Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2009, 22:14   #8
Discordia
 
Discordia's Avatar
 
Reputacja: 1 Discordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodzeDiscordia jest na bardzo dobrej drodze
"Szalona" Grace Lambert, Camille do Sept Tours i Szang Lu "Tygrys" Fei

Wyprostowany niczym struna i stojący w lekkim rozkroku obrzucił spojrzeniem przymrużonych oczu zarówno oficera jak i towarzyszącą mu kobietę. Dłoń Tygrysa przesunęła się na środek kija, gdy oceniał potencjalnych przeciwników. Uśmiechnął się kwaśno i rzekł do oficera:
- Mieszek i jego zawartość, która wylądowała koło twego buta panie, należą do mnie.
Mężczyzna spojrzał zdziwiony. Widać, skupiony na rozmowie z młodą lady, nawet nie zauważył wcześniej pieniędzy. Odparł jednak spokojnie, choć widząc ostre spojrzenie Chińczyka, położył dłoń na rękojeści szabli.
- Nie widzę problemu. Nie okradam biedniejszych od samego siebie. Jeżeli jednak jest pańska, to oczywiście orientuje się pan, ile się tam znajduje? Nie wierzę, żeby ktoś nie wiedział, ile ma we własnej sakiewce. Ot, pan powie, wtedy wystarczy przeliczyć i wszystko będzie jasne.
-Dwadzieścia hiszpańskich dublonów.- Odparł Chińczyk, spoglądając mężczyznę z irytacją. Morska Wiedźma bywała hojna, ale hojność piratów ma swoje granice. Nie dopłaciła nic ponad umówioną stawkę. Więc dodał po chwili:
- A ile ty obstawiasz panie ? I od kiedy to szlachta zniża się do przeszukiwania cudzych sakiewek?
Fei mimowolnie się uśmiechnął. Oficer nie był zapewne tak prawy i uczciwy, za jakiego chciał uchodzić. Prawi i uczciwi oficerowie nie zaglądają do takich tawern. A jeśli nawet się taki pojawił, to zwykle nie wychodził z nich żywy.
- Tutaj nie ma szlachty.- Wyjaśnił spokojnie wyraźnie szukającemu zwady przybyszowi z dalekiego Orientu.- Tu są sami dranie, wykolejeńcy, ewentualnie przyzwoici bandyci, jeżeli masz dużo szczęścia. Ty szczęście masz, ale bardzo go nadużywasz. I albo jesteś tu od niedawna, albo zwyczajnie rozsądek zostawiłeś gdzieś daleko. Obrażając osoby, które nic ci nie zrobiły, daleko nie zajedziesz. Możliwe zapewne, że uda ci się z jedną, może kolejną, ale ktoś cię wreszcie ubije, niczym natrętną muchę. Przyjm tę radę za darmo. Nigdy nie twierdziłem, że to moja sakiewka, dlatego nie mam pojęcia jakąże sumkę mieści. Ilekolwiek to jednak jest, przy swoim zachowaniu, będziesz jej potrzebował na dobrego medyka. Weź sobie. Teraz zaś adios, jak mawiają Hiszpanie.

Grace dopiero teraz spojrzała bezpośrednio na Chińczyka. Szare oczy był chłodne i w zasadzie bez wyrazu. W sumie dużo bardziej interesująca wydawała się bijatyka w tawernie. Ktoś nawet strzelił w sufit ale, jak to było do przewidzenia, ten manewr nie odniósł pożądanego skutku. Machający kijaszkiem kitajec do tej pory nie zwracał na siebie żadnej uwagi. Rum był okropny ale piła nie mając na razie nic do roboty. Nie posiadała też żadnego konkretnego planu na następne kilka godzin. Nie mówiąc już o dniach. Łyknęła właśnie jeszcze raz, gdy pod nogi ich stolika doturlał się ten Chińczyk.
Lambert poprzyglądała mu się jakieś pół minuty znad krawędzi kubka po czym doszła do wniosku, że powinna się odezwać. Zanim Camille napyta sobie biedy. A właściwie zanim narobi kłopotów na jej rachunek bijąc się z tym Chińczykiem. Odstawiła z trzaskiem kubek na stół.
- Camille, nie bądź niemiły. W pirackich tawernach obowiązuje pewna kultura.- Grace nie uśmiechała się patrząc na Sept Toursa.- Jak ktoś chce bójki, to po prostu go walnij. Jeżeli ten Chińczyk się prosi, to czemu nie? Przynajmniej się rozerwę.
Dopiero teraz się uśmiechnęła. I spojrzała na tego Chińczyka.
- A jak nie, to napijmy się tych szczyn zwanych tu rumem.
Poza tym nie specjalnie chciało jej się ruszać z tego stołka.
- Nie zajmuję się walką, chyba że mi ktoś za to zapłaci lub mam w tym interes. Cywilizowany człowiek nie toczy bójek dla zabawy.- Odparł Chińczyk lekko się skłaniając.
- To dobrze.- Grace schyliła się sięgając po sakiewkę leżącą na podłodze. Sięgnęła po omacku, nie chcąc spuszczać z oczu otoczenia.
- Zakładam, że sięgasz po moją sakiewkę.- Odparł spokojnie Tygrys.
Fei obserwował ruch kobiety. Niemniej drąg pozwolił być mu szybszym, przycisnął jego końcem sakiewkę do podłogi.
- W moim kraju...niegrzecznie jest zabierać czyjąś własność na oczach właściciela.- Dodał Tygrys.
- A w moim uchodzi za grzeczność oddać zgubę właścicielowi.- Grace podniosła się. Oderwała spojrzenie od Chińczyka i rozejrzała się po sali.- Nie chcesz, to nie.
- Zbytek łaski pani.- Rzekł odsuwając drąg od sakiewki.
Po czym podważył sakiewkę kijem i ze zręcznością doświadczonej osoby, podrzucił ją w górę. Złapawszy ją w locie dodał:
- Dziękuję za pomoc, ale sam sobie z sakiewką poradzę.
W odpowiedzi Grace uśmiechnęła się zdawkowo i podniosła kubek do ust. Straciła całe zainteresowanie Chińczykiem. Camille pozornie nie zwracał uwagi na toczoną rozmowę i obserwował bójkę na sali.
 
__________________
Discordia (łac. niezgoda) - bogini zamętu, niezgody i chaosu.

P.S. Ja tylko wykonuję swój zawód. Di.
Discordia jest offline