Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2009, 02:18   #2
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Jakiś człowiek chodził wśród żołnierzy i rozdawał płócienne worki które nazywał ładownikami osobistymi. Miały one ponoć odciążyć spadochroniarzy w najważniejszej fazie opadania. Steven zastanawiał się co mógł włożyć do worka a co będzie mu potrzebne zaraz po wylądowaniu. Thompsona zawieszę przy pasie, magazynki i granaty do chlebaka, zestaw pierwszej pomocy na hełm. Paczka papierosów do kieszeni a reszta do zasobnika. Bielizna i reszta tego wojskowego szmelcu do worka. Pistolet do kabury. Jak pomyślał tak zrobił. Z pomocą kolegów wstał i postanowił pójść razem z kilkoma kolegami pomodlić się. Ksiądz przeżegnał się i zaczął się modlić:

-Credo in Deum Patrem omnipotentem, Creatorem caeli et terrae; et in Iesum Christum, Filium eius unicum, Dominum nostrum; qui conceptus est de Spiritu Sancto, natus ex Maria Virgine; passus sub Pontio Pilato, crucifixus, mortuus, et sepultus; descendit ad inferos; tertia die resurrexit a mortuis; ascendit ad caelos, sedet ad dexteram Dei Patris omnipotentis; inde venturus est iudicare vivos et mortuos. Credo in Spiritum Sanctum; sanctam Ecclesiam catholicam, sanctorum communionem; remissionem peccatorum; carnis resurrectionem; vitam aeternam. Amen.

Po skończonej modlitwie Steven postanowił napisać list do rodziny,

Drodzy rodzice!

Pisze do was z lotniska i niedługo będę skakał. Chciałbym prosić abyście się o mnie nie martwili się o mnie. Choć mam nadzieję że to nie będę ja wiem że niektórzy muszą umrzeć za ojczyznę. Tak naprawdę nie wiem co mogę wam więcej powiedzieć. Może opowiem wam o tym co działo się w ciągu kilku ostatnich dni. Wczoraj jakiś oficer przyłapał mnie i Jonh’a na piciu whiskey. Zaczął wrzeszczeć że jesteśmy pijani na służbie, już nawet nie zdążyłem powiedzieć mu że byłem po służbie. Wiem że ten list jest krótki ale nie mam pojęcia co wam mogę napisać. Powtarzam tylko żebyście się o mnie nie martwili.


Wasz Steven.

Padł rozkaz wejścia do samolotów. Kruk razem z resztą żołnierzy wspiął się do samolotu. Po chwili zdecydowali że drzwi będą wymontowane aby mogli wyskoczyć w razie trafienia.

Samoloty z hukiem silników wtoczyły się na pas startowy. Stalowe machiny wzbiły się w powietrze. Steven nie bardzo miał ochotę myśleć o wojnie, o tym co czeka go w Normandii. W samolocie modlił się o to by dane mu było przeżyć najbliższą noc. Wszyscy zastanawiali się jak zachowają się pod ogniem.

Wzlecieli nad Normandię. Artyleria przeciw lotnicza Niemców otworzyła ogień do samolotów. Niebo rozjaśniły pociski smugowe, co czwarty był smugowy a świadomość że wśród nich są cztery niewidoczne nie napawały go zbytnim optymizmem . Zapaliło się czerwone światło, wszyscy powstali i zaczepili linki, dowódca wydał rozkaz sprawdzenia sprzętu, gdy wszyscy potwierdzili gotowość i zapaliło się zielone światło spadochroniarze zaczęli wyskakiwać. Gdy nadeszła kolej na Steven’a w jego głowie rozpoczęła się istna burza myśli. Co będzie na dole? Nie mam zielonego pojęcia czy przeżyje najbliższą noc. Skaczę z samolotu aby zabijać Niemców i patrzeć na śmierć moich przyjaciół. Chyba zwariowałem. Pozostaje mi mieć nadzieję że chłopaki z innych kompanii wykonają swoje zadania i artyleria nie będzie strzelać w nas gdy już zajmiemy groblę. Steven wyrzucił zasobnik przez drzwi. Lina wrzynała mu się w nogę. Steven wziął głęboki oddech i wyskoczył z samolotu.
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 07-11-2009 o 20:55.
pteroslaw jest offline