Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2009, 23:45   #3
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Barona de Olivares zdecydowanie większość kobiet zaliczała do mężczyzn przystojnych lub co najmniej interesujących. Był to bowiem mężczyzna mających już na karku cztery dziesiątki lat życia. Proporcjonalna sylwetka jednak nie grzesząca wielkim wzrostem ni zbytnią szczupłością. Nosił się raczej w kolorach czerni, bieli aczkolwiek nie stronił od innych kolorów, starał się, aby jego ubiór nie odbiegał zbytnio od obowiązującej mody. Unikał jednak nadmiernego przepychu. Śniada cera, ciemne włosy, równo przystrzyżony wąs i broda. Przenikliwe spojrzenie, ciemnych oczu skutecznie ukrywające myśli Francesco. Oczy potrafiące przewiercić na wylot lub magnetyzować. Niewątpliwie jego wzrok zapadał na długo w pamięci – zarówno u dam, które zabawiał rozmową jak również u oponentów politycznych dysput.


Francesco Sebastian, baron de Olivares należał do osób, które spłacają swoje zobowiązania. W tym przypadku nie mogło być mowy o odstępstwie od tej zasady. Pomimo dość niezręcznej formy, jaką „prośba” została przekazana - dalece niestosownej w odczuciu barona. Zamierzał zaangażować się w to nader dziwne przedsięwzięcie. W obecnej chwili postanowił przyjąć do wiadomości wytłumaczenie o możliwości przeglądania ich korespondencji przez osoby trzecie.

Przy śniadaniu rozważał, jaką trasę podróży obrać. Czy przez morze, a następnie przez Valdeller czy może drogą lądową. Tak czy owak trzeba poczynić odpowiednie przygotowania. Racząc się lekkim posiłkiem przygotowywał plan działania na najbliższe dni. Przed południem już wszystko było jasne w kwestii podróży - powóz i trakt. Podobno stosunkowo bezpiecznie jest dostać się na ziemie grafa Oresta dor Folhord od strony Ballingen jadąc przez Dellę drogę przez Stilesh, a następnie Vermerem aż do granicy z Ballingen, z którym graf prowadził rzekomo interesy. Przynajmniej tak go poinformowano, nie miał powodu żeby nie ufać tym informacją.

Przygotował kilka listów do znajomych, wydał służbie kilka dyspozycji, powiadomił o swoim wyjeździe kilku przyjaciół. Nic wielkiego ot zwykła podróż nie tak znowu daleko. Może to była pierwsza taka podróż od blisko roku, ale cóż… wcześniej baron de Olivares nie miał takiej potrzeby.

Markus, jago zaufany lokaj miał przygotować powóz, nająć woźniców i doglądnąć, aby wszystkie rzeczy zostały starannie zapakowane i żeby niczego nie zapomniano. Sam baron postanowił odświeżyć swoje informacje na temat Folhordu oraz grafa Oresta. A jako, że czas naglił niezwłocznie przystąpił do realizacji swoich zamysłów. Po kilku wizytach w pięknych rezydencjach Kindle oraz kilku godzinach spędzonych w bibliotekach był bogatszy o kilka informacji.

Po trzech dniach wszystko było gotowe. Żałował niepomiernie, iż jego towarzysz, kawaler Jean de la Rhei nie może mu współtowarzyszyć w podróży. Jego doświadczenie niewątpliwie byłoby nieocenione w tych targanych wojną ziemiach. Podróż trwała niespełna dwa tygodnie i nie były to najmilsze dwa tygodnie w życiu barona de Olivares. Wspomniany zajazd nie był marzeniem przyzwyczajonego do komfortu szlachcica, ale w minionych tygodniach bywał w gorszych miejscach.

Markus zajął się wszystkim. Ustalił z gospodarzem warunki obecności barona w „Jutrzni”. Osobny pokój. Pory posiłków. Menu i wiele innych z pozoru nie istotnych spraw, ale znacznie ułatwiających życie. Rękodajny miał mieć również baczenie na nowych gości w zajeździe. Baron nie wiedział, kim mają być osoby, z którymi ma się tutaj spotkać, ale sądząc po typowych gościach tego zajazdu jeszcze ich nie było. Niemniej jednak ze względu na fakt, iż więcej czasu spędzał w swojej kwaterze obecność wtajemniczonej osoby w izbie czeladnej była wielce pomocna.

Kolejny wieczór, kolejny posiłek. Baron nie odbierał sobie przyjemności obserwowania gości podczas posiłków. Ci, którzy zostawali na noc korzystali z dobrodziejstwa tutejszej kuchni, a to była wyborna okazja, aby przyjrzeć się tutejszym mieszkańcom i podróżnym. Czasem i rozrywka.

Tego wieczoru pojawiła się nadzieja na to, iż nie będzie jego oczekiwanie dobiega końca.
 
baltazar jest offline