Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2009, 13:04   #1
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Piraci z Port Royal




Marzec 1671 wyspa Jamajka

Port Royal to miasto brudne, hałaśliwe i mocno, ale to naprawdę mocno smrodliwe. Wyczujecie je przyjaciele wcześniej niż zobaczycie.
Te zapachy zaczynają się (jadąc od strony lądu) już przed bramą. Wiszą tam sobie w metalowych koszach ci z pirackiej braci, których ugościł wielmożny sir James Holowbridge gubernator wyspy. Patrzą tedy bracia kaprzy smętnym wzrokiem na gwar i ruch tęskniąc za szklaneczką whisky i fajką, a w takt wiatr ich kołysze.

Pójdziemy tedy High Street mijając po lewej Sąd miasta Port Royal. Nie musicie mu się z taka uwagą przyglądać, zapewniam was bracia, że będziecie jeszcze mieli okazję się przyjrzeć. I pożałujecie wtedy pewnie swej dzisiejszej ciekawości.

Dalej mamy stary kościół pod wezwaniem Najświętszej Panienki.
Gdzie młokosie ? Pomodlić ? To smarku nie wiesz, że tych co na morzu i stryku czci się rumem, a nie mdłą modlitwą ? Nie becz, ciesz się, że tylko w ucho dostałeś.
Skręcimy teraz w York Street, by ominąć jatki miejski, wszak czujecie je chyba kompani ?

A ty maluchu czego znowu ? Tak to żołnierze, nie pokazuj ich brudnym paluchem bo stary John chce się napić rumu w spokoju, a ty Billu ucisz to swoje ptaszysko bo drze się "skurwysyny" na pół ulicy, a i świątynię pańską mijamy.
Co ? Tak mamy dwa, ten jest świętego Pawła, tu mieszczanie liczą swe talary , jakie zarobią na ciężko pracujących marynarzach.

Teraz towarzysze zatkajcie nosy, albo lepiej dajcie kapinkę rumu, bo przez targ rybny pójść możemy. Gębę zawrzyj smarku i pod nogi patrz by się na rybich bebechach nie wywalić. A przypatrz się im dobrze, bo twoje takoż samo wyglądać będą jak je imć Samson na rynku z ciebie wywlecze.
Czemu ma wywlec ? Jezusie Nazareński co za głupek. Bo to kat miejski, mówiłem ci wczoraj, masz tu w drugie ucho dla lepszej pamięci.

Kroku przyspieszmy kamraci, bo tawerna niedaleko, a mnie się do rumu spieszy jako temu kapucynowi po spowiedzi.
No, jesteśmy w końcu "Pod Pijaną Papugą".
Siądźmy sobie w kąciku, a ja wam powiem kto tu kto.

Widzicie tę latynoską piękność ? To Czarna Consuela, nazywają ją też Tygrysicą z Filipin. Prawda że piękna, ale nie gapcie się tak, bo więcej ona chłopom jajców ucięła co się tak patrzyli, niż ja talarów w życiu widziałem. Czemu ? A czort ją wie, wybacz Billu żem ci but splwował.





Ten ? Ten to postrach prawdziwy kapitan Alvareda Krwawym zwany. Taaak, wszyscy wiedzą o nim jako o człeku strasznym jeno na rozumie nietęgi za bardzo.
Ano każdy słyszał Billu, ale daj staremu historię opowiedzieć i niech ta papuga zawrze dziób i nie drze "dupku" co i raz. Mówisz że tez tę opowieść słyszała ? No to się jej dziwić trudno, zadaj jej pieprzu tedy a ja opowiem.
Złowił tedy kapitan Alvareda galeon mocno wyładowany i pyta kapitana dokąd płynie. Ten że do Niderlandów (a mieliśmy wtedy pokój z Holendrami). Pyta kapitan czy przysięgnie. Ten mówi że słowo honoru da, że do Niderlandów płynie.
Ale coś się ludziom kapitana podejrzany ten statek wydał, nalegają tedy by dalej kupczyka indagował.
Ten pyta handlarza czy pod taka flaga płynie jaka wisi. Ten zaprzysięga że pod taką jak i ta trójkolorową.
No to puścił srogi kapitan Krwawym zwany kupczyka i teraz ludzie okazję do drwin mają. Czemu majtku ? Ano bo kupczyk nie kłamał że naprawdę pod trójkolorową jako holenderska flaga płynie. Wiedz bowiem że i hiszpańska trzy kolory ma, a ledwo żagle Alvaredy za horyzontem zniknęły prawdziwą nazad wciągnął.
Taaak i tu nie skłamał. Dopłynął do Niderlandów, jeno tych pod władzą katolickiego króla Hiszpanii.
Nie śmiej się tak Billu, lepiej wąsy w piwie zanurz, bo już nas Krwawy Kapitan wzrokiem maca.





Patrzcie bracia ile tu towarzystwa siedzi co chętnie teraz każdemu do gardła skoczy bo wojnę i z Holandia i Hiszpanią mamy, a u nich bogactw mnogo. Tak Billu, taka nasza dola, każdego w końcu ryby poszczypią albo kat kleszczami.
Trza się za dolę marynarską napić.
Patrzcie jak to gębę rozwarł jakby dziewki na oczy nie widział ? Co mówisz Billu ? No możliwe i to że nie widział, tedy masz tu wyskrobku pół talara, kup panom marynarzom rumu, jeno mocnego.

A tej tejżem tu jeszcze nie widział, nie wiesz Billu kto to, ta gładka bestyja ? Nie ? Szkoda, bo dziewka krasna.





Ta o której mówili szła swobodnym krokiem przez salę zmierzając ku schodom prowadzącym na pięterko. Tam bowiem mieściły się pokoje, gdzie gościły najznakomitsze tuzy z pirackiej braci.
Wokół pito, obmacywano dziewki i przede wszystkim jeszcze raz pito. Ciężki dym z tytoniu zmieszany z zapachem mięsiwa, przypraw, rumu i spoconych ciał tworzył zabójczy koktajl, a parna karaibska noc dopiero się zaczynała. Wszędzie rozbrzmiewały śpiewy, krzyki i wołania : rumu ! Dwa piwa ! Daj całusa dziewko !
Towarzyszył temu stukot kości, brzęk miedzi, srebra i złota.

Dziewczyna jednak nie zwracała uwagi na zgiełk i zaczepki, dopóki nie poczuła na opiętej skórzanymi spodniami pupie wcale niedelikatnego plaśnięcie. Tego już zignorować się nie dało. Powoli odwróciła się. "Zalotnik" uśmiechał się do niej szkaradną gębą, prezentując trzy całe zęby (z tego dwa złote).
- No co damulko ? Chcesz pobrykać ze starym wilkiem morskim ? - spytał szczerząc się lubieżnie.
- Z takim mężczyzną ? Zawsze. Tylko po co ci te kastaniety ? - uśmiechała się uroczo.
- Kastaniety ? - wyraz zdziwienia odbił się na obliczu "pięknisia"
- Ja nie mam ża... - nie dokończył zginając się w pół po celnym ciosie kolanem i zadzwonił aż złotymi kłami.
- No to już masz - dziewczyna posłała mu całusa i ruszyła dalej, nawet nie przypuszczając jaka burzę wywołała.

Oto bowiem niedoszły miłośnik z twarzą czerwoną (zapewne ze wstydu po odmowie) klapnął ciężko na zadek potrącając przy tym kapitana Alvarede, tak nieszczęśliwie, że ten rozlał swój rum. Poszkodowany zerwał się wściekły z ławy i nie widząc sprawcy wypadku (ten bowiem osunął się już na trociny jakimi wysłane było klepisko gospody i kwilił z cicha niczym niemowlę) rąbnął w zarośnięty pysk najbliższego pirata. Ten padł jak rażony gromem, ale że był z załogi Czarnej Consueli podniósł się wokół zły pomruk.

Od pomruku do wybuchu bardzo blisko i w sekundę tawerna przemieniła się w kłębowisko okładających się kułakami, walczącymi na pięści zęby i pazury (bo i panie nie pozostawały w tyle w tym iście homerowym boju) splątanych ciał.
Poszły w ruch kufle i dzbany. W jednym z kątów jakiś łysol okładał drugiego drewnianą nogą z zapałem godnym lepszej sprawy, inny wył gryziony wściekle w łydkę przez jakiegoś chudeusza, który wypełzł spod ławy, jakaś piratka siedząc "na barana" na tęgim korsarzu rozdzielała butelką razy na prawo i lewo z wprawa dowodząca, że nie jest to dla niej pierwszyzna.
Jednym słowem wszyscy dawali z siebie wszystko by dobrze się bawić i nie uznano tej nocy za straconą.

Dziewczyna będąca źródłem całego zamieszania dotarła tymczasem do schodów prowadzących na pięterko, gdzie jak wieść niosła rezydował dziś Figueroia, zwany Morskim Psem. Stanęła tu oko w oko z korsarzem uzbrojonym w solidną szablę i strzegącym spokoju swego kapitana.

- Czego chcesz ? Kapitan ma już dziewkę u siebie. - warknął.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 24-10-2009 o 21:28.
Arango jest offline