Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2009, 14:18   #9
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Cała sytuacja była irytująca, Rada zamiast nająć sprawdzonych najemników, zgraną hanze robi jakąś łapankę z ulicy. Sebastian szybko zrezygnował z zadawania pytań zdając się na sondowanie Keiry. Magiczka wydawała jeden wyrok - odrzucony. Jedynym wyjątkiem był elf, ten ewidentnie spodobał się czarodziejce, jego ugruntowane pogląd i wewnętrzna siła mogły się przydać. Sebastian popatrzył zmęczony na drzwi za którymi zniknął elf, właśnie wchodził następny kandydat: krzepki ale niski brodacz przypominający bardziej krasnoluda niż człowieka. Wszedł i popatrzył niepewnie na nich zatrzymując wzrok na Keirze, nic dziwnego miał do wyboru jeszcze zakazany ryj Sebastiana i tłustego burmistrza. Brodacz ewidentnie się denerwował, czekał aż komisja zadecyduje, Sebastian widział w nim niepewność i znał wyrok Keiry. Utkwił znudzony wzrok w ścianie. Po paru sekundach padło przewidywane przez Sebastiana:
-Nie nadaje się. Następny.
Brodacz patrzył chwilę na nią.
-Ale dla dlacze...
-Bo tak.
Sebastian wszedł mu brutalnie w słowo. Brodacz, naprawdę wielkie chłopisko patrzył na nich z niezrozumieniem jak dziecko. Sebastian wstał i w kilku energicznych krokach znalazł się przy nim. Wyzimczyk mimo, że krzepkiej postury wyglądał przy brodaczu jak ułomek, szczególnie, że wzrostem się nie wyróżniał. Mimo to było widać kto z nich jest prawdziwym wojownikiem, brodacz miał wzrok niepewny a gdy Sebastian podszedł do niego cofnął się odruchowo. Patrzyli przez chwilę na siebie w końcu niższy się odezwał.
-Wyjdź. Natychmiast.
Mówił cicho i spokojnie, brodacz odwrócił się i wyszedł.
"Na pewno kowal."
Sebastian popatrzył na Keire i burmistrza odezwał się ale słowa kierował ewidentnie do czarodziejki.
-Przerwa.
Kobieta lekko się skrzywiła ale nie skomentował, burmistrz patrzył na nich lekko przestraszony, nie w smak mu było gościć u siebie dwójkę magów. I to jednego zdrajce. Gdyby to od niego zależało... Myśli burmistrza były tak wyraźne, że Sebastian czytał je niemal odruchowo. Wyszedł przed karczmę.

Gospoda stała przy placu targowym, zwykle zapełnionym przez przekupni, dzisiaj do handlarzy dołączyli "najemnicy". Najemnicy! Jakie dumne słowo. Połowa z obecnych to dzieciaki, którym zachciało się przygody i kasy. Sebastian bez problemu rozróżniał prawdziwych najemników od mieszczan i chłopstwa. Strzelanie do około oczami, nadrabianie minął, nerwowe spoglądanie na zawodowców i co raz dotykanie broni jakby się upewniali czy nie zginęła.
Mag wychodząc wpadł na dwójkę wyrostków, którzy szykowali się do wejścia. Warknął coś a oni odskoczyli wpadając na kogoś. Ten ktoś popchnął ich...
-Spokój!
Krzyk czarodzieja rozniósł się po placu.
-Dość tych burd! Jesteśmy zmęczeni i wkurzeni! Jeśli przyjdzie jeszcze jeden kowal czy inny bednarzy, który w życiu broni nie trzymał wywalimy na zbity pysk! Mistrzyni Metz jest mało cierpliwa a wkurzona czarodziejka jest gorsza od żmii! Wszyscy, którzy nie stawali nigdy zbrojnie ani nie dysponują ciekawymi umiejętnościami mogą odejść! Chyba, że wolą wkurzyć magiczkę!
Wyzimczyk nie czekał na rezultat zabrał się i wszedł z powrotem. Dwaj, którzy na niego wpadli już się ulotnili. W środku przywitał go sztuczny uśmiech Keiry i ironiczna uwaga, na szczęście telepatyczna.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline