Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2009, 15:22   #5
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Ludzie z "ich" plutonu pochodzili z całego terytorium stanów. Byli tu zarówno chłopcy wychowani w liberalnym środowisku ogromnych miast zachodniego wybrzeża, jak i konserwatywnie nastawieni do życia chłopcy z małych farm i miasteczek południa stanów. W gwarze rozmów, można było usłyszeć dosłownie wszystkie akcenty. Z wyławianych i prowadzonych gdzieś rozmów, można było szybko dojść do wniosku, że są otoczeni przez naprawdę multikulturowe środowisko. W plutonie byli przedstawiciele praktycznie wszystkich religii, było także wielu niewierzących i każdy na razie jeszcze zadowolony rozkładał swoje rzeczy. Nikt nie wiedział co ich czeka, ale większość była naprawdę sceptycznie nastawiona do kaprala Lewickiego, kilku próbowało go bronić, tłumacząc, że taką ma pracę, ale zostali szybko zagłuszeni.

Godzina minęła wszystkim nadzwyczaj szybko. A jej minięcie obwieścił wpadający do baraku kapral. Większość nie miała jeszcze odruchów, które nabrali w trakcie szkolenia, dlatego tylko kilku stanęło w czymś, co przy dużej dozie dobrych chęci można by określić postawą zasadniczą. Wydawało się, że to rozwścieczyło kapral ...

-Co jest do cholery! To nie obóz skautów panienki! Wstawać już! - po tych słowach rekruci zaczęli podnosić się ze swoich łóżek, tym jednak którym nie szło to za dobrze pomógł kapral ... wywalając łóżko razem z nimi. W końcu cały pluton zebrał się.

-Dobra panienki biegiem do kwatermistrza! - wykrzyknął rozkaz i nie czekając na reakcję ruszył "z kopyta". Młodzi żołnierze chcąc nie chcąc musieli znowu biec aby za nim nadążyć.

Kwatermistrzostwo było ogromnym blaszanym barakiem wypełnionym wszelkim sprzętem. Za długą ladą stało 4 żołnierzy i wydawało każdemu z rekrutów odpowiednie oporządzenie. Wszyscy otrzymali mundury w swoich rozmiarach i wszelkie inne rzeczy jakie armia uznała są niezbędne żołnierzom. Jak na razie nie otrzymali jednak broni, gdy któryś z rekrutów zwrócił na to uwagę, kapral obdarzył go szczerym uśmiechem i odpowiedział rozbawiony.

-Jak na razie nie powierzyłbym wam mojej siostry, a co dopiero sprzęt armii! - ktoś ryknął śmiechem, ale spojrzenie ich opiekuna spowodowało, że natychmiast zamilkł.

Następnie czekała ich wizyta u fryzjera, który chyba wychodził z zasady: Jedna fryzura pasuje wszystkim. A potem szczepienia.

Gdy wrócili do baraku wszystko było wywrócone do góry nogami. Kapral stanął uśmiechnięty

-Teraz przećwiczymy dbanie o kwatery! - i przez następne dwie godziny instruował ich jak należy ścielić łóżko, cytował z pamięci odpowiednie fragmenty regulaminu dotyczące kontrabandy (praktycznie wszystko oprócz rzeczy osobistych jak: listy, zdjęcia etc. było uznawane, za kontrabandę) okazał się jednak "miłosierny" i pozwolił żołnierzom złożyć swoje cywilne ciuchy do magazynu. Rzeczy każdego zostały rzucone w osobny, opisany worek "do zwrotu po zakończeniu szkolenia", do worku przymocowano plakietkę z nazwiskiem i numerem służbowym. A następnie należało wrócić na kwatery, kontynuować szkolenie w sprzątaniu.

Kapral pod tym względem okazał się perfekcjonistą i wyznawał zasadę: Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Szkolenie miało się zakończyć, gdy wszyscy będą umieli pościelić odpowiednio łóżko, ale przez jednego szeregowego z Nowego Yorku: Micheala Lestera, wszystko się przedłużało. Chłopak nie potrafił wykonać instrukcji kaprala, co zwiększało ilość decybeli i "debilów" wysyłanych w jego stronę, a także powodowało, że wszystkie łóżka w całym baraku były wywracane. Wkrótce większość jego kolegów miała go serdecznie dość. Kapral z naciskiem, że każdy tłuk się w końcu nauczy, kazał mu powtarzać każdą czynność ... aż w końcu ku uciesze innych udało mu się to zrobić poprawnie.

Kapral wrócił na środek pokoju, za oknem zapadał już noc. -Za pół godziny jest cisza nocna, a od jutra zaczyna się prawdziwe szkolenie. Miłej nocy panienki - po tych słowach wyszedł.

A po pół godzince cały obóz ogarnęły ciemności.

O 5 rano przyszedł czas na pobudkę. Rekruci mieli czas, żeby się umyć i ogolić. Po pół godzinie aż do śniadania o 6:30, rekruci przechodzili trening fizyczny (pompki, biegania i wszystko inne co płodny umysł kaprala wymyślił). Śniadanie, które zazwyczaj było zimne i niedobre, dawało jednak czas na odpoczynek. A po jego skończeniu, aż do 8:30 mieli wolne. Niektórzy wykorzystywali to na sen, inni próbowali coś pisać. Natomiast przez następne 3 i pół godziny sierżant uczył ich musztry ... uderzali ciężkimi buciorami o plac apelowy starając się wykonać wszystko poprawnie, iść w nogę ... ale zdawało się, że nic nie zadowala sierżanta. O 12 przychodził czas na lunch ... potem od 13 do 17 wracali ćwiczyć musztrę. Od 18 codziennie kapral urządzał im liczne pogadanki, na przeróżne tematy ... a od 20:30 przez kolejną godzinę do zgaszenia świateł mogli zająć się sobą ... jeżeli chcieli ... dni wydawały się dłużyć ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline