Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2009, 21:47   #27
Extremal
 
Extremal's Avatar
 
Reputacja: 1 Extremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemuExtremal to imię znane każdemu
Z cyklu: "Zaginione Baśnie Braci Grimm: Opowieść o dywanie Indygo".

- Judytka, czas już chyba nasz Dywon Indygo wyczepać, bo zaczyno śmirdzieć plyśnio - zafrasował się starszy jegomość w czarnych okularach.
- Po cholerę nam w ogóle ten dywan, tatko?
- Przystań pyskowoć gównioro, odkund spotykasz siem z tym Murzynem i słuchasz tego diskopolio, to same niszczenścia w dumu na nas spadajo. Nikt nie chce już kupywać naszych dywonów.
- A odkund zaszłaś w cionże jeszcze wincej gymb do wykarmienia - dodała mamusia Judytki.
- Zapominusz, że noszo religia Indygo zabronio nam sluchanio diskopolo i prowadzonio sie z Murzynomi. Złomałoś dwa najważniejsze prowa...
- Ale tato, ja go kocham...
- Kochoj nosz dywon! Nosz świńty dywan Indygo! A nie tego Sarocena śmirdzoncego.
- Nienawidzę was! - Judytka trzasnęła zasłonką i tyle ją widzieli.

Judytka wybiegła na tłoczne ulice Warszawy. Wyobraziła sobie że jest na polnej łące. Założyła słuchawki na uszy i zapuściła bitelsów.
- Och, Lennon, żebym ja ciebie mogła spotkać, to bym szybko zapomniała o Abelu!
- Nie musisz szukać tak daleko - z otworzonej studzienki kanalizacyjnej wyjrzała główka Zinezina Zidane'a - Wskażę ci prawdziwą, muzułmańską drogę! Ten dywan zaślepia twoją nieśmiertelną duszę!
- Kim jesteś?
- Kiedyś znał mnie cały czas, ale odkąd przyjebałem niewiernemu z główki, musiałem zejść do podziemia... Teraz noc stała się moim dniem... Wychodzę przy świetle księżyca by pożywić się krwią niewiernych...
- Janek, wracaj do studzienki z powrotem, zawór nam wyjebało! - krzyknął do Zinezina majster z drugiego końca ulicy - Szambiarkę trzeba wezwać, po kolana w gównie jestem!
- Ale póki świat nie zna mojej potęgi, muszę żyć w pełnej konspiracji. Spotkajmy się tutaj o północy! Vive la Resistance! - krzyknął, puścił całusa i zniknął w kanale.

Tej nocy Judytka nie mogła zmrużyć oka. Częściowo przyczyniał się do tego klient, którego zaprosił tatko, dla podratowania kondycji świętego dywanu Indygo. Chrapał jebany, aż trzęsły się ściany ich namiotu.
Dobrze i tak, że Kitajce przyjęli ich do swojej enklawy i mogli nocować spokojnie, wśród bratnich duszy, tu, na Stadionie X-lecia.
Judytka zdjęła łapę Romana Polańskiego ze swojego biustu i cichaczem wymknęła się na miasto w umówione miejsce.

Zidane stał w umówionym miejscu. Miał na łbie granatowy francuski berecik, pod pachą zaś trzymał bagietkę i grał na akordeonie.
- Widziałem że przyjdziesz, Madmłazel - Zidane zdjął berecik i ugiął się wpół.
- Ach - Judytka stęknęła, nieświadomie spaliwszy buraka - Nie mogłam się doczekać naszego spotkania.
- Ja również - rzekł Zidane i ucałował delikatnie jej dłoń. Następnie pogładził jej twarz. Szepnął po francusku.
A potem zdjął beret i z całej siły przyjebał jej z baśki i poprawił akordeonem.
- Widzisz, Judytko - zaczął, gdy leżała na ziemi - Jedni gwałcą, inny kradną, jeszcze inni ocierają się o obce kobiety w autobusie... Ale ten etap mam już za sobą. Ja muszę komuś przyjebać z dyni.
Tu Zidane rzucił jej połowę bagietki.
- Przygotuj się, żebyś przedwcześnie z głodu nie zdechła, bo czeka cię ciężka noc - wyjął wazelinę i zaczął nią sobie nacierać łysy łeb.
- Pomocy! - krzyknęła Judytka.
Niczym grom z jasnego nieba zjawił się zamaskowany osobnik z wielkim złoconym "A" na piersi.
- Stój, chuju! - krzyknął - Tykasz moją azjatycką kobietę!
- Mondie, któż ty?!
- Ja sem jest Abel Alasamut Almena! Rasowy Arab z Afryki!
- Tak się składa monami, że ja też jestem Arabem.
- Ale żresz żaby i przygryzasz je bagietką! Nawet w trakcie Ramadanu! A co najgorsze, zostawiłeś okruszki na świętym Czarnym Kamieniu w Mecce. Nie myśl że Allah tego nie widział!
Tu Abel rzucił się na Zidane'a i przegryzł mu tchawicę.
- Nie ma Boga nad Allaha, a Mahomet jest jego prorokiem - wycharczał Zidane i zmrużył swoje francuskie oczęta do wiekuistego snu.
Krew zmieszana z okruszkami bagietki popłynęła po szarych ulicach Warszawy. A ktokolwiek dotknął tej krwi tego dnia, ten do końca życia w swoich snach widział proroka Mahometa i stał się dobrym muzułmaninem.
- Abelu, uratowałeś mnie! - Judytka rzuciła się na murzyńskie ramiona.
- To nie do końca tak... - rzekł słabo Abel - Nadchodzi świt... Czas, żebyś poznała moje prawdziwe ja... Bowiem, ja to...
Murzyńskie rączki zamieniły się w perskie wzorki.
- Abel, co się dzieje?!
- Zły biskup rzucił na mnie klątwę. Kiedyś byłem przystojnym synem żydowskiego kupca w Tel Awiwie, teraz zaś za dnia jestem arabskim murzynem...
- Nie!
- Tak! Zaś w nocy... Zamieniam się w Abel Ah-Almena ... W dywan...
- Nie!!!
- Tak!!! - Abel złapał ją frędzelkami za rączki - W Święty Dywan Indygo! Ta klątwa trwa już pięćset lat... Ale mam dość już życia w poniżeniu. Teraz przejrzałem na oczy! Chce żyć z tobą, jak mężczyzna z kobietą! Kocham cię Judytko!
- Kocham cię Abelu!
Wyrzekłszy te słowa, Murzyn zamienił w Przenajświętszy Dywan Indygo; skuliwszy się w rulonik wpadł jej w ramiona.

Judytka zaś wróciła do domu. Jej rodzice byli niezwykle zaskoczeni, kiedy zobaczyli, jaką cześć zaczęła oddawać Świętemu Dywanowi Indygo. I ich serca rozradowały się, gdy nareszcie złączyli się ze swoją latoroślą w wierze.

...W prawdziwej wierze w mesjasza Toma Cruis'a i jego niepokalanej matki, Johna Travolty.

 
__________________
Jednogłośną decyzją prof. biskupa Fiodora Aleksandrowicza Jelcyna, dyrektora Instytutu Badań Nad Czarami i Magią w Sankt Petersburgu nie stwierdzono w naszych sesjach błędów logicznych.
"Dwóch pancernych i Kotecek"
Extremal jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem