Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2009, 23:02   #29
Gekido
 
Reputacja: 1 Gekido nie jest za bardzo znanyGekido nie jest za bardzo znany
- Auć! - z gardła młodego Zabraka wydał się jęk bólu, po spotkaniu z podłogą.
Sala treningowa wypełniona była adeptami, którzy dopiero poznawali tajniki Mocy i opiekującym się nimi K'Khrukiem. Rosły Whipid pochylił się nad leżącym na ziemi i masującym swoją głowę Tamirem. To była ich pierwsza lekcji wykorzystania Mocy do zwiększania pokonywanych odległości w powietrzu. Oczywiście ambitny Torn chciał od razu wykonać sztuczkę akrobatyczną, by zaimponować innym adeptom. Efekt był taki, że chłopak gruchnął na ziemię, na szczęście z niewielkiej wysokości. Poczuł natomiast na własnej skórze, że nie opłaca się próbować imponować czymś, czego próbuje się pierwszy raz. Po pierwsze, może się to okazać bolesne. Po drugie, zamiast obiektem podziwu, stać się pośmiewiskiem.

- Nierozważne kroki zazwyczaj przypłacamy upadkiem - rzekł Jedi spoglądając na niezadowolonego Zabraka

- Czy wiesz dlaczego upadamy, młody Tamirze - zapytał z zainteresowaniem

Torn ściągnął brwi przyglądając się z uwagą w twarz Whipida. Zauważył, że śmiech wśród innych adeptów najpierw zmalał, a później zniknął całkowicie, kiedy głos zabrał rosły Jedi. Zabrak wiedział, że Mistrz K'Khruk, jest mądrym i doświadczonym Rycerzem i zastanawiał się, jaka też głęboka sentencja może kryć się w słowach Whipida.

- Siła grawitacji? - zapytał unosząc jedną brew, z zawadiackim uśmiechem

- Słuszna uwaga chłopcze. - powiedział zachowując swój dobry humor - Sęk w tym, że upadamy, żeby się móc się podnieść. -

****

Tamir otwarł powoli oczy. Było ciemno. Zbyt ciemno, jak na porę dnia, w której toczył walkę o obronę wzgórza. Nie znajdował się też w pod gołym niebem, a źródłem światła było ognisko. To zdecydowanie nie była sala treningowa, w której znajdował się przed chwilą. Uświadomił go o tym ból, jaki poczuł przy próbie poruszenia się i siedzące przy ognisku klony. Do Zabraka powoli wszystko docierało i rozchodziło się po jego ciele, wraz z pierwszą falą bólu, która towarzyszyła poruszeniu obolałym ciałem. Mistrzyni Yalare miała rację, wojna nie jest dla niego. Miał teraz tego dowód. Stracił cały regiment. Ponad tysiąc istnień stało się jednością z Mocą, z powodu jego braku doświadczenia i błędnych decyzji. Przy życiu pozostało czterech żołnierzy i on, ranny Jedi bez miecza. Sytuacja była kiepska, delikatnie mówiąc. Tak na prawdę, była fatalna, o ile nie jeszcze gorsza. Plan. Taa, od planowania była zawsze Mistrzyni Yalare, on działał spontanicznie, słuchając instynktów. Ale nie, kiedy miał dowodzić innymi, stawiając czoła niezliczonym ilościom droidów.
- Generał Kota wie? - zapytał ignorując polecenia medyka - Komandor D'an także powinna wiedzieć. Jaki mamy zapas broni? -
Młody Jedi doskonale zdawał sobie sprawę, że on nie wiele pomoże już klonom. Bez miecza potrafiłby ich wesprzeć jeszcze Mocą i umiejętnościami, ale potrzebowałby do tego sprawnej nogi. Pozostawało więc wierzyć w ekwipunek klonów i w to, że mały oddział ma większe szanse przedostania się gdziekolwiek i przeżycia, niż cały regiment.
 
Gekido jest offline