Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2009, 01:10   #1
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
[Gasnące Słońca] De Anima - sesja (behemot & Mira)


De Anima
Warsztat Gasnących Słońc
Stacja (muzyka)

Wentylatory szumiały miarowo. Wraz z bladym i słabym blaskiem świetlówek tworząc ciężką, i senną atmosferę w mediotece. W pomieszczeniu znajdowało się około dziesięciu stanowisk z generatorami ruchomych obrazów, teraz tylko dwa były aktywne. Dwójka ludzi nieokreślonej płci śledziła w skupieniu filmy, starając się przyswoić jak najwięcej informacji z zapisu.

Nikt nie zakłócał ich spokoju, tylko morskie zwierzęta co jakiś czas podpływały zwabione światłem do kilkumetrowego iluminatora, przez chwilę pływały wzdłuż szklanej bariery by szybko odpłynąć w poszukiwaniu pożywienia, zupełnie nieświadome co widziały.

Stan nieświadomości był konieczny. Mieszkańcy stacji poświęcili wiele środków by zachować swe istnienie w tajemnicy, skryci setki metrów pod powierzchnią wody, w środku wielomorza na planecie Madok, w miejscu pozbawionym surowców, nieodwiedzanym przez statki, w środku niczego. Dla ludzi z powierzchni samo ich istnienie było zagrożeniem i herezją.

Jedno z istot skończyło pracę i opuściło pomieszczenie, drugie zostało samo, choć nie do końca. W kompleksie na każdym kroku mieszkańcom towarzyszył ruch kamer, oraz cierpliwe milczenie mikrofonów. Wszystko to w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców.

Samotne ucznie ubrane było w obcisły zielony kombinezon, pozbawiony jakichkolwiek szczegółów poza plakietką z kodem kreskowym i numerem serii: Ψ13. Na stole przed nim migotały obrazy, przez słuchawki płynął głos lektora:
W Znanych Światach dostęp do wytworów technologii jest limitowany i regulowany przez Ligę kupiecką oraz Kościół. Pośród radykalnych odłamów Kościoła Wszechświatowego jak Avestianie nawet samo posiadanie artefaktów jest znamieniem herezji. O ile szlachta oraz Liga jest chroniona, o tyle osoby niezrzeszone obnoszące się z technologią narażają się na gniew fanatyków. Paradoksem jest, że sami potępiając rozwój techniczny korzystają z możliwości jakie ona daje. Pro publico bono.
Wraz z dźwiękiem projektor generował obraz zakapturzonych sylwetek uzbrojonych w miotacze płomieni, grupa przemierzała komnatę wypełnioną ekranami i książkami co chwila wypuszczając jęzory ognia, aż wreszcie całe pomieszczenie pochłonął jeden pożar.

Świat na powierzchni był niebezpieczny, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ono. Tego uczono na każdych sesjach edukacyjnych. Sięgnęło do zasobów Programu by przywołać wspomnienie. Niewielkiej sali wykładowej z ruchomym obrazem na jednej ze ścian, w kilku rzędach siedziały jednakowe sylwetki w zielonych uniformach, o ufnych oczach i nie wyrażających nic twarzach. Jak klony różniące się tylko numerem i kodem kreskowym na identyfikatorze. Naprzeciw nich inżynier Abdera przypominała im jak ważna jest ich koncentracja w czasie sesji i jak skonfigurować program by zachować jak najwierniejszą kopię.

Ekran zamigotał by po chwili zapełnić się obrazem miasta o wysokich wieżach z metalu i szkła sięgających nieba, kamera wznosiła się od podnóża, gdzie na błotnistej ulicy ludzie w płóciennych płaszczach przepychali swoje wozy z zwierzęcym zaprzęgiem, aż na najwyższe piętra, gdzie w złocie i krysztale na tronach siedzieli trzej mężczyźni: kupiec, rycerz i kapłan. Lektor opowiadał:
Na dziesiątkach planet Znanych Światów żyją miliardy ludzi, jednak choć minęły milenia od czasu gdy ludzkość sięgnęła gwiazd to większość populacji żyje tak jak w mitycznych czasach na poziomie niewiele różniącym się od wegetacji dzikich zwierząt, nie wiedzą oni nic o kosmosie, gwiezdnych statkach i myślących maszynach. Dla nich zaawansowana technologia niczym nie różni się od magii, a ta jest potępiana przez religię.

Są trzy siły, które sprawują rządy nad Imperium. Szlachta trzyma we władaniu ziemię i ludzi, decydując o losie i śmierci podległych chłopów. Kościół sprawuje rząd dusz, decydując o tym co dobre i złe, za odstępstwo od doktryny każąc śmiercią. Zaś Liga kontroluje pracę i towary, limitując dostęp do techniki.

Wszystkie te siły od setek lat utrzymują status quo, tylko one mają dostęp do wiedzy i władzy, choć stanowią ułamek społeczeństwa kontrolują je. Chcą zatrzymać wszelkie zmiany, lecz zmiany dotykają ich w pierwszej kolejności. Czując się bezkarni nie ograniczają swoich pragnień. Choć powtarzają, że są po to by chronić ludzi, sami są największym zagrożeniem dla przetrwania ludzkości. Jeśli ludzkość ma przetrwać, musi odrzucić ograniczenia które narzucają. Czas by człowiek wrócił na ścieżkę rozwoju...

Program posłusznie przyswajał treść i chłonął obraz, dzień w dzień, a raczej cykl po cyklu, bowiem setki metrów pod wodą doba była tylko teorią.


Tak było od początku, od momentu gdy do świadomości dobiegły pierwsze dźwięki, od pierwszego bólu. Bólu w płucach gdy pęcherzyki dotąd wypełnione utlenioną cieczą pęczniały pod naporem powietrza, gdy w przyzwyczajone do ciemności oczy wbijały się wiązki światła, zaś skóra wydawała się tak dziwnie sucha. To było pierwsze wspomnienie Programu.

Ono pamiętało coś jeszcze, długie dni gdy tkwiło już w białkowym więzieniu, jednak pozbawionym jakichkolwiek zmysłów. A mimo to pamiętało uczucie kabiny wypełnionej serum, plątaninę przewodów i rurek biegnących z aparatury do ciała. I ten szum wokół zbiornika. Nieustanny szmer osób kontrolujących, monitorujących każdą chwilę rodzącego się klona. Pamiętało nawet ich emocje, mieszaninę podniecenia, entuzjazmu, nadziei...i strachu.

 

Ostatnio edytowane przez behemot : 26-10-2009 o 12:36.
behemot jest offline