Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2009, 16:16   #2
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Shang lu „Tygrys” Fei

Interes to interes... nieważne czy rzecz się dzieje w Singapurze, Londynie, Hadze czy na Jamajce. Pod tym względem świat jest identyczny.
Interes to interes.
I właśnie interes sprowadził Tygrysa do tej gospody.
Choć pewną klientelę Tygrys wolałby omijać z daleka... z bardzo daleka. Najlepiej z odległości kilku mil morskich.
Do tej wyjątkowej klienteli należała Czerwona Bertha... którą za plecami nazywano „sea hag” - Morską Wiedźmą. Ten przydomek bardziej do niej pasował, choć Bertha miała zwyczaj zabijania w bardzo bolesny sposób każdego, kto ją tak nazwał. Miała też kilka innych zwyczajów, które powodowały, że jej okręt marynarze omijali szerokim łukiem i tylko desperaci służyli na Czarnym Rekinie. Jednym z tych zwyczajów było „uwodzenie” przez nią, co ładniejszych załogantów.
Dlatego też Tygrys mimo, że obecnie bez zatrudnienia, jakoś nie kwapił się do zamustrowania na Czarnym Rekinie.
Niemniej innym zwyczajem była jej hojność. Interes to interes, bez znaczenia jaki jest klient, prawda?
Usiadł i zamówił kubek tutejszego cienkusza. Na Jamajce, wyspie grogu i rumu, ciężko było o dobre wino. Czekał...po chwili weszła ona. Słynna Morska Wiedźma, jedna z tych kobiet, której mężczyźni nie zaczepiają, ani nie poklepują po tyłku.

Powiadali że na jej widok, kupcy i żołnierze wskakiwali do wody. W tą plotkę Tygrys Fei skłonny był uwierzyć.
Usiadła przed nim i rzekła.- No i? Co mówią gwiazdy Chińczyku?
Tygrys uśmiechnął się i rzekł.- Gwiazdy sprzyjają twym zamiarom. To dobry okres na romans.
Było to kłamstwo. Fei nie bawił się w stawianie horoskopu i uwzględnianie pozycji gwiazd. „Zakochana” Bertha nie lubiła złych wiadomości, wręcz nie tolerowała ich.
- Oczywiście, jest pewien haczyk w przepowiedniach. – rzekł do uśmiechającej się kobiety. Szczerze powiedziawszy straszniejsza była gdy się uśmiechała, niż gdy była zła.
- Haczyk, jaki haczyk?- spytała złowrogim tonem kobieta.
- Eliksir miłości...musisz mu dolać do wina lub rumu. – rzekł Tygrys wyciągając miksturę, spojrzał na Berthę i dodał.- Musisz dodać dużo eliksiru. I ma wypić wszystko.

Na „eliksir miłości” składała się mocna mieszanka środków odurzających. Wystarczająca by zaprawiony nią amant stał na nogach i nie opierał się zakusom kobiety. I jeśli przodkowie się zlitują, wystarczająco mocna, by nie pamiętał nocy spędzonej z Morską Wiedźmą.
No i interes dobity...prawie.
A przynajmniej tak powinno być w teorii: mieszek pełen monet zmieniłby właściciela, a zadowolona z sytuacji Bertha zamówiłaby sobie i jemu kubek rumu. Nie mógłby odmówić, mimo że za rumem nie przepadał.
Jednak tak się nie stało. W chwili gdy Bertha kładła monety na stole, jakiś mięśniak biorący udział w bójce, trącił ją i nazwał babsztylem. Rozwścieczona kobieta wstała, przy okazji wywalając stół w i strącając mieszek prosto pomiędzy nogi walczących w bójce marynarzy. Na twarzy Tygrysa wykwitł grymas rozpaczy...tyle pracy poszłoby na marne, gdyby mieszek się zapodział. Chwycił oparty o ścianę kostur. Wyminął Morską Wiedźmę, przerabiającą gębusię chama, który ją obraził, na krwawą miazgę i ruszył do boju.

Kostur zawirował w rękach Tygrysa. Zamaszysty cios ogłuszył, pierwszego marynarza, który się nawinął. Szybkie zamachy okutych końcówek drąga rozdawały bolesne razy na około. A przewaga jaką była długość broni Tygrysa, czyniła go nietykalnym dla uzbrojonych w pałki, pięści, noże lub tulipany marynarzy. Zaatakowali więc wspólnie. Kostur zatoczył zamaszyste koło dookoła Tygrysa, dając bolesną nauczkę, każdemu z nich. Jednak Fei nie był zainteresowany rozróbą samą w sobie. Rozejrzał się za mieszkiem. I po chwili go dostrzegł. Przetoczył się pomiędzy nogami kolejnego pirata, drągiem podcinając mu nogi przy okazji i powalając go na ziemię. I już miał chwycić pieniądze, gdy czyjaś noga je odkopała dalej. Rozwścieczony tym Fei uderzył prosto w kolano owego marynarza, a gdy ten upadł wyjąc z bólu, ogłuszył go kolejnym uderzeniem broni. Wstał i zamaszystymi ruchami broni odpędził lub ogłuszył pobliskich uczestników bijatyki...wściekłym spojrzeniem omiótł podłogę. Gdzie, na szlachetnych przodków, jest jego mieszek z zapłatą?!
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 24-10-2009 o 22:59.
abishai jest offline