Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2009, 21:51   #6
katai
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
Ulvhud opuścił gospodę tuż przed świtem, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie mógł wysiedzieć w zamkniętych ścianach. Gwar i smród dusznych chałup drażnił go. Las kusił otwartą przestrzenią. Powietrze, rześkie i mroźne smagało częściowo odkryte nogi. Nie przejmował się tym. Nie było mu zimno. Wręcz przeciwnie. Paliło go dziwne pragnienie. Zew, którego nie rozumiał. Zmysły szalały. Słyszał chrzęst śniegu pod łapkami leśnych stworzonek przemykających dookoła. W nozdrza uderzały go zapachy, których nie znał. Dostrzegał wyraźnie kosmyk rudawej sierści, należącej z pewnością do sarny a zaczepiony teraz o cierń gałęzi. Mała zasypana świeżym śniegiem grudka ziemi zdradzała obecność dzika... nie, Lochy, z młodymi. Mógłby przysiąc, że je czuje, nawet słyszy pochrumkiwanie choć dookoła jest pusto. Czy zawsze tak było? Nic nie pamiętał. Niczego co działo się do tego dnia kiedy obudził się w tej ciemnej chacie, obwiedziony runicznym kręgiem a stary Kjetil mamrotał nad nim jakieś zaklęcia.
Jego umysł spowijała mgła, jak mokra ścierka rzucona na głowę. Wiedział jedynie to, że on i Kjetil byli przyjaciółmi. Podróżują razem od jakiegoś czasu. Murkr nadał mu nawet nowe imię ponieważ nie znał właściwego. Ulvshud, "Wilcza skóra". Zawdzięczał staremu czarownikowi życie. Gdyby nie on sczezł by wtedy. Tak na prawdę czarownik nigdy nie zdradził szczegółów tego jak go odnalazł. Skąd Ulvshud się tam wziął i dlaczego nikt go nie znał w wiosce? Z kim walczył? Kto i dlaczego prawie go zabił? Te myśli nie dawały mu spokoju tak samo jak uporczywe pragnienie by biec przez las, wzdłuż zamarzniętego strumienia. Przeskoczyć na zwalonym pniem jednym długim susem.
Gdy się ocknął zmiarkował, że jest głębiej w lesie niż przed chwilą. To jednak nie było tylko marzenie. Przybiegł tu tak jak śnił. Przeszedł jeszcze kawałek i znalazł się na niewielkiej pokrytej śniegiem i połamanymi konarami polance. Zza krzaków wychynęła paskudna porośnięta rzadkimi włosami łepetyna. Stwór ściskał w łapie pokaźnych rozmiarów pałkę.
Troglodyta ruszył z uniesioną do ataku maczugą, gulgocąc i warcząc. Ulvshud uskoczył, stając lekko przukucnięty w szerokim rozkroku. Krew pulsowała ogłuszająco w skroniach, a w gardle mu zaschło. Nie czuł sie najlepiej. Całe ciało paliło żywym ogniem. Stwór próbował zdjąć mu głowę potężnymi ciosami pałki. Ulv jakimś cudem unikał jednak zamachnięć. Wojownik opadł wreszcie na jedno kolano. Czaszkę rozsadzało mu ciśnienie. Przed oczami pociemniało. Nie był w stanie walczyć. Musiał się wycofać. Odpocząć, pozbierać siły. Kreatura odwinęła się dosięgając końcem pałki jego twarzy. Tępy ból przeszył policzek młodzieńca. Jego uwagę zwróciła przelatująca tuż obok ramienia stwora strzała. Za jego plecami ujrzał wysokiego mężczyznę uzbrojonego w łuk. Stwór obrócił się w kierunku nowego przeciwnika. Kątem oka Ulv zauważył jak jedna po drugiej łucznik nabija poczwarę pierzastymi pociskami.
Opierając się plecami o drzewo Ulvshud próbował uspokoić oddech i szalone tętno. Spojrzał na dłonie. Ogarnęło go zdumienie na widok paznokci ... nie paznokci a właściwie szponów. Ostro zakończone i pociemniałe pazury zwieńczały każdy palec monstrualnych dłoni.
Ulvshud zamknął oczy. Objął się rękami za brzuch i próbował opanować konwulsje. Minęło kilka chwil i młody wojownik odzyskał jasność umysłu. Oddech powoli stawał się miarowy a dudniące w skroniach tętno gasło. Jeszcze raz spojrzał na dłonie. Były normalne. Czy już tracił rozum? Może jednak miał gorączkę i majaczył? Uspokoił sie na tyle by wyjść zza drzewa. Na polanie leżał ponabijany strzałami trup stwora a obok stał mężczyzna z łukiem. Ulv podał dłoń łucznikowi i ruszył z powrotem do wioski. Miał dosyć wrażeń jak na jeden ranek.
Karczma przywitała go tradycyjnym gwarem i smrodkiem niemytych ciał. Skrzywił się wpierw ale po chwili przyzwyczaił. Przy szerokiej ławie siedział Kjetil i jakiś nieznajomy.
Podszedł do stołu by się przywitać z czarownikiem i obcym.
Kjetil umilkł w momencie, w którym Ulvshud wpadł do karczmy. Cały pokryty był śniegiem, który najwidoczniej obficie padał na zewnątrz. Jego twarz zdobił siniec pokaźnej wielkości.
- Co się stało? -spytał zaniepokojony.
-Hmmm...?, A to, to nic. Cholernie wielkie mają w tych lasach wiewiórki.-zadrwił Ulv i przysiadł się do stołu.
- Nie uwierzycie jaki jestem głodny. Pożarłbym konia z kopytami i woźnicę.-zaśmiał się młodzieniec. Szybko też zamówił sporą rybę przyprawioną jagodami jałowca, niemałą pajdę razowego chleba i skyr.
-A więc mówisz że wiewiórka Ci to zrobiła, tak? -spytał Kjetil, podejrzliwie unosząc brew.
-Sam wiesz, zwierzęta potrafią czasem zaskoczyć- odpowiedział wymijająco Ulv i napchał usta chlebem zerkając w talerz.
-Wiem, ale to chyba nie była wiewiórka. Ja stawiałbym raczej na coś większego. Powiedzmy łosia albo... - zastanowił się patrząc jak reaguje siedzący obok Leif. - ... trolla.
-Khem, khem- Odkaszlnął młodzieniec.
-Niech ci będzie, zapoznałem się bliżej z łosiem. Był zazdrosny o klempe, którą uwiodłem swym bujnym porożem. Zostawmy to! -Odparł Ulv nieco poirytowany.
Dobrze, druhu. Czyżby Frey natchnął Cię takim animuszem, że musisz za samicami po lasach łazić? - ze śmiechem spytał Islandczyk. - To nie lepiej jakieś dziewki we wsi przydybać?
Ulv uśmiechnął się w odpowiedzi. Nie był zadowolony, że musi kłamać przyjacielowi ale nie był pewien tego co pomyślą inni gdy usłyszą o jego przygodzie w lesie. Wolał na razie milczeć.
Zwrócił teraz uwagę na nieznajomego.
-A kimże jest nasz nowy towarzysz? Kolejny szleniec na drodze ku chwale i bogactwu, haha?- zakrzyknął drwiąco, trzymając triumfalnie kubek skyru.

-To Leif i jest również zainteresowany wyprawą - przedstawił nieznajomego, Kjetil. - Wygląda na to że przez pewien czas będziemy towarzyszami.
-W grupie zawsze raźniej. Zwą mnie Ulvshud-powiedział młodzieniec wyciągając prawą rękę do Leifa.
 
katai jest offline