Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2009, 23:55   #2
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
-Zawszony pokurcz. Cholera, pieprzony sadysta bawiący się w wojenkę i to w obozie.- Mruczał pod nosem przekleństwa Shepard, próbując złapać oddech po wyczerpującym biegu dookoła ich obozu, który nosił zaszczytne miano Camp Reynolds. Jedyną radością w dzisiejszym dniu, był dla niego fakt, że w końcu mógł sobie znaleźć jakieś miejsce do spania. Marne pocieszenie zważywszy na to, że na jednej rundce wokół obozu się na pewno nie skończy. Poza tym wszyscy mieli godzinę do rozpakowania się. -Te! Italiańcu! Ja biorę miejsce na górze, bo nikt nie chce wąchać twoich wyziewów z makaronu!- Wydarł się Shepard, od razu podchodząc do piętrowego łóżka, po czym załadował na niego cały swój plecak wraz z zawartością. Jednym słowem, łóżko aż się ugięło pod ciężarem bagaży Sheparda. Strach pomyśleć ile rzeczy wziął każdy z osobna. Za godzinę i tak na pewno połowę wywali, ich ukochany kapral Lewicki.

-I wtedy ten głupi skurwiel Ben Fisher zaczyna się obściskiwać z moją siostrą na werandzie, a mi aż oczy wyłażą z orbit, bo w końcu to moja siostra. Tak więc dwa dni później dostał takie manto w barze, że przez następny tydzień nie pojawiał się w okolicy domu.- Opowiadał Shepard jakiemuś szeregowcowi, który wybrał sobie miejsce na łóżku zaraz pod nim. Prawda była taka, że to On dostał łupnia w barze, a Ben nie pokazywał się w okolicy, żeby nie zostać posądzonym o rozbicie łuku brwiowego, ale kto się tym interesował. W międzyczasie Shepard rozładowywał swoją torbę kierując się prosta zasadą... ubrania w kostkę i na bok, mydło i resztę do podręcznej szafeczki. Na szafeczkę zegarek, który nosił ze sobą. -Skąd jesteś?- Zapytał w końcu żołnierza, bo cały czas nawijał tylko o sobie.
 
Araks3 jest offline