karku, czasem z trudem utrzymując równowagę dotarł na dół tak szybko jak tylko się dało, wydawało się, że to i tak będzie za mało. Po drodze zgubił czapkę, która sfrunęła mu z głowy, nic dziwnego biorąc pod uwagę prędkość, z którą się poruszał. Wpadł między leśną gęstwinę przeskakując lub omijając bokiem każdą przeszkodę, która stała na jego drodze. Był w dobrej kondycji, nogi poniosły go do celu a on nie złapał nawet większej zadyszki. Wilk przygniótł kogoś, na pewno był to człowiek, choć z tej perspektywy nie mógł go rozpoznać. Nie wiedział, że znał tą osobę, że już wcześniej rozmawiali. Czy to by coś zmieniło? Nie, Fabian zachowałby się tak samo dla obcego jak i dla starego znajomego. Wilk był duży, największy, jakiego kiedykolwiek widział. Pochylał rzędy ostrych kłów nad swoją ofiarą zapewne szykując się do tego by przegryźć jej gardło i zakończyć tą nierówną walkę. Fabian skoczył wprzód uderzając barkiem w ciężkie cielsko zwierzęcia. Zaskoczone spadło z dziewczyny w czerwonym płaszczyku. W czasie te chwili ich spojrzenia spotkały się ze sobą na ułamek sekundy.

-Evina…?

Słowa te wypowiedziane niemalże bezgłośnie dało się jedynie odczytać z ruchu jego warg. Na twarzy malowało się zdziwienie, jakby nie spodziewał się zobaczyć kogoś znajomego. Nie mógł sobie pozwolić na to by ten moment trwał dłużej, przeturlał się wraz z wilkiem chcąc pierwszy stanąć na nogi zanim jego przeciwnik zaatakuje pierwszy. Był szybki, jednak nie aż tak. Wilk wysunął pysk moment później nim drwal zdążył przyjąć obroną pozę wystawiając przed siebie topór.

-Uciekaj dziewczyno!

Nie wiedział czy go posłuchała, mógł mieć tylko nadzieję. Dzikie, groźnie zwężone wilcze ślepia miały w sobie nieposkromioną żądzę mordu. Głód zamieniał te zwierzęta w prawdziwych morderców. Wilk warczał gniewnie nie mogąc poradzić sobie z twardym olchowym drewnem. Pojedynek człowieka z naturą w najczystszej postaci, być może opowie o tym kiedyś swoim dzieciom o ile przeżyje. Napiął mięśnie chcąc wyszarpnąć siekierę z paszczy wroga, i prawie mu się to udawało, był od niego silniejszy. Wilk zapierał się łapami, ale powoli tracił grunt pod nogami. W końcu Fabian wykorzystał okazję kopiąc z całej siły zdezorientowanego przeciwnika. Wilk rozluźnił chwyt wydając z siebie głośne skomlenie. Nie miał lepszej okazji, uniósł nad głowę swojego wieloletniego towarzysza z zabójczą precyzją spuszczając jej ostrze na tułów wilka.



Metal wszedł głęboko w ciało. Tryskająca krew ochlapała mężczyznę, który wbijał swoją siekierę coraz mocniej. Zwierzę wierzgało się na boki jakby czując, że zbliża się dla niego koniec do końca nie tracąc nadzieje, że może uda mu się pociągnąć ze sobą swojego kata. Fabian nie docenił go spoglądając w międzyczasie do tyłu by sprawdzić czy z dziewczyną było wszystko w porządku. Miał właściwie nadzieję, że nie zobaczy jej w ogóle, że zdążyła już dotrzeć do bardziej bezpiecznego miejsca. Nie zdążył zrobić nawet tego, wilk w ostatnim desperackim ruchu wbił swoje ostre kły w jego lewe ramię. Krzyknął z bólu i gniewu, krzyknął z niedowierzania, dlatego, że wilk powinien już w zasadzie nie żyć. Strącił z siebie konające zwierze bez większego wysiłku, w furii uniósł kolejny raz siekierę, potem kolejny i kolejny. Tak długo aż zdyszany opadł na kolana podpierając się o trzonek swojej broni mając obok siebie krwawą miazgę z czegoś, co kiedyś przypominało wilka. Czerwień raziła swoją barwą na tle białego puchu.

-To naprawdę nic…


Najważniejsze, że ona była bezpieczna. Wysapał z trudem tych kilka prostych słów, nie będąc wstanie powiedzieć chwilowo więcej oparł głowę o drobną pierś Eviny. Gdzieś u góry usłyszał stukanie dzięcioła. Przez moment jeszcze wydawała mu się, że widzi ostre białe kły tak jak u wilka. Musiało mu się wydawać, słowa dochodziły jakby z daleka. Zasnął w jej ramionach pogrążając się w marzeniach i koszmarach.
--

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Gv4mSbTw9NM[/MEDIA]


Evine poznał stosunkowo niedawno, młoda, ładna dziewczyna od razu wyróżniała się w tej małej mieścinie. Tajga w większości składała się z lasów iglastych, świerków, sosen czy jodeł, były tu także lasy liściaste. Kiedy liście spadają z tych drzew wiadomo, że kończy się krótki okres ciepłego lata i nadchodzi długa mroźna zima. Wtedy właśnie pojawiła się Evina. Zbierała liście do swojego koszyka. Nie mógł zrozumieć, czemu traci w ten sposób czas. Mężczyzna uważał, że to zadanie dla dzieci a ona była już młodą kobietą. Niewiadomo skąd przyszła i niewiadomo, w jakim celu zawędrowała akurat na takie odludzie. Uciekała przed czymś? Fabian wnioskował, że pochodzi z większego miasta, więc co mogła robić tutaj na takim odludziu? Nie pytał ją o to. Właściwie to rzadko rozmawiali, choć często czuł na sobie jej spojrzenie. Najlepszym wyjściem było po prostu je ignorować, miał żonę i dzieci i nie zamierzał okazywać dziewczynie zainteresowania większego niż tego wymagała. W dodatku na brak adoratorów nie mogła narzekać, młodzi drwale prawie cały czas z nią flirtowali. Nie można było się im dziwić, być może na ich miejscu sam zachowałby się podobnie. Śmiała się często, ale było w niej coś dziwnego, czego nie umiał wytłumaczyć. Umilała im czas, rozjaśniała swoją obecnością zwykłe szare dni. Fabian zastanawiał się, kiedy w końcu ulegnie komuś z drwali i zostanie jego żoną. To po prostu musiało nastąpić prędzej czy później, większość lokalnych dziewczyn będących w jej wieku miała już swojego męża. Póki, co nie wyglądała, że jest zainteresowana kimkolwiek z nich. Nie wiedział nawet czy posiada jakąś rodzinę. Wyglądała tak dziecinnie, tak bezbronnie, tak jakby nie znała świata. Właściwie tutaj nikt z nich nie znał świata, można powiedzieć, że ludzie tu znali raczej życie. Ich cały świat składał się z małego miasteczka, tartaku i lasów trochę dalej była jeszcze kopalnia i kolejne miasteczko, z którym kwitł lokalny handel, ale Fabian rzadko się tam zapuszczał. Tajga nie była przyjazna ludziom, ale człowiek zawsze postawi na swoim. Pamiętał jak kiedyś podczas przerwy śniadaniowej pociągnęła go w stronę niewielkich wykopanych w śniegu norek. Mały brązowy łebek wyszedł z jednej nieśmiało czując zbliżającego się człowieka.

-Co to za stworzenia?

-To lemingi, rozmnażają się jak szalone.




Dziewczyna wydawała się szczerze zaciekawiona. Uśmiechnął się, kiedy to mówił. Lubił opowiadać, jeśli ktoś umiał i chciał słuchać.

-Większość z nich nie przeżyje tego tygodnia. Mimo, że nikomu nie wadzą, to są na dnie łańcucha pokarmowego.

-Ludzie je jedzą?


-Ludzie? Nie, inne drapieżniki. Sobóle, kuny, lisy czy wilki. Mimo wszystko, nie grozi im wyginięcie.


Fabian kucnął przy wpatrzonym w niego zwierzątku. Były dość płochliwe, wszystko zależało od tego jak się do nich podchodzi. Położył na ziemi mały kawałek chleba, który leming pochwycił w mgnieniu oka. Nie obeszło się to bez uwagi jego pobratymców, którzy zbliżyli się do drwala najpewniej licząc na więcej jedzenia.

-No dobra ludzie, czas na przerwę się skończył czas wracać do pracy.


Powiedział wstając z ziemi, na tyle głośno, że każdy mógł go usłyszeć. Odwrócił się w stronę dziewczyny, ale ona swoją uwagę skupiała na małych gryzoniach. Chwycił swoją siekierę ruszając by ściąć kolejne drzewo. Potem załadują bale na wóz i zawiozą do pobliskiego tartaku. Poddadzą dokładnej obróbce by potem część wykorzystywać na użytek własny i reszty mieszkańców wsi. Drewno w tym regionie było pożądanym towarem jako podstawowe źródło ciepła. Robiono z niego także domy, meble, zabawki dla dzieci i przedmioty codziennego użytku. Nic, więc dziwnego, że drwale cieszyli się powszechnym szacunkiem reszty ich małej społeczności. Nadmiar drewna szedł na eksport. Kiedy lody w rzekach topniały, wykorzystywano załadowane drewnem tratwy do spływu w dół ich koryta. Tym sposobem ich drewno trafiało na rynek do większego miasta, za to, co udało się zarobić kupowano inne potrzebniejsze towary takie jak tkaniny, przyprawy czy jedzenie. Na tych terenach często kwitł handel wymienny, pieniądze miały tu mniejszą wartość, dlatego niektórzy kupcy zwłaszcza z mniejszych miejscowości niechętnie przyjmowali błyszczące w słońcu monety. To życie cieszyło Fabiana, nie mógł marzyć o niczym więcej a jednak miał wkrótce porzucić je całkowicie.

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day
traveller jest offline