Wszystkie usłyszane przed chwilą słowa krążyły po jego głowie, odbijały się od krawędzi umysłu i wybuchały, powodując kolejne wstrząsy psychiczne u młodego człowieka. Pod koniec monologu kobiety przestał nawet podziwiać jej niewątpliwe walory - myślami był bowiem bardzo daleko stąd...
Myśl o partyzantce rozgrzała z lekka jego serce. Zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, z wiecznego zagrożenia, które spadnie na niego i jego bliskich, gdy dołączy do takiej organizacji, ale czy było inne wyjście? To był najprostszy i najlepszy zarazem sposób, by uczynić z Edenu prawdziwy raj - i jeśli miał okazję przyłączyć się do tego, nie mógł odmówić.
Poza tym, przed oczami widział już siebie, który - w dłoni trzymając karabin - zagrzewa swych sprzymierzeńców do walki, daje im siłę i natchnienie dzięki potężnej, niemal magicznej mocy poezji. Jak za dawnych lat, jak ówcześni poeci, których pieśni były silniejsze od każdego ostrza. Kto wie, może już niebawem stanie się kimś takim - może to jego idee, myśli i dzieła za paręnaście, może kilkadziesiąt lat stworzą nowy Eden - jego kulturę, mentalność przeciętnego człowieka...? Kto wie...
Potem jednak padły kolejne słowa, a wizja pięknej przyszłości zaczęła powoli się rozwiewać. - Czy myślisz, że... mógłbyś nim być? - spytała w końcu Nina, spoglądając na chłopaka. - Ja... Nie wiem. Nie mam pojęcia. - westchnął Sergiej, nie patrząc nawet na swą rozmówczynię. W jego głosie ciężko było nie wyczuć nie tyle smutku, co zawodu, a może rozczarowania. - O co chodzi? - spytała major, patrząc ze zdziwieniem. To raczej nie była normalna reakcja na usłyszenie, iż jest się wybrańcem... - Wiecie o mnie sporo, zapewne też znacie mój światopogląd. To, o czym przed chwilą mówiłaś... Cóż, nie pasuje do niego. Bycie wybrańcem wobec świata, gdzie każdy człowiek jest równy to chyba paradoks, prawda? - mówił powoli, wpatrując się w przeciwną ścianę ciężarówki - Przewyższać ludzkość, mówiąc przy tym o równości to już hipokryzja. - Przewyższasz lud, ale także tych, którzy go gnębią. Nasze cele nie zawsze będą się pokrywały z tym, co zamierzasz, ale kiedyś - dzięki swej potędze, doskonałości - mógłbyś spróbować wywyższyć każdego człowieka. - stwierdziła Tsurra, głaszcząc go lekko po głowie. - Nawet jeśli, to by spełnić wszystkie idee, musiałbym zniszczyć tych, którzy ten lud przewyższają. Musiałbym zniszczyć siebie. - westchnął. - Nie przejmuj się tym, nie teraz. Może wcale nie będzie to konieczne. - szepnęła mu do ucha kobieta, by po chwili delikatnie pocałować młodzieńca w skroń. - A Etani... Kim on jest? - spytał po chwili, którą spożytkował na objęcie kobiety, Tarnajew. - Za chwilę o tym pomówimy, dobrze...?
Sergiej nie miał powodu, by odmawiać. Szczególnie, że ciemne wnętrze furgonetki było wręcz doskonałym miejscem do zawierania nowych, wyjątkowo obiecujących znajomości...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |